KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Ad Eternum pasterituis memoriam

Kamień graniczny stapia się z krajobrazem stanowiąc nieodłączny jego element. Obecność takich kamieni w różnych miejscach Opolszczyzny nie jest oczywista i pozostaje niewyjaśniona od wielu pokoleń. Pierwszym kamieniem granicznym jest kamień w Podlesiu k. Głuchołaz zwany „kamieniem morderczym”. W zestawieniu zabytków średniowiecznego prawa na Śląsku Andrzeja Schera z 1984 roku czytamy, iż był odnotowany jeden tego rodzaju obiekt. Próba uzyskania jakichkolwiek wiadomości na ten temat stała się prawie niemożliwa. Dopiero ludowe podanie zasłyszane od starszej mieszkanki Podlesia tuż po II wojnie światowej zawiera informacje o wspomnianym kamieniu morderczym. W zeszycie nr 8 z lutego 1989 autorstwa Andrzeja Czerniaka pt. „Przydrożne pomniki przeszłości” odnajdujemy pierwsze konkretne informacje: „W odległości ok. 900 m od wsi Polesie, na wysokości ok. 450 m.n.p.m., po prawej stronie od szosy Podlesie - Starowice (Głuchołazy )  pomiędzy dwoma ostatnimi zakrętami, tuż za lasem, znajduje się mała rodzima skałka, na której powierzchni można zauważyć wyryte znaki i litery. Kamień znajduje się na poboczu drogi, ok. 6 m od jej osi. W pobliżu przebiega granica państwa. Od kamienia do granicy jest ok. 60 m. (...) Wymiary skałki są następujące: szerokość (NW-SE) 1,20 m, długość (SW-NE) 2 m, wysokość 0,90 m, obwód 6 m. Powierzchnia górna nachylona jest lekko pod kątem 10° w kierunku SW ku podłożu. W najwyższej części powierzchni górnej wyryty jest krzyż prosty o ramionach długość 28x26 cm i szerokości ok. 2 cm. Końcowe części ramion rozszerzają się podobnie jak ramiona krzyża maltańskiego. Na poziomie dolnej części krzyża wyryte są litery: z lewej strony „A”, z prawej strony „E” kolejno „P”, „S”. Za literą „A” i przed „znajdują się kropki jako mało regularne wgłębienia. Za literą „S” na skale widoczne jest pęknięcie z góry w dół”.W publikacjach z 1910 i 1911 roku P. Kutzer (Oberschlesische Heimat, BDVI i BDVII) można wyczytać, że kamień ten znajduje się w miejscu zbiegania się granic trzech miejscowości Podlesia, Głuchołaz  i Zlatych Hor, oraz złą interpretację liter A, E, P, M jako: „AD ETERNUM PASTERITUTIS MEMORIAM”, co znaczy „Na pamiątkę przyszłym pokoleniom”. Takie tłumaczenie i opis zamieszcza R. Zuber („Jasenicko v obdobi feudalizmu do roku 1848”, Ostrava '66)  wymieniając trzy miejscowości graniczne podaje, Zlane Hory, Ondŕejowice i Podlesie. Miejsce, w którym zbiegały się granice miejscowości, było zgodnie z tradycją terenem pochówku samobójców, morderców i skazańców. Ustawy i zwyczaje były bardzo surowe właśnie w tych przypadkach. Żadna z trzech gmin nie chciała niepokoić mieszkańców. Dlatego chowano ich w miejscu „trzech granic”, które  uznawano za neutralne. Mieszkańcy Podlesia wymieniali wielu zabójców związanych z tym miejscem. Wśród nich wyróżnia się von Wimmersberga z zamku w Ondŕejovicach. Według podania zmarł on śmiercią nienaturalną i straszył w zamku. Pochowano go pierwotnie na cmentarzu przykościelnym, jednak duch jego nie dawał ludziom spokoju. Wykopano ciało i przeniesiono przez mur cmentarny (nie przez bramę) i pochowano go poza obrębem cmentarza. Ponieważ to nie dało zamierzonego skutku, przeniesiono kolejny raz ciało na miejsce „trzech granic”. Podobną opowieść można usłyszeć u mieszkańców Podlesia. Z legendą tą związana jest nazwa kamień morderczy. Ludność używała  również określenia „kamień pański”, a w dokumentach regulujących przebieg granic jest on wspomniany jako „biały kamień”. Sądząc po dacie na kamieniu - 1586  Wojkowsky Biedau (współautor opisu zabytków przydrożnych Górnego Śląska) wyraził pogląd, iż jest to kamień graniczny biskupa Andrzeja Jerina. Należy zaznaczyć, że rodzina Jerinów odziedziczyła Ondrejovice po Maltitzach w 1668 roku, a ród Jerinów przybył na Śląsk ze Szwabii w okresie, kiedy biskupem wrocławskim był sam Andrzej Jerina (15851596). Według starych kronik właścicielem Ondrejovic był Jerina, określany przez ludność wioski „szalonym Jerinem”. Mieszkańcy Podlesia przenieśli opowiadanie o Jerinie na Wimmersberga, a zdarzenia przesunęli w czasie. Należy uznać, że pierwotna funkcja, jaką spełnia skała, to funkcja kamienia granicznego a określenie „kamień morderczy” powstało później wskutek tradycji dotyczących chowania samobójców i skazańców. Z polecenia biskupa Andrzeja Jarina wyryto znaki graniczne na skale, która zapewne była punktem orientacyjnym podczas wytyczania granic już wcześniej, skrót literowy na skale można odczytać jako: „ANDREAS EPISKOPUS WRATISLAVIENSIS = A. EPS (W) = ANDRZEJ BISKUP WROCŁAWSKI. Podobny krzyż widnieje na nagrobku biskupa przedstawiającym jego popiersie w katedrze wrocławskiej. Poprawność odczytania skrótu na skale potwierdza napis na ekslibrisie biskupa z 1588 roku „ANDREAS EPS WRATISLAVIE” oraz napis na awersie medalu biskupa z 1596 roku „ANDREAS.D:G*EPS:WRATIS*.” Zastanawiające jest jednak to, że w roku 1586 miejsce, w którym znajduje się kamień, nie stanowiło punktu granicznego na zewnętrznej granicy księstwa biskupiego, gdyż Zlate Hory włączono do księstwa w 1477 roku. Andrzej Czerniak nie potrafił tej zagadki historycznej rozwiązać. Wydaje się, że istnieje rozwiązanie tej zagadki w czeskiej publikacji <<„Historie dolovania ve Slezsku a na Severne Morave”  sbornik referatu ze seminaře  Zlate Hory>> 1991 roku. Znajdujemy tam mianowicie zapis: „Biskup wrocławski Baltazar z Prominitz, poprzednik biskupa Andrzeja Jerina w latach 1540-1562, nakazuje w 1550 roku kopać sztolnię „Trzech Króli” (po czesku: „Štola Tři Kralů”) dla odwodnienia i wentylacji, bogatych w złoto „miękkich kopalni” (czeskie: měkke důl). A 23 maja 1595 (gdzie biskupem wrocławskim był już od 10 lat Jerin) osiąga sztolnia okolice kopalni Měkky Cech, jej długość wynosiła 0,5 mili (ok. 3600 m). Wlot do sztolni znajdował się za opłotkami Głuchołaz, a odprowadzana woda zasilała młyn w okolicy Głuchołaz. W latach 1590 i 1591 znaleziono w kopalni Měkky Cech samorodki złota o wadze 1,387 i 1,783 kg. W kopalni Měky Cech zaprzestano wydobycia 6 czerwca 1595 roku. Kopalnia ta jest położona 1100 m na północny-zachód od obecnej stacji kolejowej Zlate Hory i dokładnie 1250 m od kamienia na Podlesiu. W trójkącie miejscowości Głuchołazy - Ondrejovice - Zlate hory leży pole wydobywcze Měkke Doly z kilkoma bogatymi kopalniami złota (św. Jakub - zarejestrowana w 1687 roku, Sorkelsberg, Nowy Solkelsberg, Měkky Cech i inne). Właścicielem kopalni był prawdopodobnie biskup Baltazar do roku 1562. Wydobycie trwało nadal, gdy biskupem był Andrzej Jerina i on był ich właścicielem. Dlatego tak ważny jest kamień oznaczający granice bogatego pola wydobywczego. Sensacyjnie wygląda również porównanie dat na kamieniach granicznych. Najstarszy z licznych znanych nam znaków granicznych nosi datę 1568, leży na pograniczu niemiecko - czeskim ok. 8 m na południe, na bloku skalnym w okolicy szczytu Kleiner Zchristein (467 m) ok. 5 km na południe od Bad Schandam. Jeszcze starszy z 1548 roku w lesie turyńskim nie dochował się do naszych czasów. W Polsce głaz z wyrytym krzyżem greckim i datą 1574 przy szosie  Szczytna  - Wolany na terenie Gór Stołowych.Jedyny znany kamień graniczny na rodzimej skale na Opolszczyźnie ma datę tylko o 12 lat młodszą od znaku z Gór Stołowych i o 18 lat młodszą od podobnego w Saksonii. Ponieważ dopiero w XVI wieku w Europie upowszechnił się zapis liczb z użyciem  cyfr arabskich, ryt daty 1586 na kamieniu w Podlesiu jest jednym z najstarszych w Europie, a uwzględniając to, że pełnił swą rolę wcześniej („biały kamień” - okresowe bielenie go wapnem) należy uznać go za jeden z najstarszych datowanych znaków granicznych

w Europie Środkowej.

 

Kamień graniczny na wierzchołku Pradziada

Bardzo ciekawym zabytkiem jest kamień graniczny ustawiony na południowym skraju dawnego księstwa biskupiego, na wierzchołku Pradziada (1492 m n.p.m.) w Jesenikach Wysokich. Szczyt ten nazywany był „górą trzech panów”, gdyż zbiegały się tu granice trzech włości  bruntalskich, velkosinskich i biskupstwa wrocławskiego. Kamień ten znajduje się ok. 100 m na północ od wieży telewizyjnej stojącej na szczycie Pradziada. Idąc drogą asfaltową na szczyt Pradziada mijamy kamień w odległości kilkudziesięciu metrów. Przy odrobinie uwagi zauważymy go o ile szczyt Pradziada nie pokrywa śnieg. Jedynym mankamentem w dotarciu bezpośrednio do kamienia jest to, że stoi on w obrębie ścisłego rezerwatu przyrody. Zboczenie ze szlaku turystycznego do kamienia grozi mandatem od czeskich strażników przyrody. Kamień ten ma wysokość ok. 1 m, jest graniastosłupem o podstawie trójkątnej i wykonany jest z białego marmuru. Strona północna kamienia przedstawia pastorał i mitrę biskupią, jako znak księstwa biskupów wrocławskich. Strona południowo-wschodnia przedstawia kartusz z herbem zakonu krzyżackiego (właścicieli księstwa bruntalskiego). Herb ten to krzyż maltański z 4 gałązkami liliowymi. Na stronie południowo-zachodniej wyryto herb właścicieli Vielkich Losin  rodu Żeratinów. Jest to lew w koronie stojący na trzech górach. Opisane znaki mają charakter wypukłych płaskorzeźb. Na każdej z trzech ścian wyryta jest również data 1721. Wizerunek lwa oraz górna część pastorału są nieco zatarte. Słup graniczny w tym miejscu został ustawiony w sierpniu 1629 roku, gdy wyznaczono granice między lasami biskupstwa wrocławskiego a lasami zakonu krzyżackiego, który uzyskał dobra bruntalskie po bitwie pod Białą Górą w 1620 roku. Wówczas to brat cesarza Ferdynanda II Karol, piastujący wtedy (1629) godność biskupa wrocławskiego i wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego, kupił Bruntal z okolicą za sumę 200 000 złotych. Dokładne wytyczenie granic w roku 1629 było spowodowane intensywnym trzebieniem lasów w masywie Hruego Jesenika, które wzbudziło zaniepokojenie kapituły wrocławskiej.Data umieszczona na wspomnianym kamieniu wskazuje, że marmurowy obelisk umieszczono w okresie, gdy biskupem wrocławskim był już Franciszek Ludwig von Neuenburg (1683-1732) palatyn reński i również wielki mistrz zakonu krzyżackiego w Bruntalu. Istniejący kamień ustawiono w miejscu słupa z 1629 roku albo ustawiono go dodatkowo obok tego samego z 1629 roku. Z literatury czeskiej wynika, że na sąsiedniej do Pradziada górze Petrove Kameny (1448 m n.p.m.).znajduje się kamień graniczny trzech państw, barokowy z 1681 roku. Podobny znajduje  się również w pobliżu Vysoka Hole (1464 m n.p.m.). Te informacje pochodzą z opisu turystycznego mapy Hruby Jesenik - Klub Czeskych Turistu  wydanie 1. z 1992 roku. Kamień na Pradziadzie w tej mapie jest zaznaczony, ale nie opisany.

 

Kamień graniczny w Kamiennej Górze

W przewodniku „Głuchołazy i okolice” Z. Martynowskiego, K.R. Mazurskiego z roku 1977 jest fragment na stronie 52 zawierający informację: „... Stąd (od kościoła w Biskupowie) dalej schodzimy trochę w dół do skrzyżowania, gdzie skręcamy w prawo i łagodnie podchodzimy polną drogą do góry. Dochodzimy za skrzyżowaniem do domu, w którego ogrodzie znajduje się graniczny kamień biskupi z datą 1738. Powyżej za domem rozlokowane są kamieniołomy granitu. Jest to Kamienna Góra (358 m n.p.m.). Polną drogą docieramy do zarośli, skręcamy w prawo...”. Kamień stoi wkopany w ogrodzie na posesji pani Baran w Kamiennej Górze. Jest to granitowy słupek, u góry zakończony półkoliście, o wysokości ok. 60 cm. Poniżej litery EPC, jeszcze niżej data 1737.Data na kamieniu wskazuje, że ustawiono go, gdy biskupem wrocławskim był kardynał Sinzendorf (1732-1747). Zbygniew Martynowski za datą umieścił pytajnik. Wątpliwości może budzić odczytanie ostatniej cyfry 7. Data 1732 byłaby datą objęcia biskupstwa wrocławskiego przez Sinzendorfa. Litery EPC mogą być innym skrótem słowa „EPISCOPUS”. Na kamieniu w Podlesiu jest wersja EPS. Może oznaczać Episcopus CARDINALIS (biskup kardynał). Godność kardynała miał właśnie Snizendorf. Niewątpliwie z  biskupem związany jest podwójny krzyż. Pełni on rolę godła  herbu.

 

Kamień graniczny w Nowym Świętowie

Z zachowanych do dziś słupów granicznych posiadłości otmuchowskich biskupów wrocławskich sześć usytuowanych jest na północno-zachodniej granicy kasztelanii nysko-otmuchowskiej. Pięć z tych kamieni leży obecnie na granicy województw wałbrzyskiego i opolskiego. Słupy wykonane są z granitu, mają kształt czworograniasty, o bryle zbliżonej do ostrosłupu ściętego. Na frontowej ścianie słupów wyryty jest napis: „TMI SCI JOHIS”, (czyli „granice św. Jana”). Na lewej ścianie znajduje się ryte wyobrażenie krzyża zbliżone kształtem do litery „X”. Na prawej ścianie ryt pastorału biskupiego. Tylna ściana jest gładka. Słupy ustawiono z inicjatywy legata papieskiego Filipa z Fermo rozstrzygającego słynny spór Henryka IV z biskupem Tomaszem II przed rokiem 1290. Na terenie dawnego księstwa biskupiego znane są również kamienie graniczne z wieków późniejszych. Należą do nich kamienie graniczne ustawione na granicach wsi z czasów biskupa Karola Habsburga.

 

Przy opracowywaniu tekstu wykorzystano:

Chmiel J., Kamienie graniczne okolicy Głuchołaz, Opole 2001 Czerniak A., „Przyrodnicze pomniki przeszłości”, Zeszyt PTTK  nr 8 z lutego 1989 Świdnica 1989Zuber K., Jesenicko v obdobi feudalizm do 1848, Ostrava 1966Materiały Krajoznawcze „Karkonosz” nr 2 z 1986

Feng shui po polsku

Od prawieków niezwykle ważną rolę w polskiej tradycji zdrowego budownictwa pełniły kamienie. Dla budowniczych liczyła się nie tylko ich trwałość, lecz również energie i subtelna siła oddziaływania na człowieka i jego otoczenie. Kamienie zapewniały trwałość, wzmacniały energię ziemi i kosmosu. W Polsce południowej wykorzystywano do budowy piaskowce, wapienie (Lubelszczyzna), marmur (Chęciny, Śląsk) oraz granit (Śląsk, Tatry). Natomiast na północy, ubogiej w te materiały, stosowano kamienie polne, głazy narzutowe. Nawet w drewnianych budowlach fundamenty i podmurówki były z kamienia. Miało to zapewnić odpowiednie wibracje zarówno w budynkach mieszkalnych, jak i świątyniach. Kamienne mury chroniły przed promieniowaniem geopatycznym żył wodnych i uskoków geologicznych. Sztuka budowania z kamienia przyszła do Polski wraz z chrześcijaństwem. Początkowo stosowano kamień łamany na płytki, potem w średniowieczu budowano z bloków granitowych i cegieł. Kamieniarstwo średniowieczne stało się naczelnym rzemiosłem budowlanym. Kamieniarz potrafił wyczuwać wibracje używanych materiałów, wiedział jak je dobierać, aby ich oddziaływanie było jak najpełniejsze. Za sprawą zakonu cystersów budownictwo kamienne zostało doprowadzone do najwyższego poziomu (precyzyjnie obrobione mury z detalem ozdobnym). Niestety wraz z odchodzeniem od budownictwa kamiennego pozytywny klimat promieniowania, który występował powszechnie, pogarszał się. Na szczęście we współczesnej architekturze zaczyna się ponownie doceniać kamień jako materiał budowlany. Ponieważ coraz chętniej i częściej nauka potwierdza to, co przed laty możliwe było do stwierdzenia jedynie dzięki intuicji, dobrze będzie tu przypomnieć jeszcze jedną cenną właściwość kamieni. Kamienie mają zdolność filtrowania promieniowania ziemskiego, przepuszczając tylko korzystną dla organizmów żywych jego część, jednocześnie neutralizując szkodliwą. Aby kamień właściwie działał, trzeba go właściwie ustawić. W literaturze dotyczącej dawnego budownictwa znajdujemy wzmianki o tym, że kamieniarz dotykając kamienia badał, jak go ułożyć. Ta strona kamienia, która podczas dotyku dawała wrażenie ciepła, układana była w fundamentach ku górze. Współcześni radiesteci odkryli, że chodzi o stronę dodatnią kamienia. Zawarte w kamieniach składniki magnetyczne sprawiają występowanie polaryzacji, dzięki której wyróżniamy stronę dodatnią i ujemną magnetycznie. Kamień położony stroną dodatnią ku górze działa jak filtr zatrzymujący szkodliwe promieniowanie. Chemik, radiesteta dr B. Fricke udowodnił, że odpowiednio ukierunkowane kamienie mogą neutralizować szkodliwe składniki promieniowania ziemskiego dzięki swej budowie. Neutralizacja przebiega najlepiej, gdy ich cześć jest osadzona bezpośrednio w ziemi. Kamienie, oprócz działania ochronnego mogą spełniać również funkcję soczewek skupiających pozytywne promieniowania otoczenia. Przykłady takich soczewek możemy znaleźć w grobowcach megalitycznych. Kamienne głazy były tam układane dodatnią stroną do wnętrza, aby wszystkie pozytywne siły przyrody kierować do komory grobowej (centrum budowli). Podobną rolę miały też fundamenty, kamienie narożne i posadzkowe w średniowiecznych świątyniach. Z cechą kamieni jako odpromienników i „soczewek” dla korzystnych energii ziemi związany jest zwyczaj kładzenia kamieni węgielnych pod nowo wznoszone obiekty, kultywowany zresztą do dzisiaj. Współczesny zwyczaj nie ma jednak wiele wspólnego z dawnym rytuałem. Pierwotnie chodziło o układanie kamieni pod rogi budynku (węgły). Kamienie te zestrajano ze sobą, aby uzyskać optymalny klimat promieniowania we wnętrzu budynku. Czynność zestrajania polegała na ustawieniu kamieni stroną dodatnią ku górze, a następnie na ich obracaniu wokół osi, aby wychwytywały one jak najwięcej energii kosmicznej. Zwróćmy uwagę na kamienie narożne w starych budynkach. Niekiedy jest to kilkanaście potężnych kamieni ułożonych jeden na drugim. W tradycyjnym budownictwie wiejskim układano oprócz kamieni narożnych  progowy głaz o działaniu ochronnym, neutralizującym (strona „+” ku górze). Także we współczesnym budownictwie warto by było wykorzystać niezwykłe oddziaływanie spolaryzowanych kamieni. Możemy nimi wybrukować ławę i posadzkę piwnicy. Kamienie ustawić w rogi budynku, ułożyć kamień progowy. Korzystne jest umieszczanie kamieni narożnych pod rynną tak, aby opłukiwała je deszczówka. Wilgotne kamienie lepiej spełniają swoją rolę. Polaryzację magnetyczną kamieni można ustalić metodami radiestezyjnymi. Strona „+” będzie powodowała obroty wahadła w prawo, a „-” w lewo. Aby zbadać polaryzację, kamień kładziemy przed sobą, bierzemy do ręki wahadło i umieszczamy nad kamieniem. Nadajemy wahadłu ruch oscylujący zakładając, że późniejsze ruchy prawoskrętne będą oznaczały stronę dodatnią, a lewoskrętne  ujemną. Przy większej ilości kamieni (np. brukowych) możemy przebiegunować kamienie przez uderzenia młotkiem. Zaleca się nieparzystą ilość uderzeń. W dawnej tradycji murarskiej i kamieniarskiej zawsze uderzano kamień raz lub trzykrotnie. Warto pamiętać, że duże kamienie trudno jest przebiegunować. W związku z tym należy zadać sobie trud i zbadać je np. metodą radiestezyjną, by optymalnie wykorzystać naturalną polaryzację kamieni.

 

Literatura:

M. Ziemianin „Tradycje ojców i dziadów w budownictwie”

F. Dąbrowski „Radiestezja  sposób na życie”

L. Matela „Polskie feng shui”

C. Spychalski „Radiestezja

w domu i w ogrodzie”.

Metoda formułowania strategii firmy SWOT

Współczesna nauka skłania się do takiego kształtowania marketingu, by tworzył on metody strategicznego zarządzania przedsiębiorstwem. Metoda SWOT  służy do identyfikacji silnych i słabych stron firmy (Strengh, Weaknesses), a także okazji występujących w jej otoczeniu rynkowym i zagrożeń, na jakie jest narażona (Opportunities, Threats). Stanowi jeden z nowoczesnych sposobów formułowania strategii. W jej ramach możliwe jest określenie zakresu analizy strategicznej. W związku z tym, często spotykamy się z pojęciem „analizy SWOT” wymienianej jako jednej z metod analizy strategicznej. Metoda ta narzuca ściśle określone postępowanie. I tak zacząć należy od określenia silnych i słabych stron firmy. Można wymienić cały szereg możliwych silnych stron firmy: wyróżniające firmę umiejętności, odpowiednie zasoby finansowe, konkurencyjne kwalifikacje, dobrą opinię u klientów, uznanie za lidera na rynku, dobre strategie funkcjonalne, efekty skali, odizolowanie od konkurencji, prawa własności do technologii, przewagę kosztową, przewagę konkurencyjną, zdolność innowacji produktu, wyróżniające się zarządzanie. Zagadnienie porządkowania słabych i silnych stron firmy sprowadza się do przyjęcia określonego sposobu porządkowania. Jedną z możliwości jest porządkowanie według zasobów firmy. Można wyróżnić takie zasoby jak: fizyczne, finansowe, umiejętności oraz zasoby niematerialne. Tak więc potencjalnymi mocnymi stronami firmy mogą być: duża zdolność produkcyjna, sprawna technologia, zasoby finansowe, umiejętności zarządu, pracowników bazy badawczo-rozwojowej, techników i robotników, renoma firmy. Innym sposobem porządkowania może być porządkowanie według sfer funkcjonalnych zarządzania. Do takich sfer można zaliczyć: wytwarzanie, marketing, zarządzanie materiałami, bazę badawczo - rozwojową, zasoby ludzkie, finansowe, oraz system pozyskiwania i przepływu informacji. Popularnym systemem porządkowania jest również porządkowanie według źródeł przewagi konkurencyjnej, przykładowo: przewagi kosztowej, dyferencjacji czy przewagi czasowej. Kolejną czynnością po określeniu słabych i mocnych stron firmy jest znalezienie w otoczeniu zewnętrznym możliwości dla rozwoju firmy oraz zagrożeń, jakie w tym otoczeniu istnieją. Trzeci krok to określenie dopuszczalnych kombinacji działań wykorzystujących mocne strony oraz okazje, a jednocześnie nie angażujące słabe strony oraz unikające zagrożeń. Po zrealizowaniu tego punktu należy ocenić dopasowanie poszczególnych kombinacji oraz ich efektywność. Końcowym krokiem jest wybór strategii prezentującej optymalne dopasowanie i efektywność. Nie wszystkie słabe strony firmy lub zagrożenia mają tę samą wagę i są istotne. Liczą się tylko te elementy, które są związane z możliwymi do podjęcia strategiami. Z powyższych rozważań teoretycznych wynika, że firma powinna opierać swoją strategię rozwoju firmy na mocnych jej stronach i okazjach, jakie daje otoczenie rynkowe. Z tego powodu mocne strony firmy muszą być tworzone, utrzymywane i rozwijane. Przedsiębiorstwo powinno być świadome, jakiego rodzaju mocne strony  w istniejącym otoczeniu dają szansę budowy strategii zapewniającej rozwój i wzrost. Tyle czysto teoretycznych rozważań. A jak teorię można przełożyć na praktykę funkcjonowania firmy kamieniarskiej? Wbrew pozorom zagadnienie analizy SWOT nie jest trudne do chociażby szczątkowego wdrażania. Ważne jest spokojne przemyślenie zagadnienia analizy słabych i mocnych stron firmy oraz okazji i zagrożeń, jakie występują w otoczeniu firmy. Z teorii wynika konieczność przyjęcia jednorodnego systemu oceny. Praktycznie bardzo wygodną metodą jest sporządzenie tabeli, w której po jednej stronie wpisywać będziemy nasze silne strony, a po drugiej słabe. Poszczególne zagadnienia będziemy od siebie oddzielać. Osobiście jestem zwolennikiem podziału według porządkowanie według sfer funkcjonalnych. Wobec tego w pierwszej kolejności należy przeanalizować sferę wytwarzania. W przypadku małego zakładu kamieniarskiego należy przeanalizować posiadany sprzęt, możliwości jego wykorzystania, ewentualne braki. Krótko mówiąc powinniśmy w wyniku tych przemyśleń odpowiedzieć sobie na pytanie, co przy pomocy posiadanego sprzętu możemy produkować i jakie ewentualnie dodatkowe zakupy miałyby wpływ na te możliwości. Należy w tym zakresie ocenić również stopień wykorzystania już posiadanego sprzętu oraz wszelkie aspekty kosztowe (zużycie energii, odpady itp.). Do zagadnień sfery wytwarzania należą również zagadnienie zaplecza i transportu. Kolejny element ważny w analizie to marketing jako całość systemu komunikacji z rynkiem. Tu powstaje szereg pytań dotyczących zarówno naszej wiedzy o oczekiwaniach rynku, jak i wiedzy potencjalnych klientów o naszej ofercie. Następnie analizujemy zarządzanie materiałami. W przypadku zakładu kamieniarskiego istotna jest odpowiedź na pytania: Czy nasza gospodarka materiałowa jest optymalna? Czy zakupiony kamień zostaje przetworzony w krótkim czasie? Czy odpady materiałowe są wykorzystywane, czy zalegają, zajmując powierzchnię magazynową?Nie do pominięcia są zagadnienia zasobów ludzkich, czyli pracowników. Pytania o pracowników są czasem kluczową kwestią, gdy szukamy odpowiedzi na pytanie o możliwości firmy. Po pierwsze, czasem pełne możliwości zakładu do realizacji skomplikowanych zadań, rozbijają się o brak kwalifikacji pracowników. Na koniec pozostaje zagadnienie  finansów. Poza bezpośrednimi zasobami finansowymi, w tej części należy uwzględniać zdolność kredytową firmy. Bez tego elementu trudno mówić o budowaniu strategii.Oceniając sporządzoną tabelę słabych i mocnych stron firmy możemy łatwiej podejmować decyzje zarówno w sferze organizacji, jak i inwestycji. Im wnikliwsza analiza, tym mniejsze szanse popełnienia błędów.Druga część naszej tabeli to ocena szans i zagrożeń. W tej części możemy wpisywać różnorodne zagadnienia związane zarówno z nabywca-mi, jak i konkurencją. Oczywiście ta część tabeli bardzo często związana jest z rozpo-znaniem słabych i mocnych stron firmy. Przykłado-wo, słabe wyposaże-nie sprzętowe zakładu może być - poza słabością uniemożli-wiającą wprowadzenie nowych programów produkcyj-nych - zagrożeniem dla powodzenia dotychczasowej produkcji, szczególnie w kontekście analizy konkurencji, gdy ta okazuje się znacznie lepiej usprzętowiona.

Podsumowując, cały proces analizy SWOT pozwala na znalezienie optymalnych dla firmy rozwiązań. Ze swojego doświadczenia wiem, że właściciele firm byli bardzo zdziwieni rezultatami takiej „zimnej” analizy faktów, oddzielnie dobrze im znanych, jednak po zestawieniu razem prowadziły do zaskakujących wniosków. Ze względu na pewne oczywistości warto czasem wesprzeć się zatrudniając osobę nie związaną bezpośrednio

z firmą do pomocy przy przeprowadzeniu analizy.

Pełen portfel zleceń

- Spróbujmy sięgnąć do początków, proszę opowiedzieć, jaką przebył pan drogę do stworzenia tak poważnej firmy na rynku kamienia naturalnego w Polsce.

- Zaczęło się od mojej wizyty na targach kamieniarskich w Norymberdze w 1995 roku. Zajmowałem się wtedy dociepleniami, ale kiedy zobaczyłem kamień w Niemczech, byłem zaszokowany, tyle kolorów, tyle możliwości. Uznałem więc, że chcę się zająć zawodowo kamieniem. W tym samym  jeszcze roku założyliśmy firmę ze wspólnikiem, wynajęliśmy pomieszczenia, zebraliśmy trochę kapitału na początek i sprowadziliśmy pierwszy samochód konglomeratu. Obok nas w firmie pracowali jeszcze sekretarka i jeden pracownik. Zrobiliśmy wówczas coś, co umożliwiło rozwój - zwróciliśmy się bezpośrednio do firm produkujących okna, oni szukali klienta na swoje wyroby, więc przy okazji proponowali nasze parapety. Szczęśliwie się złożyło, że żaden ze wspólników nie musiał przez pierwsze trzy lata wyciągać pieniędzy z tego interesu, tylko każdy pieniądz był inwestowany w urządzenia, surowiec, w przedsięwzięcie. W drugim roku naszej działalności trafiliśmy do Lichenia, do pani architekt Bieleckiej i zainteresowaliśmy ją naszymi parapetami z konglomeratu. W efekcie zleciła nam pierwsze prace. Nasze wykonawstwo spełniło oczekiwania zleceniodawcy, więc dostaliśmy kolejne zadania do realizacji. I wtedy w naturalny sposób musieliśmy zająć się nie tylko konglomeratem, ale i marmurami. Ponieważ w przypadku obu tych materiałów ma zastosowanie ta sama technologia, nie było problemów przy wykonywaniu poszczególnych prac. W tym czasie nauczyłem się, że osiągnięcie dobrego wyniku w sprzedaży indywidualnemu klientowi wiąże się z zaproszeniem go na skład płyt. Prawdziwe okazało się powiedzenie, że oczy sprzedają towar. W firmie wzrosło zatrudnienie do dwudziestu osób, piła, którą mieliśmy w zakładzie, nie wystarczała już na aktualne potrzeby produkcji. Pierwszą piłę w leasingu kupiliśmy u pana Ziomka. Wkrótce okazało się, że nie musimy ciąć piłą na dwie zmiany- wystarczyła jedna. Dalszy rozwój firmy był konsekwencją niedostatków miejsca usytuowania, brakowało wody, energii i stąd pomysł znalezienia nowego miejsca. W tym czasie mieliśmy już kontrakty. O ile na początku działalności planowaliśmy swoje wydatki na pięć dni, kontrakty wydłużyły ten czas do roku. Portfel zleceń był pełny, co dawało gwarancję, że firma będzie funkcjonować i będzie mogła się rozwijać. Powstał więc pomysł zainwestowania pieniędzy w ziemię w Dąbrowie i wybudowania obiektu, własnej stacji transformatorowej, ujęcia wody itd. Wcześniejsze doświadczenia kazały nam iść w urządzenia pneumatyczne, bo nie ma oszczędności na byle jakim sprzęcie, więc instalowaliśmy tylko to, co najlepsze. To był dobry okres, oprócz posiłkowania się kredytem bankowym również kredytowały nas włoskie firmy, które z nami współpracowały i poznały naszą energię, roczny przyrost obrotu. Mieliśmy terminy płatności po pół roku a i do roku też się zdarzyło. Od początku stawialiśmy na jakość, bo uznaliśmy, że nas nie stać na drugą, trzecią klasę towaru. Przez to często przegrywaliśmy przetargi, wiedzieliśmy jednak, że poniżej pewnej ceny realizacja musi się odbyć kosztem jakości. Dla nas istotne jest, żeby utożsamiać naszą firmę z jakością. Kamień to nie jest tani materiał ani dla klienta indywidualnego, ani dla instytucjonalnego, dlatego muszą oni dostać pierwszą jakość. Sukces to też nasi ludzie: Tadeusz Chmielewski, który świetnie mówi po włosku, angielsku, ma kontakty z zagranicą, Seweryn Jankowski, człowiek o olbrzymiej wiedzy technologicznej. Cały czas jeździmy dokształcać się do Włoch, Niemiec, Hiszpanii, Portugalii, bo w Polsce trudno uczyć się korzystając z podręczników z lat 60. W sukcesie pomogło nam także trochę szczęścia, determinacja, wiara, no i ludzie. W tej chwili zatrudniamy na stałe około 45 osób, a na montażach w trybie ciągłym ponad 60. Oni są autorami sukcesu. W 2001 roku odszedł z firmy wspólnik i część udziałów przejęła moja małżonka, której do tej pory podlegał cały dział administracyjny. Aktualnie jesteśmy we dwoje wspólnikami, działamy jako spółka jawna. Można powiedzieć, że jesteśmy firma rodzinną, zresztą te wszystkie osoby, które tu pracują, są dla mnie jak rodzina, jesteśmy ze sobą bardzo związani.

- Jakie realizacje macie państwo na swoim koncie obok bazyliki w Licheniu?

- Dumą napawa nas między innymi efekt naszej pracy przy bazarze poznańskim, perle historycznego Poznania. Zostaliśmy tam zaproszeni do współpracy. Bardzo ważnym obiektem jest nowe gimnazjum w Tarnowie Podgórnym, gdzie zastosowano piękne granity w tzw. polerze 400. Jesteśmy bardzo dumni też z obiektu zrealizowanego razem z Budimexem, mam na myśli wieżowiec Avonu w Warszawie, który zresztą dostał w tym roku nagrodę jako najbardziej przyjazny obiekt architektoniczny dla klientów. Ponieważ wszystko, co wewnątrz jak i na zewnątrz (z wyjątkiem elewacji), to nasza praca, więc jest nam podwójnie miło. Należy dodać, że elewacje wykonywała też firma Kamieniarz z Kielc. Rocznie wykonujemy około 35-38 tysięcy metrów kwadratowych montażu. Dla ludzi spoza branży można to zobrazować w ten sposób, że co trzy dni tir towaru musi stąd wyjść i wejść.

- Zapewne duża część to konglomeraty...

- Od trzech lat już nie. Konglomeraty są przede wszystkim dla pośredników zajmujących się oknami. Dzisiaj klienci indywidualni biorą blisko 80% kamieni naturalnych, a więc marmurów i granitów. Udało się nam przez dwa lata utrzymać pozycję największego importera firmy Quarella w Polsce. Za ostatni rok też na pewno jesteśmy w czołówce.

- Firma sprowadza gotowe płyty, czy nie myśleliście państwo o sprowadzaniu bloków i cięciu ich u siebie?

- Cięcie bloków wymaga olbrzymiego doświadczenia. Byliśmy kuszeni przez partnerów portugalskich, włoskich i Hiszpanów, ale nie zdecydowaliśmy się. Poza tym bardziej interesujemy się rynkiem budowlanym, ponieważ firma daje nam możliwości wykonawstwa dużych robót, których wykonania wiele firm się nie podejmie z powodu istniejących trudności w finansowaniu takich robót. Wchodzimy na obiekty, gdzie do wykonania jest parę tysięcy metrów kwadratowych posadzki lub elewacji. Mamy więc pełne obłożenie robotami i żeby podołać terminom nieraz musimy zamówić gotowe elementy za granicą. Trochę szkoda, bo wolałbym, żeby pieniądze za cięcie bloków zostawały w Polsce. Od czasu, kiedy uruchomiliśmy technologię „postarzania” wyrobów kamiennych, już zupełnie nie ma na to miejsca. Najgorsze, że handel blokami odbywa się za gotówkę. Prędzej pokusiłbym się o linię polerską, żeby mieć dobry poler. To cenimy u naszych dostawców zagranicznych, ich poler jest perfekcyjny. Próbowaliśmy zaopatrywać się w polskich firmach ale niestety były problemy, a my nie mamy czasu na poprawki. Wiem, że firmy specjalizujące się w nagrobkarstwie same polerują, ale w naszym przypadku chodzi o inną skalę ilościową. My uciekamy od nagrobków. Trzeba myśleć o tym, co będzie za trzy lata, kiedy wejdą firmy zachodnie. Jeżeli nasze firmy nie poprawią jakości poleru, to będzie bardzo kiepsko. Przy tych ilościach, jakie są nam potrzebne na posadzkę- powiedzmy 600, 800 metrów- musimy mieć towar wyselekcjonowany, dobry jakościowo. Istnieje konieczność rozwijania w tej chwili działu przygotowania produkcji, w sensie technicznej strony, na przykład potrzebujemy inżynierów, którzy opracowują projekty elewacji, rozwiązań technicznych, bo z tym jest problem w tej chwili.

- O inwestycjach trudno w dzisiejszych warunkach gospodarczych mówić, ale z pewnością nie siedzicie państwo z założonymi rękami, więc co dalej po zakończeniu prac w Licheniu?

- W bazylice licheńskiej najważniejszy etap kończy się w tym roku, bo główna nawa w prezbiterium będzie już wykonana. Przyjmujemy kierunek na specjalizację w elewacjach, zaczynamy więc współpracować z firmami, które na wykonawstwie elewacji zbudowały swoją pozycję na rynku, a ponadto robią więcej elewacji łączących szkło i inne materiały.

 

 

- A jak w okresie recesji w kraju radzi pan sobie z zatrudnieniem?

- Nigdy nie musieliśmy redukować etatów. Zawsze miałem pomysł na produkcję zimową, na przetrwanie, jakby coś się  odpukać  działo. Takiej sytuacji od początku istnienia firmy nie było. Na razie znowu okazało się, że prace, które w tej chwili są do wykonania, wymagają zwiększenia stanu zatrudnienia. Sytuacja firmy jest taka, że przez dziesięć miesięcy w roku pracujemy na trzy zmiany bez przerwy. Także teraz, z tym, że aktualnie na dużych obrotach są dwie zmiany, a reszta jest na zaległych urlopach. Od marca znowu zostaną zatrudnieni kolejni ludzie. Cała produkcja antycznych elementów wymaga odpowiedniego zespołu ludzi, kominki, zamówienia indywidualne też wymagają odpowiedniej fachowości, nakładu pracy i talentu. Kryzys obserwuję po klienteli, odchodzą najbiedniejsi klienci, ale na ich miejsce wchodzi rosnąca, mimo wszystko, liczba bogatych. Oni dyktują specyficzne warunki, usługa dla nich musi być terminowa i wykonana na bardzo wysokim poziomie.

- Czym pan dysponuje w zakresie sprzętu?

- Mamy zamówioną boczkarkę (Quasar) do obróbki wykończeniowej krawędzi płyt kamiennych, daje ona również możliwość wykonywania okrągłych stolików, na które jest coraz większe zapotrzebowanie. Kolejny zakup to będzie centrum obróbcze blatów i elementów kuchennych, sterowane numerycznie. Wykonujemy tego bardzo dużo.

Ta maszyna to będzie następny krok. Mamy w  tej chwili trzy piły dzielące

i one wystarczają na nasze potrzeby w pełni.

- Dziękuję za rozmowę.

Kamień naturalny w sanktuarium maryjnym w Licheniu koło Konina

„Patrzę z podziwem na tę ogromną budowlę, która w swoim rozmachu architektonicznym jest wyrazem wiary i miłości do Maryi i Jej Syna. Bogu niech będą dzięki za tę świątynię...”

Jan Paweł II w Licheniu 7 czerwca 1999 r.

 

 

W Polsce mamy wiele wspaniałych sanktuariów maryjnych. Przez wieki wznosili je królowie, książęta, magnaci, zakony i miliony ofiarnych ludzi. Jednak miejsc, gdzie Maryja się ukazywała, jest niewiele. Jednym z nich jest ziemia licheńska. Sam Licheń jest cichą osadą wśród lasów, łąk i jezior. Okolice te były już zamieszkane w epoce kamiennej. W czasach rzymskich przebiegał tędy szlak handlowy, zwany bursztynowym. W 1969 r. odkopano na wzgórzu tajemnicze kamienie rytualne, prawdopodobnie resztki pogańskiej świątyni. Z granitowego posągu wyciosano krzyż, który od 1151 roku znajduje się na rynku wioski  (z wyjątkiem lat okupacji hitlerowskiej, kiedy okupanci zatopili ten krzyż w pobliskim jeziorze, ale po wojnie wydobyto go i ustawiono na dawnym miejscu). W XII wieku na wzgórzu znajdował się zamek rodu Licheńskich, otoczony zabudową niewielkiego miasteczka. Dramat nastąpił w roku 1655. Po krótkim oblężeniu Szwedzi zdobyli Licheń, ograbili i zburzyli 2 kościoły, zamek i miasto. Całą ludność wymordowali. Od tego czasu Licheń nie powrócił do dawnego znaczenia i nie odzyskał praw miejskich. Objawienia Matki Bożej w lesie koło Lichenia miały miejsce w latach 1850-52 a sam obraz pochodzi prawdopodobnie z czasów konfederacji barskiej. W uroczystej procesji (wrzesień 1852 r.) przeniesiono go z lasu do dotychczasowego kościółka parafialnego w Licheniu. Do 1939 roku w księdze wieczystej zapisano blisko 3000 zeznań o łaskach i cudach. Do Lichenia zdążali pątnicy z całej Polski. W czasie okupacji niemieckiej w dramatycznych okolicznościach obraz ukryto i dopiero w marcu 1945 roku powrócił on na poprzednie miejsce. W kwietniu 1949 roku opiekę nad sanktuarium objęli księża marianie, zgromadzenie założone w 1673 r. w Polsce przez o. Stanisława Papczyńskiego. W lipcu 1966 roku odnowiony cudowny obraz udekorowano koroną papieską. Koronacji dokonał kardynał Stefan Wyszyński. W roku 1993 zostały zatwierdzone plany budowy wielkiego kościoła, a w roku następnym ruszyły prace. Projekt wykonała mgr inż. Barbara Bielecka z Gdyni, budowę prowadzi proboszcz licheński i kustosz sanktuarium ks. Eugeniusz Makulski. „Nowa Częstochowa” lub „Częstochowa Północy”  jak potocznie nazywają Licheń jest największym obiektem sakralnym w Polsce, 7 w Europie i 11 na świecie. W jego wnętrzu mieści się gdańska bazylika mariacka. Oto kilka parametrów nowej świątyni: długość 120 metrów, wysokość 103,5 m (do szczytu krzyża na kopule). Wysokość wieży wynosi 136 m. Cała budowla waży około 110.000 ton. Do jej wnętrza w razie potrzeby wejdzie ok. 50.000 wiernych. Sama powierzchnia marmurowej posadzki nawy głównej wynosi 5.500 m2. Łącznie na nowym obiekcie tylko firma Italica z Dąbrowy koło Poznania zmontowała prawie 3 hektary kamienia z całego świata. Po pobieżnym przeliczeniu otrzymujemy wagę około 2000 ton. Pamiątką Roku Jubileuszowego 2000 jest zakupiony we Włoszech dzwon „Maryja” o wadze 14.770 kg. Jest to oczywiście największy dzwon w Polsce (wawelski „Zygmunt” waży ok. 8 ton) . Został odlany przez europejskiego potentata ludwisarskiego  firmę Enrico Capaniego w Castelnuovo nel Monti koło Mediolanu. Dzwon został zawieszony na specjalnej dzwonnicy i brzmi w tonacji c1 silnie i donośnie. Temat kamienia naturalnego w Bazylice w Licheniu Starym, obiekcie nagrodzonym w konkursie Świata Kamienia, będzie szeroko omówiony w II części, którą opublikujemy w majowym numerze naszej gazety.

Autor: Henryk Walendowski

Swiat Kamienia nr 4 (17) 2002

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet