Rynkowość, konkurencja, marketing i inne pojęcia zaczerpnięte ze słownika współczesnej ekonomii na stałe weszły do języka polskich przedsiębiorców (nazywanych z angielska biznesmenami). Przyglądając się funkcjonowaniu krajowych firm nabieram jednak coraz większego przekonania, że nowe pojęcia znacznie wyprzedziły rozwój przedsiębiorstw jako organizacji działających w określonych warunkach. Zresztą nie tylko zarządzający przedsiębiorstwami nie nadążają za rzeczywistością ukrytą pod nowymi pojęciami - ten sam problem dotyczy prawników czy ogólniej sądownictwa, polityki i mediów. Lata działania wbrew obowiązującemu prawu w czasach panoszenia się ideologii komunistycznej pozostawiły piętno na sposobie myślenia Polaków. Nie trzeba się zbytnio wysilać, by zauważyć, że wśród rodaków, nie brakuje takich, którzy zachowują się, jakby nadal powiedzenie, „im gorzej tym lepiej”, miało dla nas wszystkich w kraju nad Wisłą pozytywny wydźwięk. W naszej mentalności pozostał jeśli nie pozytywny, to na pewno tolerujący stosunek do wszelkiego rodzaju przekrętów, co można zaobserwować przyglądając się mediom. Przykładów można by przytoczyć z pewnością wiele, ale osobiście zwróciłem uwagę na ciekawą retorykę w telewizji, chodzi o często wykorzystywaną przez dziennikarzy formułkę telewizyjną: „prokuratura w wyniku prowadzonego dochodzenia w sprawie wyłudzenia od skarbu państwa iluś tam milionów złotych aresztowała biznesmena Sławomira.K. powiązanego z grupą wołomińską”. Fakty są takie, że tenże przykładowy Sławomir K. nie był biznesmenem tylko złodziejem udającym biznesmena. W ten sposób dziennikarze prowadzą stałą politykę deprecjacji słowa „biznesmen”. Tym bardziej, że informacji o przekrętach jest dużo, a skojarzenie zaczyna się stabilizować w sposób prosty: biznesmen=złodziej. Co ciekawe, społeczeństwo nie odbiera przekrętów gospodarczych, jako czynów złodziejskich, lecz jako nielegalną formę działalności gospodarczej. W tym przypadku nie działa tradycyjna polska zazdrośćj ani swięte oburzenie. Może jedynym wyjątkiem jest przedłużanie wypłaty wynagrodzeń z powodu sytuacji rynkowej i kłopotów zakładu z płynnością finansową. Szkoda, że „biznesmeni” zapominają o wspólnocie z pracownikami, gdy firma wykazuje dużą zyskowność. Ostatnio najbardziej modny przekręt, to nieregulowanie terminowe płatności faktur. Niebezpieczne dla wszystkich, bo działają według zasady domina i trudno ustalić, kto jest tak naprawdę winny. A swoją drogą podstawowym problemem w tym względzie jest sposób działania sądów, dochodzenie roszczeń trwa średnio dwa lata, mimo że na ogół sprawy są proste. Jeśli byłyby rozpatrywane w trybie pilnym, wówczas korzystny dla firmy efekt niepłacenia (darmowy kredyt) byłby mały, a ryzyko wysokich kosztów sądowych skutecznie odstraszałoby od takich pomysłów. Zagłębiając się w efektywność prawa dziwi fakt, że przy tak powszechnym zadłużeniu istniejących firm tak niewiele z nich likwiduje się w wyniku procesów upadłościowych. Przekręty mają czasem wymiar gigantyczny i kwalifikują się na pierwsze strony gazet. Dziwne procesy prywatyzacyjne nie ominęły również branży kamieniarskiej. Ale to temat na oddzielny duży artykuł. Kilka tajemniczych spraw, co do których więcej jest zapytań niż odpowiedzi, może być przykładem na pewien system, który nikogo nie dziwi, chociaż dziwić powinien. Za przykład może tu posłużyć próba dowiedzenia się, co się dzieje z kopalnią „Przedborowa” bądź znalezienie odpowiedzi na pytanie, za czyje pieniądze tak naprawdę funkcjonują zakłady w obszarach, jak to się ładnie nazywa, strukturalnego bezrobocia - mnie osobiście, po kilkunastu telefonach, zabrakło energii. Kolejne ekipy rządzące walczą z korupcją, a wszyscy wiedzą, na jakich zasadach rozgrywane jest wiele przetargów z zamówień publicznych. Ostatni ciekawy „przekręt” opiszę w całości, bo należy docenić pomysłodawcę. Pewna firma kamieniarska wydała bardzo ładny katalog ofertowy, w którym jeden z popularnych kamieni nazwano załóżmy „Jupiter”. Następnie na podstawie tego katalogu architekt zaprojektował obiekt, w którym ma być ułożony, jak łatwo zgadnąć, „Jupiter”. Inwestor ogłosił przetarg i konia z rzędem temu, kto wygra (poza oczywiście twórcą specjalnego wydania katalogu). Jak zaoferować realizację w kamieniu, którego nikt nie ma?
Pomysł rewelacyjny, ale wyprany z moralności, więc dla czystości gry rynkowej takie „patenty” należy zwalczać. Myślę, że tematem mógłby się zainteresować Związek Pracodawców Branży Kamieniarskiej opracowując wykaz nazw kamieni rynkowych i starając się wprowadzić do prawa obowiązek ich stosowania w specyfikacjach przetargowych. Importerzy kamienia mieliby obowiązek rejestrowania nowych kamieni na rynku – w ZPBK
Skorzystaj z naszej prenumeraty.
Zamów całoroczną prenumeratę Świata Kamienia!
45-837 Opole, ul. Wspólna 26 woj. Opolskie Tel. +48 77 402 41 70 Biuro reklamy: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. Redakcja: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. |