Rozmowa z Januszem Mazurkiem, właścicielem zakładu budowlano-kamieniarskiego w Gorzowie Wielkopolskim.
ŚK: - Nawet pobieżny kontakt z panem zostawia ślad w postaci wspomnienia człowieka odznaczającego się wyjątkową kulturą bycia. To nie jest zbyt powszechne w naszym kraju. To styl czy raczej odbicie osobowości, a może sposób na budowanie dystansu wobec rzeczywistości i tego wszystkiego, z czym nie chce pan mieć do czynienia?
JM: - Taki po prostu jestem. Tę cechę charakteru odziedziczyłem pewnie po rodzicach. Bardzo mi ona pomaga w nawiązywaniu kontaktów, także z zagranicą. Trzeba się tylko wsłuchiwać w to, co mówią ludzie i obserwować,
a potem wdrażać to w swoim zakładzie. Dystans powstaje zawsze tam, gdzie jest nierówne partnerstwo.
ŚK: - Mamy niedługo stać się częścią zjednoczonej Europy, ale o wielu polskich biznesmenach wciąż nie sposób powiedzieć, że są obywatelami kontynentu. Jednak nie mam wątpliwości, ze w pańskim przypadku granice podziału kulturowego Starego Kontynentu już dawno przestały obowiązywać. Jak przekroczyć kontekst lokalny, osiągnąć szerszą perspektywę?
JM: - Trzeba być dalekowzrocznym. Nie troszczyć się o wynik dzisiejszy, tylko o to, jaki będzie efekt późniejszy. Zawsze podpatruję najlepszych i staram się ich naśladować.
ŚK: - Jak wobec tego radzić sobie
z trudną sytuacją na rynku, która niejednokrotnie przeszkadza w rozwoju?
JM: - Najpierw trzeba cos mądrze zaplanować. Nie podejmować decyzji pochopnie. Potem pomysł realizować powoli, na miarę swoich możliwości.
ŚK: - Na czym polega nowoczesne zarządzanie firmą kamieniarską?
JM: - Nie należy zajmować się sprawami drugorzędnymi. Trzeba dążyć do pełnej wiedzy na temat własnej firmy, dokładnie rozpoznać rynek. Stworzyć bank informacji o rynku nie tylko materiałowym. Następnie trzeba zaplanować, realizować i wyciągać odpowiednie wnioski i wciąż uczyć się. To są podstawy dobrego zarządzania.
ŚK: - W świetle współczesnego kryzysu wartości, czy pan również odmawia sobie prawa do bycia ostoją i inspiracją dla innych?
JM: - Nigdy nie blokowałem ludzkich zapałów. Wręcz przeciwnie zawsze służyłem radą i pomocą. Czas jest najlepszym egzaminatorem podejmowanych decyzji. Po upływie jakiegoś czasu okazuje się, czy decyzje były słuszne czy tylko pozorowały efekt dostatecznej wiedzy i intuicji.
ŚK: - Pańscy mistrzowie biznesu to ludzie spoza kamieniarstwa?
JM: - Moim idolem i jednocześnie guru jest pan Jerzy Krawczyk z Sieradza. To on był moją siłą napędową. Popychał do działania. Powtarzał często, że trzeba stać na dwóch nogach, by się nie przewrócić,
a przede wszystkim nie bać się podejmowania decyzji. Wiele mu zawdzięczam.
ŚK: - Jaka jest pańska wizja własnej firmy, co w niej powinno się znaleźć, z czego powinna się składać, żeby zoptymalizować efekt produkcyjny pod względem ilości i jakości, przy jednoczesnym zachowaniu standardów nowoczesnego, przyjaznego pracownikom i kadrze zarządzającej zakładu?
JM: - Chciałbym, by moja firma miała tradycje. Chciałbym prowadzić ją tak, jak to się robi na Zachodzie, czyli kompleksowo - od wydobycia bloków po sprzedaż detaliczną.
ŚK: - Jaką wagę przywiązuje pan do czynnika ludzkiego w prowadzeniu biznesu, jeśli oczywiście uznaje pan go za istotny element biznesu?
JM: - Sam firmy nie poprowadzę. Wciąż przekazuję swoją wiedzę
i pomysły innym. Doceniam również pomysły moich pracowników. Uczę ich nowoczesnego myślenia, pokazuję nowe rozwiązania. Moi pracownicy mają świadomość, że pracują w jednej z lepszych firm w Polsce północno-zachodniej. Zależy im na tej pracy, szybko się uczą. Ale nazwę ich dobrymi pracownikami dopiero wówczas, gdy moją firmę zaczną traktować jak swoją własną. A to jeszcze potrwa.
ŚK: - Skąd wziął się przydomek „Król”, używany w stosunku do pana?
JM: - Z sympatii do mnie lub... z zazdrości. Prawdopodobnie wyszedł od konkurencji, która trochę się boi moich pomysłów. Przydomek ten pasuje do kogoś, kto się nie boi i umie ze wszystkimi rozmawiać. Ja taki właśnie jestem.
ŚK: - Jest pan jedną z niewielu osób, które nie traktują związku branżowego jedynie instrumentalnie, ale dostrzega pan w nim możliwość stania się czymś w rodzaju elitarnego klubu dla tych, których działanie cechują określone, pozytywne standardy, uznawane za przejaw wysokiej kultury osobistej, etyki zawodowej etc.
JM: - Oczywiście. Mając kontakt
z Zachodem nie sposób nie zauważyć, jak funkcjonują tamtejsi kamieniarze. Trzeba iść ich śladem i robić dokładnie to, co oni robią. Na Zachodzie to się sprawdziło. A u nas wciąż podziały, rywalizacje, niezdrowa konkurencja. Szukamy więc ratunku w związku, który jest jedynym ciałem dla jednej branży kamieniarskiej.
ŚK: - Dlaczego pana zdaniem przedsięwzięcie zwane ZPBK powinno się sprawdzić w dłuższej perspektywie?
JM: - Zobaczy pan, że w niedługim czasie ekonomia spowoduje reakcję biznesmenów z kręgu kamieniarzy, choć zapewne nie tylko ich, na zasadzie jak trwoga to do Boga. Będą szukali ratunku, wsparcia. To są chyba ostatnie chwile takiego swawolnego dryfowania.
Skorzystaj z naszej prenumeraty.
Zamów całoroczną prenumeratę Świata Kamienia!
45-837 Opole, ul. Wspólna 26 woj. Opolskie Tel. +48 77 402 41 70 Biuro reklamy: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. Redakcja: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. |