KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Jak kamień w wodzie

Na zdjęciach przedstawiamy Czytelnikom kilka fontann i „źródełek”, wypatrzonych przez nas podczas podróży po Portugalii. Nie jest to na pewno wybór reprezentatywny dla takiej formy małej architektury w tym pięknym kraju i należy go traktować raczej jako kamieniarską impresję. Fontanny znano już w starożytnej Grecji, gdzie wiązano je z animistycznym kultem życiodajnej wody. W średniowieczu były charakterystycznym elementem rynków miejskich, wirydarzy - dziedzińców klasztornych i zamkowych ogrodów. Szczególnie w krajach południowych fontanna pełniła zawsze nie tylko funkcję dekoracyjną, lecz stanowiła ważny element miejskiej przestrzeni. Stojąc na centralnym placu, gdzie zastąpiła studnię miejską - miejsce czerpania wody, lecz także spotkań mieszkańców, miała być równocześnie źródłem ochłody i ożywczo odświeżać powietrze.Połączenie nieruchomego, solidnego elementu ziemi kamienia z żywym, wciąż zmieniającym się elementem wody, stanowi również źródło estetycznej przyjemności,relaksującej atmosfery i refleksji

                                        

Ryszard Węc: Kucie kursywy jest trudniejsze

Świat Kamienia - Ile lat zajmuje się pan wykonywaniem napisów

w kamieniu? Ryszard Węc - W 1979 roku zacząłem stawiać pierwsze kroki w kuciu kamienia. Wykuwanie liter rozpocząłem przez przypadek, kiedy pracowałem w zakładzie pana Imierskiego. Pewnego dnia nie było komu wykuć liter narysowanych i zaciętych diamentem i wtedy ja się tego zadania podjąłem. Pamiętam, że to były litery do wykonania w marmurze Carrara. Spróbowałem wtedy po raz pierwszy takie litery wykuć i okazało się, że wyszło mi to z całkiem dobrym skutkiem. Później chciałem zasmakować pracy w państwowej firmie, przyjąłem się do Miejskiego Ośrodka Usług Komunalnych i na pewien czasu zaniechałem kucia liter, byłem tam brygadzistą. Niestety miałem wypadek, po którym mogłem już tylko kuć litery. Kamieniarz przemienił się w liternika.Ś.K.: Co dzieje się od momentu otrzymania tekstu do oddania gotowego napisu w kamieniu?R.W. - Otrzymuję gotowy tekst do wykonania w zakładzie kamieniarskim. Taki tekst zawiera na przykład informacje na temat ilości miejsc wolnych, jest napisane imię, nazwisko oraz data. Mam attykę i dokonuję rozmieszczenia napisu. Wszystko zależy od tego, czy jest jeden napis czy dwa, trzy. Rozmieszczenie napisu jest bardzo istotne. Czasem kuje się tylko jeden napis na całej attyce, ale bywa i tak, że attyka ma mieć cztery napisy, a tylko jeden napis się kuje, trzy zostawiając wolne. W takim przypadku trzeba tak rozmieścić poszczególne napisy, żeby pozostałe trzy też się zmieściły. Rysunek wykonuje się ołówkiem woskowym, dawniej zwanym dermatografem. Następnie trzeba sprawdzić rysunek, co należy do obowiązków majstra i po jego akceptacji wykonuje się zacięcie diamentem. Do tego celu służy przykładnica, ekierka oraz specjalny diament do przycinania. Wszystko jest zacinane pod kątem prostym, a po wykonaniu tej czynności można zacząć kuć. Zacięcie diamentem jest to powtórzenie w zasadzie czynności wykonanej ołówkiem z tym, że w tym przypadku używa się przykładnicy, ekierki. Litery kapitałowe czy antykwę wykonuje się pod kątem prostym. W przypadku kursywy mam specjalną przykładnicę, którą mogę regulować, co umożliwia zacięcie liter pod kątem.Ś.K.: - Stosuje pan jeden krój pisma czy zna ich pan więcej?R.W.: - Znam i stosuję wiele krojów pisma, choć rzadko się zdarza, żeby klient życzył sobie tych niestandardowych. Najczęściej używa się antykwy, antykwy z szeryfami, pismo blokowe, kapitałowe. Czasem wykonuje się napisy kursywą ale to jest rzadkość. Raz na parę lat stosuje się kursywę pisaną. W tym roku wykonałem taki napis. Z dwóch krojów pisma, statywy i kursywy, na pewno wykucie liter kursywą jest trudniejsze. ŚK - Jak pan już wykona to zacięcie to przechodzi pan do kucia stosując dłuta...RW - Stosuję polskie dłuta, spiekane. Prawdopodobnie te dłuta wykonywane są ze starych wierteł górniczych. Można je kupić u obwoźnych handlowców albo podczas targów we Wrocławiu.ŚK - Czy dokonuje pan selekcji tych dłut?RW One są w zasadzie do wszystkiego z tym, że niektóre są szersze a niektóre dłuższe. Węższe stosuje się do zaokrąglenia, a szerokie do prostych. Sam używam czterech rodzajów, od dziesiątki, to znaczy od jednego centymetra, do trzech milimetrów szerokości. Średnie wielkości to na przykład czwórka. Różne się litery kuje. Jak jest cyfra pięć to tam jest tylko malutki odcinek prostego więc musi być szerokość widii mniejsza.ŚK - Jak wybierany jest ten materiał kamienny?RW - W przekroju wybrana litera wygląda jak V. Kuję też na zewnątrz - przyjęło się te litery nazywać matowane. Obecnie coraz rzadziej się takie litery wykonuje.ŚK: Klienci sobie tego nie życzą?RW - Odchodzi się o tego, tylko jeszcze gdzieniegdzie na cmentarzach można je spotkać, obecnie obowiązujące gusta sprawiają, że rzadko się tego typu litery wykonuje.SK - Jakby pan miał zasugerować jakieś kute litery kierując się nie kwestią trudności wykonania ale pięknem, to które by pan sugerował, wypukłe czy wklęsłe?RW - Proponowałbym pismo wklęsłe. Jest tutaj inna gra świateł.ŚK - Na czym polegają trudności wykonania pisma kursywą?RW - Największa trudność wiąże się z wykonaniem rysunku oraz zacinaniem, samo kucie już nie przysparza problemów.ŚK - Stosuje pan różne młotki?RW Nie, tylko jeden rodzaj.ŚK - Czy może pan zróżnicować jakoś materiał pod względem kucia?RW - Najlepiej się kuje na granicie szwedzkim. Jest najwdzięczniejszym materiałem do kucia.SK - A jak wygląda kwestia wykończenia dekoracyjnego liter po wykuciu, ich złocenia czy zaciemniania?RW - Litery przeważnie czerni się na jasnym kamieniu. Na przykład litery w granicie strzegomskim w 99 procentach się czerni czarnym lakierem, przeważnie stosując nitro. On jest szybkoschnący, chociaż sam lakier nie jest za bardzo wytrzymały. Problem w tym, że nie ma specyfików, które byłyby lepsze, długotrwałe. Lakier wystarczy może na trzy, cztery lata. ŚK - Można taki napis poddać renowacji?RW - Można litery przekuć i wymalować od nowa, ale jak pan raz wymaluje, to ten lakier robi się matowy, wchodzi w reakcje i nie ma błysku. Kiedy wymalować to drugi raz, trzeci, piąty, dziesiąty, w końcu ta litera się wypełni i wtedy trzeba znowu jŕ przekuwaă. Natomiast na granicie szwedzkim, na Orionie stosuje sić z reguůy na ýyczenie klienta zůocenie liter prawdziwym zůotem 20 i ľ karata.

Brukowane kamieniem , cz Vlll "Woda drąży kamień"

Paradoksalnie miasto jest rozpoznawane dzięki nie zabudowanym przestrzeniom, jak pisał Bolesław Schmidt (w: Ład przestrzenny, Państwowy Instytut Wydawniczy 1981), dzięki nim “istnieje”. To place, ulice i skwery współtworzą jego wizerunek, a niezbędnym uzupełnieniem nawierzchni jest tzw. mała architektura. Organizuje ona przestrzeń, tworząc pewnego rodzaju niszę, łączącą skalę urbanistyczną miasta ze skalą zamieszkującego je człowieka. Wprowadza hierarchię w architekturze oraz buduje sekwencje znaczeniowe w strukturze wnętrza. Tworzy obyczaj życia w mieście i umożliwia powstawanie nowych rytuałów. Nie bez przyczyny zagospodarowanie terenów otwartych bywa nazywane „meblowaniem miasta”, mała architektura pełni tam analogiczną rolę do mebli w mieszkaniu  pomijając oczywiste względy użytkowe i różnice funkcjonalne  w sferze znaczeniowej warunkuje możliwość rozpoznania funkcji wnętrz oraz odczytania zwyczajów i upodobań mieszkańców. Christian de Portzamparc ujął to bardziej poetycko: widzę miasto, zewnętrzne, jako rozległe, zbiorowe wnętrze, któremu trzeba nadać rytm, przekształcić je i mieszkać w nim.Rozwojowi przestrzeni otwartej obecnie towarzyszy rewolucyjna zmiana trybu życia i sposobu pracy społeczeństwa informatycznego  coraz mniej zależnego od “miejsca”, a czasem całkiem pozbawionego z nim związku (telefonia komórkowa, Internet). Zjawiska te wymuszają potrzebę kontaktu z wolną przestrzenią o wysokim stopniu identyfikacji, jako zrekompensowanie utraconych w związku z postępem technicznym wartości. Naturalnie rośnie również znaczenie przestrzeni publicznych w wymiarze socjologicznym, staje się ona miernikiem jakości życia społeczeń-stwa, a nawet czynnikiem przyspieszającym rozwój miast. Najbardziej charakterystycznym i spektakularnym elementem „umeblowania”, o szczególnie zróżnicowanych wizualnie formach są fontanny. Swój początek wzięły od studni miejskich i wodopojów dla zwierząt  lokalizowanych w centrach i na placach targowych [fot. 1], dekorowane elementami rzeźbiarskimi - z czasem ewoluowały do form monumentalnych o wybitnych walorach artystycznych  jak słynne fontanny rzymskie. Nie tylko zadomowiły się na dobre w krajobrazie miejskim, ale podlegają ciągłej ewolucji związanej z nowymi możliwościami technicznymi. Zyskały zmiennobarwne oświetlenie, dynamiczne układy zmieniających się figur wodnych, wykorzystanie filtracji i uzdatniania wody w celu wyeliminowania rozrostu glonów oraz w sferze materiałowej stale wzbogacane są przez eksperymentalne niekiedy zastosowanie tworzyw wcześniej nie spotykanych w fontannach jak np. szkło, polerowana stal nierdzewna, tworzywa sztuczne itp. Z powodów oczywistych w niniejszym artykule uwagę swoją skupię na rozwiązaniach związanych tylko z kamieniem naturalnym.Każdy, kto spacerował brzegiem morza, niejednokrotnie zachwycił się różnorodną barwą i kształtem kamieni omywanych przez fale oraz przeżywał rozczarowanie, gdy zebrana kolekcja kamyków wysychała w kieszeni. Podobnie fontanny są miejską namiastką kojącego szumu morza, żywiołu wody - wydobywającej intensywność koloru i piękno kamiennych kształtów. W okresie zimowym bez wody zamierają. Tajemnica ich nieustannej popularności wynika z zawartej w fontannach harmonii przeciwieństw - statycznej natury kamienia i będącej w stałym ruchu  wody, szumu i ciszy, przeźroczystości i koloru, blasku i kształtu. Przyciągają wzrok i ogniskują przestrzeń, poprawiają mikroklimat betonowej pustyni miast, nawilżając i oczyszczając powietrze  pozornie nie pełnią żadnej funkcji, a jednak wydają się niezbędne i wciąż realizowane. Prezentowane poniżej przykłady fontann ukazują różnorodność form i uzyskiwanych efektów wodnych. Proponowana systematyka pomija niezwykle istotny aspekt czasu powstania obiektu, wpływający na sposób kształtowania detalu oraz wymowę ideową wystroju rzeźbiarskiego. Zaproponowano podział najprostszy na fontanny o rozbudowanej formie przestrzennej, często w charakterze rzeźby, w której woda stanowi jedynie uzupełnienie kompozycji [fot. 2 i 3] oraz obiekty, w których forma została zredukowana do minimum, tworząc przede wszystkim układy figur wodnych, w skrajnych przypadkach - tryskających bezpośrednio z nawierzchni [fot. 4]. Przykładem takiej fontanny jest obiekt zrealizowany na rynku w Polkowicach (na fotografii nr 5 - prezentowana po wyłączeniu wody).Pod względem  efektów wodnych można wyróżnić fontanny wykorzystujące grawitacyjny spływ wody, w których ukształtowanie elementów kamiennych warunkuje ostateczny efekt wizualny [fot. 6] oraz takie, w których efekt jest całkowicie niezależny od kształtu, często dynamiczny - wynikający z kompozycji dysz zasilanych wodą pod ciśnieniem [fot. 7]. Oczywiście nie istnieje jednoznacznie określona granica tak stworzonych podziałów, a raczej otwiera szerokie spektrum możliwości pośrednich  wyznaczonych między omawianymi skrajnościami. W ogrodach zamku w Książu można podziwiać wodospad z piętrzącymi się na zboczu wzgórza kaskadami kształtowanymi w sposób geometryczny [fot. 8], swoim kształtem nie pozostawia wątpliwości co do „nienaturalnego” pochodzenia. Przelewająca się woda nie tworzy jednak specjalnie wyreżyserowanych efektów. Inaczej jest w Pradze na placu Wacława, przed budynkiem Muzeum Narodowego [fot. 9]. Tam woda przelewa się w sposób zorganizowany, podlegający rygorom kompozycji. Specjalnie ukształtowane kamienne brzegi, zastosowane w niecce „falochrony” z pasów blachy  zapewniające równomierny spływ wody, tworzą regularną formę zbudowaną z wielu strumieni. Pod względem wizualnym są to dwa zupełnie różne obiekty, pod względem technologicznym obie fontanny działają na tej samej - bardzo prostej zasadzie. Do zasilania zastosowano jedną pompę tłoczącą wodę do niecki górnej skąd następuje grawitacyjny spływ. Zasada „wodospadu” stosowana była również w tradycyjnych fontannach w kształcie kielicha, z którego wyrastał następny i następny [fot. 10]. Interesujące były sposoby kształtowania przelewów  gładkie [fot. 11], z podziałem na strumienie, w formie zdobionych rzygaczy [fot. 12 i 21] itp. Współczesną fontanną o skromnym budżecie - wykorzystującą powyższe doświadczenia jest obiekt zrealizowany na rynku w Strzegomiu [fot. 13  według projektu autora]. Element centralny fontanny ukrywa w cokole pompę zatapialną, a jego skomplikowanie ukształtowane zwieńczenie tworzy różne efekty wodne, bazujące na jednej dyszy centralnej. Spadająca z gejzeru woda rozdziela się na cztery strumienie narożne (specjalnie nacinanymi wyżłobieniami) oraz zasila cztery kamienne czasze, z polerowanym brzegiem, skąd spływa tworząc cienką przezroczystą powierzchnię wody. Dodatkowy efekt wizualny tworzą kontrastowe zestawienia barw mokrych płaszczyzn polerowanych granitów. Przykładem fontanny o podobnej formie natomiast całkiem odmiennych założeniach technologicznych jest obiekt zrealizowany na placu Przyjaźni w Słubicach. Został on wyposażony w komorę techniczną ze zbiornikiem przelewowym, z zainstalowanym układem trzech pomp. Umożliwiło to nie tylko stworzenie zmiennych układów figur wodnych ale i wykonanie rynny przelewowej po obwodzie niecki. Woda spływa przez przelew do niecki dolnej skąd rurami powraca do zbiornika wyrównawczego  zamykając obieg. Całość została wykonana z granitu strzegomskiego z wykorzystaniem faktury polerowanej w miejscach przelewów i groszkowanej na płaszczyznach „suchych”. Elementy kamienne obrabiane były ręcznie [fot. 14] i dopasowywane wielokrotnie na sucho [fot. 15]. Znaczne rozmiary fontanny wymagały dużej wyobraźni i pomysłowości wykonawcy - przy opracowaniu technologii montażu i obróbki oraz łączenia monolitycznych elementów [fot. 16 i 17 - tego trudnego zadania podjął się zakład kamieniarski pana Zwierzyńskiego z Kębłowa pod Wolsztynem].Wybór formy oprócz możliwości technologicznych zależy w dużej mierze od kontekstu architektonicznego i zawsze od przewidzianego budżetu. Sama woda i światło ze względu na swój „niematerialny” charakter nie ingerują w przestrzeń w sposób trwały, są więc łatwiejsze do zaakceptowania w przestrzeni staromiejskiej o ukształtowanej strukturze, podlegającej ochronie konserwatorskiej, co ciekawe łatwo zyskują wielu zwolenników mimo odważnych współczesnych form [fot.18] i często  intensywnych efektów świetlnych.Budulec jakim jest naturalny kamień  powinien w architektonicznej (czy też rzeźbiarskiej) formie odzwierciedlać jego cechy naturalne, jako tworzywa szlachetnego. Niezależnie czy zostanie wykorzystany w formie nieobrobionej [fot. 19], czy rzeźbiarsko przetworzonej [fot. 20]  powinien zachować miękkość form i charakterystyczną powierzchnię. Interesujące są przykłady naturalnie przełamywanych, czy też surowo łupanych elementów  kontrastujących z polerowanymi płaszczyznami. Natomiast kamienne okładziny w formie płytek zdradzają techniczną stronę rozwiązań, często demaskują niewskazane oszczędności lub niską jakość wykonawstwa, również negatywnie wpływają na trwałość obiektu. Odcinkowo tworzone łuki i wyraźny rysunek fug nigdy nie dodają uroku. Formy organiczne natomiast zachęcają do dotykania, posiadają wewnętrzne ciepło.

Bawarski skarp- wapień Solnhofen

                                        

Od czasów rzymskich po XXI wiek
Niewielka, blisko trzydziestotysięczna, miejscowość Solnhofen leży na Wyżynie Bawarskiej na południu Niemiec. Rozgłos i to nie tylko w kraju, ale i za granicą przyniósł jej występujący tu niezwykły wapień, którego złoża eksploatowane są, jak głoszą różne przekazy, aż od czasów rzymskich. Rzymianie wykorzystywali go do wykonywania posadzek, dachów, tablic pamiątkowych oraz jako kamień murowy, czego dowody znajdują się w miejscowościach Pfünz nad rzeką Altmühl, Weissenburg i Gunzenhausen. Przykłady zastosowania kamienia z Solnhofen z czasów późniejszych oddziela od wyżej wspomnianego okresu wykorzystywania go przez Rzymian długi odcinek czasu, w którym losy bawarskiego skarbu nie są znane. Nie ma także jak dotąd żadnych dowodów na to, kiedy ów kamień znów stał się potrzebny, tak więc żadna data nie rozgranicza czasów najdawniejszych od tych, które są bliższe współczesności.Różnego rodzaju domysły sugerują, iż ponowne jego wydobycie musiało przypaść na połowę XV wieku, skąd pochodzą informacje o handlu „Kelheimer Platten”, jak w owym czasie nazywano bawarski wapień. Ta nieco myląca nazwa pochodziła od miejsca jego załadunku, miejscowości Kelheim nad Dunajem, skąd wędrował on statkami do południowoeuro-pejskich państw. Jedną z pamiątek tamtego czasu istniejącą do dziś jest posadzka słynnej świątyni, dziś zamienionej na muzeum, Hagia Sophia w Stambule, której wiek określa się na pięćset lat. Inne, liczne stosunkowo dowody eksploatacji złóż kamienia wokół miejscowości Solnhofen znajdują się w obiektach sakralnych i świeckich z okresu późnego średniowiecza, a także w muzeach na terenie Niemiec, gdzie zgromadzono płaskorzeźby i epitafia świadczące o wykorzystywaniu tego materiału do celów rzeźbiarskich. Pierwsze udokumentowane dowody wydobycia kamienia Solnhofen pochodzą z XVII wieku. Wtedy to właśnie, dokładnie w roku 1668, rodzina Arauner rozpoczęła eksploatację złoża, nieco później wchodząc w koligacje rodzinne, co w efekcie dało nazwę firmy Arauner und Fleckinger. W nowym układzie przetrwała do roku 1857, w którym powstało nowe ciało gospodarcze o nazwie Solnhofer Aktien Verein. Światowy rozgłos przyniosło mu wynalezienie przez Aloisa Senefeldera litografii, nowej techniki drukarskiej, w roku 1796, wykorzystującej szczególne właściwości kamienia z Solnhofen, która do dziś znajduje zastosowanie we współczesnej grafice artystycznej. Czasy współczesne przyniosły fuzję firm funkcjonujących na terenie Solnhofen w roku 1995. Powstał nowy podmiot gospodarczy o nazwie SBI (Solnhofer Bodenplatten Industrie), w którego gestii znalazło się pięćdziesiąt procent tutejszych zasobów.

Zastosowanie
Prezentowany bawarski materiał kamienny jako produkt techniczny do rozmaitych zastosowań budowlanych proponowany jest przez producenta w kilku wariantach. Można go kupić w wersji naturalnej, czyli tak jak występuje on w złożu, bez jakiejkolwiek obróbki, a także w formie płytek szlifowanych, drobno szlifowanych oraz polerowanych. Rzadko spotykaną cechą wapienia Solnhofen jest powierzchnia poszczególnych płytek wyjmowanych ze złoża. Nie wymaga ona bowiem żadnej obróbki pod kątem wyeliminowania zagrożenia zbyt śliską powierzchnią, która z natury jest antypoślizgowa, dzięki czemu płytki od razu można montować na posadzce. Mimo to producent zlecił wykonanie testu antypoślizgowego, na podstawie którego wydano certyfikat, w którym potwierdzone zostały antypoślizgowe właściwości płytek wapienia Solnhofen we wszystkich wersjach. Certyfikat ma sygnaturę 3874/78/2 i spełnia wymagania normy. Kamień nadaje się w zasadzie tylko do wykładania we wnętrzach. W zastosowaniu zewnętrznym możliwe jest użycie go jedynie w miejscach, gdzie nie będzie miał styczności z wodą. Niespełnienie tego warunku grozi rozsadzeniem płytek w temperaturach poniżej 0 °C. Wapień Solnhofen jest bowiem bardzo twardy i ma problemy z oddawaniem zaabsorbowanej wody. Dobrze sprawdza się jako oblicówka ścian wewnętrznych oraz materiał na kominki, w tym ostatnim przypadku zachowuje się jak każdy inny kamień w warunkach wysokiej temperatury. Z pewnością za zaletę należy uznać jego znakomitą zdolność do komponowania się z drewnem, o czym świadczą liczne przykłady takiego właśnie wykorzystania, m.in. w fitness clubie w Hoyerswerda. Wykonuje się z tego materiału również schody, do czego używa się kamieni o większych gabarytach, sięgających nawet dwu metrów długości. Jako element schodów stosowany jest jako stopień lub podstopień. Innym zastosowaniem kamienia Solnhofen są kamienne grzejniki, produkowane w działającej w powiązaniu z kopalnią firmie Henle. Producent zapewnia, że tak jak w przypadku grzejników tak i w zastosowaniu na posadzkę z ogrzewaniem podłogowym wapień Solnhofen sprawdza się znakomicie, dzięki homogenicznej strukturze, co powoduje równomierne rozkładanie się ciepła. W składzie chemicznym nie zawiera żadnych szkodliwych dla zdrowia elementów. Kamień w wariancie naturalnym jest sortowany ze względu na grubość wyjmowanych ze złoża płyt, których jakość sprawdzana jest metodą na ucho, przez proste uderzenie narzędziem. Jeśli wydany przez nie dźwięk jest czysty, dźwięczny wówczas są one akceptowane do dystrybucji, jako w pełni wartościowe. Producent oferuje płytki wapienia w naturalnej postaci w następujących grubościach: 8-12 mm, 13-19 mm, 20-25 mm, 26-29 mm, 36-50 mm. Oferta obejmuje również wariant szlifowany i w tym przypadku firma dokonuje formatowania i kalibracji, co z oczywistych względów znajduje odzwierciedlenie w cenie. Formatowanie wyko-nywane jest na dowolny wymiar od 15x15 mm do 70x70 mm, natomiast kalibracja wykonywana jest w trzech rozmiarach: 7, 13, 16 mm. W przy-padku modelowania płytek przygotowywane są następujące wzory: rzymski,  sześcio- i ośmiokątne formaty oraz dowolne, na indywidu-alne zamówienie. Grubość tych płytek kształtuje się następująco: 7-9 mm; 9-12 mm (ścienne), 13  20 mm; 18  30 mm (podłogowe), 25  40 mm (stopnie schodowe), 13  20 mm (podstopnie), 19  24 mm (parapety). Mogą mieć nadane różne powierzchnie: naturalną, lekko przeszlifowaną, szlifowaną, polerowaną na mat. Producent oferuje również wariant płytek ekskluzywny, czyli kalibrację na jedną grubość
Układanie posadzki Płytki wapienia Solnhofen układa się przy zastosowaniu specjalnego kleju do kamienia naturalnego. Tego rodzaju plastycznych mas klejowych jest sporo na rynku, z wyborem nie powinno być więc problemu. Do układania płytek niekalibrowanych o grubościach w przedziale 8-12 mm klej musi być plastyczny, tak by można było wypełnić wszelkie nierów-ności płytek. Zaprawę klejową rozprowadza się 10-milimetrową patką grzebieniową, po czym na tak przygotowany podkład kładzie się płytkę wapienia Solnhofen. Przed rozpoczęciem fugowania klej powinien całkowicie wyschnąć, a kiedy to już nastąpi, wyschniętą powierzchnię należy zabezpieczyć impregnatem do kamienia naturalnego. Dopiero wówczas można przystąpić do fugowania. Fugę wykonuje się z cementu do kamienia naturalnego, zmieszanego z piaskiem kwarcowym. Koniecznie musi być to plastyczna fuga, dlatego najlepiej przygotować ją z trasszementu - pod taką nazwą występuje ona w Niemczech, w Polsce najlepiej wykorzy-stać cement puculanowy, zaliczany do szlache-tniejszych środków wiążących. Zupełnie nie nadaje się do tego celu zwykły cement. Jego użycie spowoduje wystąpienie wykwitów na kamieniu, a z czasem kamień będzie się rozpa-dał, gdyż nie jest odporny na agresywne oddzia-ływanie cementu niskiej klasy. Ta cecha zwy-kłego cementu w odniesieniu do kamienia naturalnego jest dość powszechnie znana. Wracając do czynności wokół nowo układanej posadzki - po całkowitym wyschnięciu fugi czynność impregnacji należy powtórzyć.
Trzeba przy tym pamiętać, że jeżeli fugowanie wykonywać na mokry impregnat wówczas bardzo prawdopodobne jest, że fuga rozpłynie się razem z impregnatem i nie będzie widać faktury oraz koloru płytki. Na koniec warto dodać, że paradoksalnie z czasem wartość estetyczna kamienia się zwiększa.
Czyszczenie: Utrzymanie w czystości posadzki z bawarskiego wapienia nie nastręcza żadnych problemów. Wystarczy jedynie woda i mydło. Dla bezpieczeństwa kamienia ważne jest, by nie używać do czyszczenia żadnych detergentów.

Materiał jakich mało
Jak przystało na nieprzeciętny materiał, wapień Solnhofen znalazł zastosowanie nawet w najodleglejszych miejscach na mapie świata. Ślady jego zastosowania znaczą nie tylko budowle na terenie całych Niemiec i krajów przyległych, w tym również Polski, gdzie posadzki z bawarskiego kamienia układano m.in. we Wrocławiu w budynku politechniki, czy w kościele w Lubaniu. Na liście referencyjnej znajdują się także tak egzotyczne kraje jak Turcja, Indonezja, Japonia. Kamienie pochodzące z kopalni w Solnhofen układano w bardzo zróżnicowanych ilościach od kilku metrów po realizacje idące w tysiące metrów kwadratowych. Ponieważ tradycje stosowania tego kamienia sięgają głęboko w przeszłość wymienianie obiektów, w których zastosowano bawarski wapień przez całe stulecia, rozmijałoby się ze zdrowym rozsądkiem, zważywszy, że tylko współczesne realizacje stanowią bardzo pokaźną listę. Dość powiedzieć, że kamieniem z Solnhofen interesują się wzięci architekci
z Japonii, Austrii, Węgier, Holandii o Niemczech nie wspominając.   

Dystrybutorzy na Polskę:
1. Reskon-Kamień Naturalny
Sp. z o.o.
ul. Magazynowa 6
25-565 Kielce
tel. 041 331 16 65
faks 041 332 38 04
e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
2. E.C.B. Spółka z o.o.
ul. Daszyńskiego 61
59-900 Zgorzelec
tel. 075 77 13 136
tel./faks 075 77 56 782
3. Granit  Mar
ul. Traugutta 62
64-000 Kościan
tel./faks 065 51 32 929

Strzelin: Nowy właściciel JP- Kopalnia Granitu Sp.z o.o.(lll)

Poprzedni właściciel kopalni Strzelin, firma Granitex, zakończył swe gospodarowanie strzelińskim złożem granitu w początkach roku 2004. Akt notarialny z dnia 26 lutego 2004 roku ustanawiał nowego właściciela kopalni, którym stał się od tego momentu znany w całym kraju potentat na rynku kamieniarskim, firma JP Centrum Obróbki Granitu Spółka z o.o. z Ostrowca Świętokrzyskiego. W spadku po byłym właścicielu, nowy, występujący pod nazwą JP  Kopalnia Granitu Sp. z o.o., przejął obszar wraz ze złożem o łącznej powierzchni ponad 80 hektarów. Niezwłocznie po uzyskaniu zezwoleń wprowadzono nowe, wydajne maszyny i  rozpoczęto wydobycie oraz przerób granitu. Nowoczesny sprzęt wydobywczy zaangażowany w produkcję to wiertnice firmy Marini, Tamrock, 45-tonowe i 17-tonowe ładowarki Caterpillar. Kostkę brukową produkuje się teraz na linii technologicznej wyposażonej w łupiarki firmy MEC w następujących asortymentach: 4/6 cm, 8/11 cm, 15/17 cm oraz w wymiarach na indywidualne zlecenie. Prace rzeczywiście ruszyły z kopyta, ponieważ place składowe kopalni zapełniły wysokiej jakości bloki, formaki, kostka, krawężniki, kamień murowy itp. Inwestycje widać dziś w Strzelinie na każdym kroku, poza sprzętem zmodernizowano budynek biurowy, w nieodległej przyszłości zniknąć mają też pozostałości sprzed kilkudziesięciu lat, które mają w całości zastąpić nowoczesne urządzenia i maszyny. Władze kopalni chcą ambitnie nawiązać do świetnych jej tradycji, kiedy Strzelin należał do liderów wśród producentów w kraju kostki granitowej, formaka, krawężników, oporników, kamienia murowego, jak i wielkogabarytowych bloków i wiele na to wskazuje, że im się to uda. Plany przewidują osiągnięcie wydobycia na poziomie 100.000 ton masy skalnej w skali roku, co przy obecnych zasobach złoża powinno wystarczyć na około pięćset lat eksploatacji. Na dziś już JP Kopalnia Granitu Sp. z o. o. dysponuje dobrze zorganizowaną siecią dystrybucji obejmującą cały kraj. Doświadczony dział sprzedaży, znający potrzeby i gust odbiorców, posiada na stanie magazynowym cały asortyment produkcji najwyższej jakości. Dzięki sprawnej logistyce towar jest w zasięgu ręki, a współpraca z dużymi, profesjonalnymi firmami spedycyjnymi zapewnia ciągłość dostaw do naszych odbiorców.

Carriére de Rothbach na skrzyrzowaniu tradycji i nowoczesności

Historia kopalni czerwonego piaskowca we francuskiej miejscowości Rothbach, leżącej tuż przy granicy z Niemcami, sięga początków XX wieku. Wtedy to zaczęto na skalę przemysłową eksploatację złoża piaskowca na porośniętych lasem okolicznych wzgórzach. Złoże w Rothbach było wykorzystywane wcześniej ale w znacznie mniejszym stopniu, a kamień stosowany był lokalnie jako materiał do budowy tutejszych kościołów oraz domostw, nadając im charakterystyczny czerwony, w odcieniu rdzy, wygląd. Leżąca na pograniczu dwóch sąsiadujących ze sobą narodów (Niemiec i Francji) kopalnia nie była w stanie rozwinąć swojego potencjału aż do roku 1964, kiedy to w jej posiadanie wszedł Charles Loegel. To on rozpoczął eksploatację złoża na skalę przemysłową. Od tego też momentu prace nabrały tempa a nowatorskie pomysły nowego właściciela firmy uczyniły z kopalni prężnie działający biznes. Le grés de Rothbach (piaskowiec z Rothbach) zyskał sobie renomę ze względu na swoją niepowtarzalną barwę do złudzenia przypominającą zdjęcia, jakie mogliśmy oglądać z marsjańskiej sondy Pathfinder. Obecnie głównym przedmiotem działalności kopalni jest pozyskiwanie bloków piaskowca co stanowi 80% całej sprzedaży. Tak silne nastawienie produkcji wyłącznie na sprzedaż bloków jest charakterystyczne dla kraju franków, gdzie mamy do czynienia z silną specjalizacją. Kopalnie takie, jak ta w Rothbach koncentrują swoje siły na dostarczaniu bloków zakładom obróbczym, które przerabiają je i kierują na rynek budowlany. Zakłady obróbcze przerabiają wydobywany w Rothbach piaskowiec na elementy elewacji budynków, posadzki, boniówkę, elementy konstrukcyjne mostów, obramowania drzwi oraz okien, parapety. Standardem jest też dostarczanie ciosanego piaskowca na elementy murów i murków. Mając tak specyficzny materiał właściciele kopalni Rothbach, obecnie kierują nią bracia Loegel, mogą utrzymywać dobry poziom cen swoich bloków. Co więcej materiał ten zyskuje na popularności w związku z faktem powracania do tradycji. Coraz więcej prowadzonych jest również prac restauracyjnych. Warto tutaj wspomnieć, iż najbardziej cenionym osiągnięciem właścicieli kopalni jest wykorzystanie ich materiału do renowacji katedry w Strasburgu. Do prac specjalnych, kopalnia wykorzystuje działający w jej obrębie mały zakład obróbczy. Tutaj prowadzone są prace pod szczególnego rodzaju zlecenia wymagające zastosowania precyzyjnej obróbki. Sama kopalnia ma również wiele nowatorskich rozwiązań a na szczególną uwagę zasługuje maszyna, której konstrukcja wprowadzona została przez Charles'a Loegela bazująca na wysokociśnieniowej pompie własnego patentu. Maszyna ta obecnie dopracowywana jest ze znanym niemieckim producentem maszyn firmą Spielvogel. (Więcje informacji o maszynie Czytelnicy ŚK znajdą w numerze 4 (29) 2004 w artykule pt. “Spielvogel: Rekin a akcji”).

Nowoczesne deszczownice do traków do granitu

Wahadłowe wielopiłowe traki do granitu w aktualnej do dziś koncepcji konstrukcyjnej rozpoczęły pracę w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia. Przecieranie bloku twardego kamienia przy pomocy pił stalowych (w pierwszych trakach było to 5 - 10 pił) wymagało podawania na przecierany blok mieszanki ściernej. Pierwsze traki wahadłowe funkcjonowały na mieszance piasku kwarcytowego z wodą, grubość pił wahała się od 6 do 10 mm, a opad od 1,2 cm/h dla kamieni miękkich (marmury, trawertyny) do 0,5 - 1 cm/h dla kamieni twardych (granitów).Podawanie piasku do mieszanki ściernej odbywało się najpierw całkowicie ręcznie i najważniejsze w procesie cięcia było ucho trakowego, który z charakterystycznego odgłosu przecinania bloku decydował o zagęszczaniu mieszanki. W tak prymitywnym układzie traki pracowały do lat 40. ubiegłego wieku pomimo to liczba wyprodukowanych płyt granitowych pozwoliła na wprowadzenie szerokim frontem granitu do budowli reprezenta-cyjnych i monumentalnych (np. wybudo-wany w latach 30. dworzec kolejowy Milano Centrale). W zachowanych z tamtych czasów dokumentach technicznych zaciekawia fakt poświęcenia znacznie większego nakładu czasu i pracy na obróbkę (szlifowanie, docinanie) przetartych płyt granitowych niż na samo cięcie na traku. W ten sposób trak z ręcznym dosypywaniem piasku wydawał się maszyną bardziej wydajną niż ówczesne, pracujące bez narzędzi diamentowych, szlifierki i cyrkularki. Po II wojnie światowej w związku z odbudową zniszczonych miast wzrosło zapotrzebowanie na obrobione płyty granitowe. Producenci traków wahadłowych (we Włoszech, Francji i Niemczech) rozpoczęli powiększanie i unowocześnianie samej konstrukcji traka. Pierwszą znaczącą zmianą w podawaniu mieszanki ściernej było zastąpienie piasku kwarcowego przez drobne opiłki i okruchy metalu nazwane później piaskiem żeliwnym lub staliwnym. Pozwoliło to na znaczne zwiększenie opadu cięcia traka. Problemem pozostało podawanie mieszanki w obiegu zamkniętym oraz dokładniejsza kontrola jej składu. Konstrukcją zastępującą całkowicie ręczne podawanie śrutu było koło czerpakowe z kubełkami nabierające mieszankę spływającą spod traka i podającą ją na cięty blok. Koła takie funkcjonowały w końcu lat 40. i na początku lat 50. kiedy to przestały wystarczać z powodu stale zwiększającej się szerokości traka i ilości pił. Głównym problemem, z jakim stykali się konstruktorzy poszukujący nowych rozwiązań, była bardzo wysoka ścierność mieszanki, atakująca nie tylko przecierany kamień, ale i wszystkie stykające się z nią metalowe elementy. Przełomem stało się wprowadzenie na początku lat 50. przez firmę Perissinotto SpA z Mediolanu najpierw samej ogumowanej pompy wirowej do transportu mieszanki ściernej, a potem kompletnego urządzenia do przygotowywania i podawania mieszanki na trak. Doskonalący się stale podawacz masy trakowej zawiera jako główne elementy następujące urządzenia:

-ogumowana pionowa pompa trakowa umieszczona w studzience, do której spływa mieszanka spod traka;

-system gumowych przeciwściernych przewodów oraz ogumowanych przeciwściernych zaworów;

-płuczka oparta na zasadzie cyklonu sterująca składem mieszanki;

-umieszczona nad trakiem deszczownica rozprowadzająca mieszankę na cięty blok;

-elektryczna a w najnowszych wersjach elektroniczna szafa sterująca, która jest wzbogacana o urządzenie do automatycznej kontroli stanu mieszanki.

Gwałtowny rozwój konstrukcji trakowych spowodował unowocześnianie i powiększanie wszystkich elementów podawacza, który musiał sprostać takim wyzwaniom konstruktorskim jak traki o roboczej szerokości cięcia 7,5 m pracujące przy obsadzie 250 300 pił. W tych gigantycznych trakach pompy osiągnęły moc silnika 75 kW i więcej, przewody podające zaś osiągnęły średnicę roboczą 250 mm.Przy stale zwiększającej się szerokości traka główną rolę równomiernego dostarczania mieszanki trącej na blok przejmuje konstrukcja zwana deszczownicą. Pierwsze prymitywne deszczownice w postaci prostych korytek stalowych z otworami szybko wykazały swą nieodporność na ścieranie i skłoniły do poszukiwania bardziej trwałych rozwiązań. Naturalną tendencją były próby użycia odporniejszych na ścieranie wykładzin gumowych wraz z różnego rodzaju systemami zapewniającymi równomierne rozdzielanie mieszanki na trak. Skonstruowano między innymi deszczownicę w kształcie obrotowej karuzeli, jednak obecnie przeważają konstrukcje o gabarytach prostokątnych, poruszane korbowodowym napędem w poprzek głównej osi traka. Rozwiązanie to pozwala na równomierne rozprowadzanie mieszanki na trakach o bardzo wielkiej szerokości. Trudny problem rozdzielenia w postaci deszczu mieszanki podawanej przez pompę pod ciśnieniem rozwiązała firma Perissinotto SpA konstruując ciśnieniowe deszczownice poliuretanowe. Zasadą tej deszczownicy jest wykorzystanie ciśnienia pompy w całym przebiegu aż do końcowych otworów spustowych.

-wózek i napęd mechaniczny z silnikiem, przekładnią i korbowodem;

-rozdzielacz główny “T” o średnicy zasilania 125 250 mm (aluminium z wykładziną poliuretanową) odbierający mieszankę z pompy;

-przewody rozprowadzające: dla traków do szerokości 3,5 4 m - 2 szt.; przy trakach o szerokości 4 7,5 m - 4 szt. wraz z piętrową konstrukcją;

-zbiorniki pośrednie z wykładziną zakończone zatyczkami rewizyjnymi;

-kanały rozprowadzające w postaci rur poliuretanowych ze skierowanymi w dół otworami spustowymi od 4 do 8 szt. przy każdym zbiorniku pośrednim.W porównaniu do deszczownic starego typu (otwarte korytka stalowe, ogumowane rury zasilane z bezciśnieniowego zbiornika nad trakiem etc.) poliuretanowa ciśnieniowa deszczownica PEMO odznacza się następującymi zaletami:

-pionowy rozdział mieszanki (na dwóch lub trzech poziomach zależnie od modelu) gwarantuje równomierne rozprowadzenie mieszanki na całej szerokości traka, natomiast specjalnie dobrany przekrój zamkniętych kanałów poliuretanowych zapewnia równomierne rozprowadzenie na długości traka;ranej przez silnik traka i silnik pompy. Ponad 150 traków w różnych krajach świata jest już wyposażonych w deszczownice nowego typu (w tym traki o szerokości 7,5 i 7 m).W Polsce pracuje aktualnie 10 traków z poliuretanowymi deszczownicami ciśnieniowymi PEMO, w tym 2 nowe traki o szerokości cięcia 4,20 m. Dane uzyskane od tych użytkowników, którzy wymienili w starych trakach tradycyjny model deszczownicy na nowy system, potwierdzają wszystkie wyżej wymienione korzyści.

-możliwość cięcia przy obniżonej gęstości mieszanki i zawartości śrutu stalowego (zazwyczaj parametry te są celowo zawyżane dla zwiększenia wydajności cięcia, lecz ceną tego jest większe zużycie śrutu, energii oraz pomp i wykładzin gumowych);

-użyty na wykładziny i konstrukcję deszczownicy poliuretan wykazuje znikomą adhezję do przepływającej mieszanki, znacznie mniejszą niż guma. Powoduje to znikome zużycie rur i prawie całkowite wyeliminowanie remontów. Na przykład kanał deszczownicy użytkowanej w traku przez 4 lata nie powiększył swej wewnętrznej średnicy nawet o 5%!

-gładkość poliuretanu, specjalnie dobrany przekrój kanałów i wielkość otworów zapewniają bardzo małą podatność na zatykanie przez ciała obce;

-dokładne dane porównawcze z cięcia po wymianie deszczownicy wykazują zmniejszenie zużycia śrutu, lepszą jakość płyt oraz znaczne obniżenie energii elektrycznej pobie

                                

Powyższa tabela podaje orientacyjnie dane pomp i deszczownic dopasowanych do traków o różnych szerokościach

O "brenioku"-zdań kilka

W dolinie Brennicy, niedaleko Skoczowa, ulokowała się jedna z najpiękniejszych wsi Beskidu Śląskiego Brenna. Otoczona od południowego-zachodu pasmem Równicy, a od północnego-wschodu przez pasmo Cisowy Wielki, ciągnie się na długości kilku kilometrów. Jest to miejscowość znana w środowisku kamieniarskim, nie tylko z walorów turystycznych, ale również z odbywających się tu spotkań organizowanych przez ZPBK. Będąc w Brennej nie trzeba szczególnie wyostrzać wzroku, żeby zauważyć wszechobecność szaro-zielonkawego piaskowca zastosowanego w ogrodzeniach, podmurówkach i na elewacjach domów. Jest to kamień o skromnej, lecz eleganckiej barwie, idealnie zharmonizowany z okolicznym krajobrazem i architekturą. Widać po prostu, że jest to materiał miejscowy- właśnie “breniok”, jak go tu nazywają, łamany w pobliskich kamieniołomach. Beskid Śląski, jak całe Karpaty Zewnętrzne, zbudowany jest z utworów fliszowych, czyli naprzemian-ległych ławic piaskowców, mułowców i łupków ilastych (niekiedy również zlepieńców i margli) nagromadzonych w głębokim morzu i sfałdowanych następnie w wyniku ruchów górotwórczych orogenezy alpejskiej. Nie ma w tym miejscu potrzeby opisywać skompliko-wanej budowy i wydzieleń litologicznych Beskidu, tym niemniej nawet w skromnym szkicu nie da się uniknąć terminów stosowanych powszechnie w geologii. W omawianym regionie największe znaczenie surowcowe mają górnokredowe warstwy godulskie osiągające tu miąższość ponad 2000 metrów. W ich budowie przeważają piaskowce przy podrzędnej ilości łupków. Wśród piaskowców godulskich wydziela się trzy poziomy różniące się wykształceniem litologicznym i co za tym idzie znaczeniem surowcowym. Piaskowce z poziomu dolnego wykorzystywane są głównie do celów drogowych (kamień łamany, tłuczeń, kliniec, grysy) ze złóż zlokalizowanych w dolinie Wisły między Ustroniem a Wisłą Malinką (np. Obłaziec-Gahura). Piaskowce poziomu środkowego, stanowiące doskonały bloczny materiał budowlany o wysokich walorach dekoracyjnych, wydobywane są w rejonie Brennej. Występują one w grubych i średnich ławicach, wykazujących niewielki stopień spękania, o miąższości do 3,0 metrów, z podrzędnym udziałem łupków. Są przeważnie średnio- i drobnoziarniste, barwy szaro-zielonkawej lub szarej z odcieniem niebieskawym. W składzie mineralnym dominuje kwarc (do 75,5 %), a poza nim występują: skalenie, miki, glaukonit i okruchy skał obcych. Charakterystyczny dla tych piaskowców odcień zielonkawy pochodzi od glaukonitu - minerału charakterysty-cznego dla środowiska morskiego. Ilasto-krzemionkowo-wapniste lub ilasto-krzemionkowe spoiwo pozwala na łatwą obróbkę. Cechy wytrzymałościowe i fizyczne piaskowców określone w poszczególnych złożach pozwalają je zakwalifikować jako twarde lub średnio twarde. Najmniej korzystnie przedstawia się wytrzymałość na ściskanie, która mieści się w granicach 60-120 Mpa i określana jest jako średnia. Z kolei pozytywne cechy to mała nasiąkliwość (0,5-5,0 %) i mała (0,250,5 cm) lub średnia (0,5-0,75 cm) ścieralność. Mrozoodporność przeważnie jest całkowita, rzadko dobra. Wymienione parametry pozwalają na wykorzystanie do okładzin pionowych zewnętrznych i wewnętrznych, natomiast już nie zawsze do wykładzin poziomych zewnętrznych. Tym niemniej o twardości “brenioka” świadczy powszechne niegdyś stosowanie ich do wyrobu żaren. Jeszcze dziś podobno można znaleźć u niektórych mieszkańców Brennej takie “młynki” do mielenia ziarna. Eksploatacja piasko-wców godulskich ma długą tradycję. Już w 1880 roku w “Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego” napisano: “Beskidy Śląskie rzęsistemi lasami porosłe, obfitują w drzewo na opał i budulec, w zwierzynę, rudę żelazną, kamienie młyńskie, ciosowe, brukowe i budowlane”. Piaskowce ciosowe wydobywane w rejonie Brennej spotkać można najczęściej w obiektach miejsco-wości beskidzkich (Ustroń, Wisła, Szczyrk) i nieodległym Cieszynie, Skoczowie czy Bielsku-Białej. Jednak znaczenie tego materiału jest ponadlokalne - to najbardziej znany rodzaj piaskowców karpackich, który zastosowano również między innymi w Warszawie (np. Pałac Kultury i Nauki, Trasa Łazienkowska, stacje metra, budynek Telewizji Polskiej), Krakowie, Częstocho-wie, Wrocławiu, czeskiej Ostrawie i w Niemczech. Ewidencja kopalin aktualnie obejmuje 10 złóż z rejonu Brennej, o łącznych zasobach ponad 61 mln ton, przy czym eksploatacja prowadzona jest w pięciu kamieniołomach. Największy zakład górniczy znajduje się na złożu “Głębiec”, którego użytkownikiem jest “Petra Polska” Sp. z o.o. Wydobycie w “Głębcu” prowadzone było długo przed wojną. Trudny dojazd do kamieniołomu odbywa się stromą, kilkukilometrową drogą leśną. Niegdyś pokonywały ją wozy konne, obecnie potężne samochody ciężarowe. Trud sforsowania zbocza góry Czupel kończy widok wysokiej ściany eksploatacyjnej (do 60 m), na której widoczny jest przekładaniec ławic piaskowca i łupków zapadających w kierunku południowo-zachodnim pod kątem około 350. “Urabianie bloków odbywa się ręcznie przy pomocy wiercenia otworów, klinów, młotów, kilofów i łopat. Większość urobku wydobywana jest w formie bloków do dalszej obróbki na elementy kamieniarskie” - tak było czterdzieści lat temu i niewiele się zmieniło dzisiaj. Podstawową działalnością jest wydobycie prowadzone w okresie maj - wrzesień. “Jak się kamień omrozi, to bloki pękają” - twierdzą doświadczeni kamieniarze zatrudnieni w zakładzie. Roczna wielkość wydobycia wynosi w ostatnich latach w granicach 9 (w 2001 r.) - 15 tys. t (2000 r.). Obróbka prowadzona jest na niewielką skalę, głównie zimą. Większe zamówienia realizowane są w dobrze wyposażonym zakładzie w Mucharzu. Produkcja obejmuje elementy płytowe (płyty okładzinowe elewacyjne, posadzki, stopnie schodów monolitycznych, podokienniki zewnętrzne) i łupane (elementy łupane z płyt tartych, kamień łupany, kostka brukowa). Wśród realizacji licznych obiektów, którymi firma “Petra Polska” może się pochwalić, jest Centrum Kultury i Techniki Japońskiej w Krakowie, reprezentacyjne budynki przy alei Unten den Linden w Berlinie, a ostatnio blok B Telewizji Polskiej w Warszawie.Pozostałe czynne kamieniołomy eksploatowane są na niewielką skalę, przeważnie na potrzeby lokalnych zakładów kamieniarskich, których właściciele korzystają z własnych złóż. Wielkość wydobycia w poszczególnych łomach nie przekracza 0,5 tys. ton rocznie. Bogata tradycja kamieniarska kontynuowana jest w kilku zakładach funkcjonujących w Brennej. Z większych wymienić można: “KamTex” Adama Bojdy, “Budokam” J. Śliwki i M. Czupalli, “Kamieniarstwo budowlane” Józefa Madzi. Większość zamówień (około 70 %) obejmuje łupankę na elewacje i ogrodzenia. Oferowane są także kominki, obramienia okienne itp. Większość zakładów jest raczej słabo wyposażona sprzętowo. Na tym tle wyróżnia się firma Janusza Walotka i Krzysztofa Jaworskiego, która w oparciu o materiał ze złoża “Głębiec” (oraz inne rodzaje piaskowców) oferuje bogaty asortyment produktów, w tym również toczonych (kolumny, tralki, elementy fryzowane, kominki). Kontakty z rzeźbiarzem Wiesławem Arminajtisem z Bielska pozwalają na realizację nietypowych zamówień. Działalność górnicza na terenie Beskidu Śląskiego napotyka na istotne ograniczenia wynikające z wartości przyrodniczych regionu i jego funkcji turystyczno-rekreacyjnych. W 1998 roku ustanowiono Park Krajobrazowy Beskidu Śląskiego, który obejmuje ponad 38 tys. ha terenów leśnych, z wyłączeniem dolin Brennicy i Wisły. Ta forma ochrony przyrody nakłada ścisłe rygory na użytkowników złóż. Rozszerzający się obszar zabudowy, zwłaszcza wypoczynkowej, również rzutuje na prowadzenie wydobycia piaskowców był to główny powód zamknięcia kamieniołomu “Jatny”. W przyszłości przewidywane jest ograniczenie eksploatacji do łomów obecnie czynnych bądź reaktywowanie wyrobisk zarzuconych pod warunkiem spełnienia wymogów formalnych i środowiskowych.  

Dzieje pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie

W środku placu Matejki, skąd droga królewska na Wawel, wznosi się od 1910 roku pomnik króla Władysława Jagiełły zwany pomnikiem Grunwaldzkim. Ku uczczeniu pięćsetnej rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem ufundował go znany kompozytor i wielki patriota Ignacy Jan Paderewski, który wielokrotnie koncertował w Krakowie, darząc to miasto dużą sympatią. Pomysł uczczenia chwały oręża polskiego nosił w sobie Paderewski już od 1870 roku, jednakże realnych kształtów nabrał on w 1909 roku. Po latach kompozytor wspominał: “mając dziesięć lat, czytałem opis bitwy pod Grunwaldem, stoczonej w 1410 roku w czasie wojny z Krzyżakami. Bitwa ta była olbrzymim zwycięstwem polskim. Przyszło mi wtedy na myśl, że skoro 1910 roku będzie pięćsetna rocznica tego zwycięstwa byłoby wspaniale, gdybym mógł uczcić tę wielką rocznicę wzniesieniem wielkiego pomnika”. Pracę nad nim zlecił młodemu rzeźbiarzowi Antoniemu Wiwulskiemu, działającemu w Paryżu. Modele i odlewy pomnika wykonano w pracowni rzeźbiarza w Paryżu. Przy projektowaniu tego monumentu artysta wzorował się na pracach Brunona Schmitza, twórcy wielu niemieckich pomników. Przy wykonywaniu pomnika Wiwulskiemu pomagali dwaj młodzi artyści, wychowankowie paryskiej Ecole des Beaux Arts Bolesław Bałzukiewicz i Franciszek K. Blacke, służąc mu pomocą w czynnościach technicznych. Prace architektoniczno - budowlane zostały powierzone znanemu architektowi i budowniczemu dr. Janowi Sas - Zubrzyckiemu.Granitowy cokół powstał we francuskich pracowniach kamieniarskich firmy “Le granit” z Abaiville. Czerwono - niebieski granit pochodził ze szwedzkich kamieniołomów francuskiej firmy Vanevick na południu Szwecji. Podróż, jaką odbyły granitowe bloki ze Szwecji do Polski, nie obeszła się bez przeszkód, z powodu pruskich urzędników. Granit transportowano statkiem przez Bałtyk do Szczecina, skąd koleją miał dotrzeć do Krakowa. Celnicy pruscy przekręcili w listach przewozowych treść zapisu określającego zawartość przesyłki - zamiast granit napisali marmur. Austriaccy celnicy znani ze skrupulatności - nie ustępującej pruskiej - ze zdziwieniem skonstatowali, że w wagonach znajduje się granit, nie zaś marmur. Fakt ten spowodował przetrzymanie transportu w drodze, obfitą korespondencję oraz zwłokę w dostawie kamienia. Transportowe nieporozumienie wkrótce zostało wyjaśnione, na plac Matejki zwieziono bryły szwedzkiego granitu i rozpoczęto prace przy wznoszeniu granitowego cokołu, na który zużyto blisko 300 ton kamienia. Majster budowlany Sokołowski pod nadzorem dr. Zubrzyckie-go kierował pracami. W końcu maja 1910 roku wszelkie roboty budowlane wraz z montażem cokołu były ukończone, minęło zaledwie pięć miesięcy od chwili wyznaczenia miejsca pod pomnik. Pomnik Grunwaldzki, mimo akcentów antyniemieckich, nie był dziełem o wydźwięku rewizjonistycznym. Tak o tym mówił Paderewski podczas odsłonięcia: “dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka do Ojczyzny, nie tylko jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i jej jasnej, silnej przyszłości”. Fundatorowi przyświęcała myśl wyryta na cokole pomnika: “Praojcom na chwałę, braciom na otuchę”. Pomnik składał się z monumentalnego cokołu zwieńczonego odlaną w brązie postacią siedzącego na koniu króla Władysława Jagiełły. Od strony Barbakanu widzimy figurę Wielkiego Księcia Witolda, u stóp którego spoczywa śmiertelnie ugodzony Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego Ulrich von Jungingen. Po bokach cokołu z lewej grupa litewska, a z prawej polska, od strony zaś kolegiaty św. Floriana postać chłopa zrywającego pęta. Całość dopełniają tarcze z herbami Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Żmudzi, głównych nacji biorących udział w bitwie grunwaldzkiej. Odsłonięcie pomnika nastąpiło 15 lipca 1910 roku podczas patriotycznej uroczystości 500. rocznicy Grunwaldu. W uroczystościach trwających trzy dni uczestniczyło około 150 tysięcy osób ze wszystkich zaborów i z zagranicy. Pomnik stał na reprezentacyjnym placu Krakowa przez niespełna trzydzieści lat, aż przyszedł wrzesień 1939 roku. W mieście będącym stolicą Generalnej Guberni los wielkiego monumentu przypominającego okupantowi klęskę, a Polakom czas chwały i zwycięstwa był przesądzony. Na początku kwietnia 1940 roku pomnika już nie było. Plac Matejki ogołocono z pierwszego w Polsce monumentu postawionego ku chwale Grunwaldu, zniszczono największy pomnik Krakowa. Nie bardzo wiedzieli Niemcy co zrobić z uszkodzonymi blokami granitowymi ze zniszczonego pomnika, które tworzyły podstawę i cokół monumentu. Ważące ponad 300 ton, porozbijane bloki kamienia z wyrytymi na nich napisami wywieziono na podwórze budynku przy ul. Oleandry, gdzie stacjonowały w czasie okupacji oddziały niemieckiej policji i tam przetrwały całą wojnę. Przez pewien czas po 1945 roku rozpatrywano projekt wkomponowania zachowanych granitowych bloków w budowany most Grunwaldzki, w tym celu przewieziono część głazów nad Wisłę. Gdy w 1972 roku coraz realniejsze stawały się szanse odbudowy pomnika, zajął się granitowymi bryłami prof. Wiktor Zin. Przy pomocy żołnierzy z 6. Pomorskiej Dywizji Powietrzno Desantowej dokonano selekcji jakościowej bloków, odkryto na ich powierzchni fragmenty napisu “braciom na otuchę” oraz kawałek wyrytego w granicie miecza z frontowej części pomnika. Na granicie z bulwarów nad Wisłą również zachował się napis metryczka firmy kamieniarskiej: “Le Granit Abainville (Menge) France”. Niektóre bryły granitu eksponowane były w Pałacu Sztuki na wystawie ocalałych szczątków pomnika, kilka bloków udało się wykorzystać przy odbudowie monumentu. W drugim tygodniu wolności społeczeństwo Krakowa przyrzekło odbudować zniszczone przez okupanta pomniki. To “słowo honoru” dane w niedzielę 28 stycznia 1945 roku, spełniane było sukcesywnie lecz powoli. Pierwszy wrócił na swoje miejsce pomnik Adama Mickiewicza. W setną rocznicę śmierci poety przypadającą w 1955 roku, jego sylwetka znów pojawiła się na Rynku Krakowskim. Mieszkańcy Drezna postanowili odtworzyć pomnik Tadeusza Kościuszki i w 1960 roku Naczelnik stanął ponownie na wawelskim bastionie Władysława IV. Na swój powrót czekał najdłużej największy ze zburzonych przez hitlerowców monumentów pomnik Grunwaldzki. Jego los niepokoił przez długi czas mieszkańców Krakowa. Do władz miejskich przesyłano dziesiątki listów z żądaniem przywrócenia miastu dzieła Aleksandra Wiwulskiego. W dniu 14 października 1972 roku powołano w Krakowie Komitet Odbudowy Pomnika Grunwaldzkiego, który powołał prezydium do kierowania bieżącymi pracami. Funkcje wiceprzewodniczących powierzono prof. dr. Wiktorowi Zinowi z Politechniki Krakowskiej, oraz doc. dr. Ryszardowi Koriwickiemu z Ośrodka TV w Krakowie. Wstępny harmonogram przy odbudowie przewidywał ukończenie wielkiego przedsięwzięcia w roku 1975 roku. Politechnika Krakowska przyjęła na siebie obowiązek wykonania dokumentacji architektoniczno budowlanej, a Dyrekcja Inwestycji Miejskich III podjęła się sprawować nadzór inwestorski przy robotach inżynieryjnych w czynie społecznym. Rekonstrukcji monumentalnych posągów podjął się artysta rzeźbiarz, prof. Marian Konieczny. Odlewy figur pomnika wykonano w Zakładach Odlewniczych w Gliwicach. Cokół wykonano z pięknego granitu karkonoskiego Michałowice, barwy szaro-różowej z licznymi dużymi ziarnami ortoklazu o zabarwieniu jasno lub ciemnoróżowym, dobrze harmonizującym z architekturą zabytkową.Pracami związanymi z wydobyciem surowca w kamieniołomie, obróbką granitu w pracowniach kamieniarskich oraz przygotowaniem dokumentacji warsztatowej i montażem bloków cokołu zajęła się firma KAMBUD z Krakowa, którą kierował mgr inż. Zbigniew Domosławski. Roboty montażowe kamieniarskie prowadził majster Stanisław Kapera. Nadzór i koordynacje prac z ramienia KAMBUD-u sprawował autor niniejszego artykułu. Ponownego odsłonięcia pomnika, ustawionego na dawnym miejscu dokonano 16 października 1976 roku. Odbudowanie pomnika Grunwaldzkiego stało się symbolem siły polskiego patriotyzmu i narodowej tradycji.

 

"Mała cząstka kamienia"

28 września 2004 roku w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach odbyła się już 7. edycja seminarium SACRO - SPOTKANIA DLA INWESTORÓW KOŚCIELNYCH, poświęconego budowie, renowacji i aranżacji obiektów sakralnych. Patronat honorowy nad spotkaniem objęła w tym roku Kuria Metropolitalna w Krakowie. W bogatym programie konferencji znalazło się wystąpienie wybitnego architekta Stanisława Niemczyka. Ten jeden z najważniejszych polskich projektantów w wykładzie zatytułowanym “Zapisywanie sacrum” podzielił się swoimi refleksjami i doświadczeniami związanymi z powstawaniem oraz realizacją obiektów sakralnych. Dzięki dokumentacji zdjęciowej oraz rysunkom mogliśmy prześledzić proces rodzenia się współczesnej architektury sakralnej o niezwykłej sile wyrazu. Wszystko zaczęło się w 1978 roku od projektu kościoła pod wezwaniem św. Ducha w Tychach-Żwakowie. Kolejne realizacje sakralne to kościół Miłosierdzia Bożego w Krakowie oraz Jezusa Odkupiciela w Czechowicach-Dziedzicach z charakterystycznym dla tego architekta wykorzystaniem czerwonej cegły. Wszystkie projekty zostały dostrzeżone i uhonorowane prestiżowymi nagrodami.Dla Czytelników “Świata Kamienia” szczególnie interesujący może być kolejny projekt Stanisława Niemczyka - kościół wraz z klasztorem dla Zakonu Braci Mniejszych oo. Franciszkanów w Tychach-Paprocanach dzięki rzeźbiarskiemu traktowaniu materiału, którym jest nieprzypadkowo wybrany przez architekta dolomit z pobliskiego kamieniołomu w Libiążu. Najważniejszym powodem, który zadecydował o wyborze tego materiału, było nawiązanie do miejsca, skąd pochodzą franciszkanie: do włoskiej Porcjunkuli, tak mocno związanej z osobą św. Franciszka. Etymologię nazwy “Porcjunkula” wyprowadza się z dwóch źródeł. Jedno z nich to “piccola porzione di pietra” - “mała cząstka kamienia” z grobu Matki Bożej, którą czterech pielgrzymów przywiozło z Ziemi Świętej i jako relikwię umieściło w jednej ze ścian kapliczki.Kopię bryły Porcjunkuli z Asyżu kaplicy, gdzie spotykali się pierwsi franciszkanie, wykonano z ręcznie obrobionego dolomitu. Nawiązań czy też cytatów z Asyżu jest w tym projekcie znacznie więcej. W podziemiach kościoła znajduje się kopia grobu św. Franciszka. Zespół klasztorny, gdzie przewidziano również miejsce pochówku mnichów i parafian, otoczony jest murem, a pięć wysmukłych wież przypomina krajobraz włoski. Budowa, renowacja i aranżacja obiektów sakralnych nie może się obyć bez kamienia. Dlatego podczas seminariów SACRO propozycje firm związanych z szeroko rozumianą branżą “kamieniarską” są witane z dużym zainteresowaniem. Kolejne konferencje odbędą się w Toruniu, 16 listopada, oraz w Licheniu, 18 listopada 2004 r., a w kwietniu 2005 roku w Krasiczynie, Pelplinie, Warszawie oraz we Wrocławiu. Dodatkowe informacje można znaleźć na stronie www.virtus.com.pl Wszystkich zainteresowanych zapraszamy.

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet