KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Tempus Polska : Wytrwałość się opłaca

“Tempus Polska”, taką nazwę nadali prowadzonemu przez siebie zakładowi kamieniarskiemu dwaj jego właściciele, Tomasz Żółkiewicz i Krzysztof Piaseczny. Niedawno świętowali trzylecie działalności firmy, które zbiegło się z przenosinami do nowego biura przy ul. Mickiewicza w Tuplicach, położonych kilka kilometrów od granicy z Niemcami. Od początku korzystali z obiektów należących do PKP, które na przestrzeni ostatnich kilku lat na terenie gminy i gmin ościennych zawieszały działalność linii kolejowych, w efekcie pozostawiając wolną całą infrastrukturę, jak się okazuje, idealnie nadającą się do wykorzystania przez zakład kamieniarski. Biuro mieści się w pomieszczeniach przejętych od agencji celnej, obok jest duży plac parkingowy, na którym wcześniej tiry oczekiwały na odprawę. Budynek pozwolił na wydzielenie pomieszczeń do różnych celów, m.in. można dziś zaprosić klientów do osobnego pokoju, gdzie przygotowano dla nich wystawę kamieni i dodatków do pomników, są tu dobre warunki kontaktu z klientem. Widać rzeczywiście usilne starania o to, aby wizerunek firmy, dostęp do niej klienta, a także oferta, były coraz lepsze i bogatsze. Rok 2004 jest dla firmy “Tempus Polska” przełomowy nastąpiła bowiem zmiana obróbki ręcznej na automatyczną: “W tym roku założyliśmy sobie taki cel, że kupimy odpowiednie maszyny, które pozwolą nam bezpośrednio z płyt wycinać wszystkie elementy. I prawie w stu procentach nam się to udało. Początkowe założenia były takie, żeby kupić jedynie cyrkularkę, wziąć w leasing boczkarkę albo kolankówkę, ale od półtora roku monitorowaliśmy sprawę środków pomocowych z Unii Europejskiej - wcześniej pracowałem w Urzędzie Gminy w Tuplicach na stanowisku wójta przez dwa lata, więc znałem tę problematykę, ponieważ byłem zaangażowany w pozyskiwanie środków pomocowych dla Tuplic i kilkanaście projektów udało mi się zrealizować. O środkach pomocowych mówi się w Polsce od wielu lat, że mogą z nich korzystać gminy, rolnicy, ale do tej pory nie było konkretnych środków dla firm, tylko kredyty, czy trudno dostępne dotacje szkoleniowe, nie było pieniędzy na inwestycje. W naszym przypadku uzyskanie pieniędzy z UE sprawia, że firma idzie o jakieś dwa, trzy lata do przodu, bo dzięki nim mamy piłę dwusuportową, jest boczkarka, kolankówka i zestaw do piaskowania, ploter, kompresor, piaskarka - wyliczają wyniki swojej przedsiębiorczości Tomasz Żółkiewicz i Krzysztof Piaseczny.Działania szefów Tempus Polska zmierzają ku pełnej samowystarczalno-ści, uniezależnienia się od dostawców, by stworzyć bazę dla produkcji czy świadczenia różnego rodzaju usług dla klientów, chodzi też o możliwość szybkiego reagowania w razie wystąpienia jakichś problemów. W pełni wyposażony zakład to także większa możliwość kształtowania ceny końcowej. Ale realizacja tak ambitnych planów wymaga pieniędzy, a te udało się uzyskać z unijnego funduszu SAPARD. “My odpowiednio wcześniej tę sprawę koordynowaliśmy, dzwoniliśmy na infolinię z SAPARD-u raz w tygodniu, aby dowiadywać się, kiedy te środki będą. Spotykaliśmy się już odpowiednio wcześniej w naszym oddziale Agencji Restrukturyzacji w Gorzowie z odpowiednimi urzędnikami. Wiedzieliśmy więc, że oni będą nasz wniosek rozpatrywać. Korzystaliśmy ze szkoleń, które organizowała agencja w naszym rejonie na temat SAPARD-u. Przychodziło sporo ludzi, ale w trakcie szkolenia wielu z nich wychodziło, prawdopodobnie zniechęcając się z powodu braku wiary w możliwość skonsumowania oferowanych środków. My wierzyliśmy do końca i udało nam się pierwszy projekt zrealizować. Pierwszy, bo realizujemy w tym funduszu dwa projekty. Wniosek złożyliśmy w pierwszym dniu wyznaczonego terminu o godzinie dziesiątej w Gorzowie. Formularze z wnioskami pobraliśmy z Internetu, a potem było siedzenie całymi wieczorami, żeby je powypełniać - zdawaliśmy sobie sprawę, że decydować będzie zasada, kto pierwszy ten lepszy, bo tych pieniędzy nie było zbyt wiele. Kiedy byliśmy na targach Polagra w Poznaniu, pan ze stoiska Agencji Restrukturyzacji powiedział nam: “To będzie jedno rozdanie”. I miał rację. Po złożeniu wniosku przeszliśmy przez wszelkie szczeble proceduralne i teraz czekamy tylko na przelew. Cztery dni temu mieliśmy wizytację pokontrolną, ponieważ cały proces składa się z pewnych etapów. Najpierw wizytacja po złożeniu wniosku, potem wniosek przechodził przez dwa szczeble poprawki, następnie była już decyzja agencji, czyli podpisanie umowy i od tej chwili mogliśmy wpłacać zaliczki, przygotowywać fundamenty pod maszyny itd. Załatwienie kredytu pomostowego okazuje się łatwe, gdy firma ma pieniądze z SAPARD-u i ma co pod ten kredyt zastawić. Załatwiliśmy dzięki temu w międzyczasie ten kredyt. Potem wypełniliśmy zobowiązanie przewidziane w programie SAPARD-u polegające na zatrudnieniu ludzi w firmie, bo pieniądze z tego funduszu przeznaczone są na dofinansowanie tworzonych miejsc pracy. Taka jest myśl tego programu. Przedsiębiorcy tworzą na wsi miejsca pracy i my takie dwa miejsca pracy utworzyliśmy, chociaż jesteśmy z kolegą wrogami tworzenia miejsc pracy na zasadzie umowa o pracę i kodeks pracy. Większość świadczących dla nas usługi to osoby na samozatrudnieniu bądź współpracujący z nami na zasadzie umowy o dzieło. Projekt był później rozliczany w taki sposób, że uruchomione zostały dwa miejsca pracy, ludzie zostali zgłoszeni w ZUS-ie. Maszyny zaczęły pracować i po okresie dziesięciu dni złożyliśmy tzw. wniosek o płatność w ARiMR. Ten wniosek został przez agencję sprawdzony. Były tam zastrzeżenia co do jednej faktury, więc dokonaliśmy autopoprawek, chodziło o kwestie proceduralne. W ubiegłym tygodniu była w firmie kontrola końcowa, dokonana przez przedstawiciela agencji z sekcji płatniczej, który wszystko posprawdzał. Osobnym tematem jest sposób, w jaki oni dokonują sprawdzeń, na przykład na tabliczce znamionowej plotera jest napisane “D60 ploter Summa Cut D60/U”, a na fakturze brakuje symbolu łamane (“/”) przez U i już to jest powodem, dla którego sprzedawca musiał napisać oświadczenie, że nasza dokumentacja zgadza się z sygnaturą fabryczną producenta. Albo taka nieścisłość, że bank nie postawił kreski na przelewie dla producenta, no więc producent musiał wystawić oświadczenie, że za fakturę faktycznie dostał pieniądze. I w tych przypadkach nie mamy możliwości się odwołać. Albo dzwoni urzędnik z Gorzowa i informuje nas, że do jutra musimy dostarczyć jakiś dokument, bo inaczej ta umowa zostanie wypowiedziana, więc trzeba załatwiać, jechać. W tym momencie nie patrzy się już na nic, bo czekamy na przelew, który opiewa na kwotę powyżej 50 tysięcy złotych za pierwszy projekt. Ale umowa wiąże obie strony. My zbytnio wyjścia nie mamy, a agencja zawarła różnego rodzaju obostrzenia: o zatrudnieniu dwóch osób, o tym, że sprzęt przez pewien okres nie może być sprzedany, że firma musi realizować w 100% punkty wniosku. To jest cały harmonogram, który zrealizowaliśmy licząc kwoty brutto, dofinansowanie z kolei przysługuje w kwocie netto, czyli 50%. Czekamy na pieniądze, które urząd skarbowy nam zwróci z tytułu VAT, więc nie ma powodu do zmartwienia. Trudno nam było wyasygnować 124 000 złotych gotówką, żeby zapłacić producentom, którzy nie są już tak elastyczni, jak to było w latach 1996-97. Ciężko było dogadać się z Promechem, z Promaszem, nie bardzo nam ufali. Musieliśmy wyasygnować własne środki, skorzystaliśmy więc z oferty banku. Dostaliśmy bardzo korzystny kredyt, na 6,1% - prawdopodobnie forma zabezpieczenia, projekt, kupno maszyn, umożliwiających rozwój miały znaczenie podstawowe. Pieniądze poszły do producentów. Od początku tak prowadzimy zakład, żeby nie wchodzić w długi, więc to było jedyne zadłużenie”. Jak zgodnie stwierdzają wspólnicy po otrzymaniu dotacji od razu zadłużenie zostanie spłacone, ponieważ myślą już o kolejnym projekcie oraz inwestycjach w firmie. Taką politykę dyktuje sytuacja na rynku, dotychczasowy bilans przyjętych zleceń pokazuje, że wzrosła liczba klientów zainteresowanych ofertą tuplickiej firmy. Śmiałe patrzenie w przyszłość umożliwia także już podpisana umowa na realizację projektu numer dwa ze środków SAPARD-u. Realizacja tego projektu jest odsunięta jednak w czasie o kilka miesięcy z uwagi na możliwości konsumowania uzyskiwanych środków. Mowa jest o miesiącach wrzesień, listopad, ale i to może ulec zmianie o dwa, trzy miesiące, bo realizacja projektu w zimie nie jest dla firmy wygodna. Projekt drugi zakłada dofinansowanie niższe - w wysokości 35 tysięcy złotych - na zakup dwóch urządzeń: automatu polerskiego firmy Promasz, który pozwoli na większe możliwości kształtowania ceny produktu finalnego, oraz frezarki Tytan z kilkoma kompletami frezów do wykonywania profili. Druga maszyna ułatwi pracę związaną z wytwarzaniem elementów budowlanych, jak parapety, schody, czy wykończenia nagrobnych elementów. Szefowie liczą, że maszyny wpłyną również na obniżenie kosztów produkcji. Problemem jednak są odpowiednio wykwalifikowani ludzie, których w rejonie działania firmy brakuje, a bez nich najlepsze maszyny nie spełnią swej roli. “Ubiegamy się też o fundusz w celu zatrudnienia pracowników niepełnosprawnych, ponieważ mamy taką jedną osobę zatrudnioną w zakładzie, a pieniądze z tego funduszu mogłyby być przekazywane częściowo na pokrycie wynagrodzenia tej osoby. Myślimy o projektach przyszłościowych, czyli o zakupie traka do cięcia bloków. Tutaj w grę wchodziłyby środki z funduszu Phare, który jest funduszem dotacji inwestycyjnych. W tej chwili wchodzi fundusz spójności społecznych, który też przewiduje dofinansowanie do 50%. Tam realizacja tego projektu jest związana z wieloma innymi obostrzeniami. SAPARD w porównaniu z tym to naprawdę sprawa prosta. Wniosek sapardowski miał 6 czy 7 stron, do tego biznesplan, który generalnie został przygotowany przez samą agencję, należało tylko wpisać, jakie są wartości zakupywanego sprzętu, podać wielkości przerobu firmy, czyli wykazać, że ta inwestycja ma szansę powodzenia przy spłacie kilkuletniej. U nas spłata takiego projektu jest znacznie szybsza w porównaniu do innych inwestycji, jak na przykład w agroturystyce”. Działania i decyzje blokuje jednak fakt, że firma działa na majątku dzierżawionym, w który włożyła niemałe pieniądze. Po wydzierżawieniu obiektów od PKP pierwsze działania były skierowane na przygotowanie pomieszczeń do obróbki, doprowadzenie energii, zabezpieczenie przed kradzieżą, założenie instalacji alarmowych i odpływowych. Potrzebne są dalsze inwestycje, żeby podnieść jego estetykę, by miał on solidne ogrodzenie i wybetonowany plac. Celem jest także stworzenie godziwych warunków przyjmowania klientów, którzy będą tam przyjeżdżać. Zamiarem wspólników jest także docelowe przeniesienie biura na teren zakładu, co zdecydowanie ułatwiłoby pracę i kontakt z ludźmi tnącymi kamień. Problemem jest jednak brak od półtora roku decyzji władz kolei o wystawieniu nieruchomości na przetarg, choć Żółkiewicz i Piaseczny mają deklarację ich woli, że będzie można ten teren wykupić, dlatego też odpowiedni wniosek został już złożony. Dyrektor zakładu nieruchomości PKP złożył zapewnienie, że najpóźniej w czerwcu przyszłego roku dojdzie do przetargu. Póki co “Tempus Polska” płaci czynsz dzierżawny, kolej natomiast nie odprowadza podatku od nieruchomości do gminy, która w tej sytuacji przejmuje kolejne nieruchomości od PKP w zamian za zadłużenie. “Gospodarza na majątku PKP nie ma żadnego. Kilka metrów za dzierżawionymi przez nas terenami ludzie bezkarnie rozkradają to, co jeszcze zostało na kolei. Czekamy na wniosek kolei o poszerzenie terenu. Teren pomiędzy budynkami, które my dzierżawimy, a biurem, jest w znacznej części wolny, do zagospodarowania. To jest w granicach 500 metrów, są to idealne warunki właśnie do magazynowania płyt, różnego rodzaju bloków”.Zakład kamieniarski “Tempus Polska” nie bazuje na ekspozycji kamienia, choć właściciele firmy nie mają wątpliwości, że musi się ona pojawić, ponieważ ludzi trzeba poinformować o tym, co się robi z kamienia poza nagrobkiem. I to jest jedna z tych inwestycji, które mają wiele zmienić w funkcjonowaniu firmy na miejscowym (półtoratysięcznym) i nie tylko rynku, ale do tego potrzebne są pieniądze, a te, czekają w jednym z funduszy unijnych. Świadomi tego dwaj kamieniarze z Tuplic nie ustają w staraniach, by je stamtąd uzyskać.

Andrzej Retkowski : Kucie ręczne nas wyróżnia

                                        

Rozmowa z Andrzejem Retkowskim, właścicielem zakładu kamieniarskiego „Granit” w Żurominie w województwie mazowieckim.

„Świat Kamienia”: O zakładzie kamieniarskim „Granit” znanym
w województwie mazowieckim
i województwach przyległych słów kilka.
Andrzej Retkowski: Zakład istnieje od 1986 roku. Początkowo był usytuowany przy ulicy Zamojskiego w Żurominie
i przez pierwsze lata świadczył usługi
w oparciu o lastriko. Po wykupieniu parceli w dzisiejszym miejscu jego działania nastąpił dalszy rozwój firmy, m.in. Wybudowana została hala produkcyjna, rosło stopniowo usprzętowienie, zaczęły pracować dwie cyrkularki. Przez cały czas kontynuowane były inwestycje i w efekcie powstała druga hala, dokupiono obcinarkę. Wraz z rozwojem rynku materiałem podstawowym w zakładzie stał się kamień, więc mazowiecki „Granit” pogłębiał specjalizację w zakresie obróbki kamienia. Na wyposażeniu zakładu jest jeszcze automat polerski. Myślę, że warto powiedzieć jeszcze o tym - w zakładzie jest wydzielone miejsce na wykonywanie liter
i innych kutych elementów. Zatrudniamy dwóch literników, którzy dodatkowo rzeźbią. Litery kute są młotkiem pneumatycznym.
„ŚK”: To wykształceni w tym kierunku ludzie?
Andrzej Retkowski: Nie. Pan Borek Andrzej, który specjalizuje się w kuciu liter, jest samoukiem, ale zna się na rzeczy bardzo dobrze, ma nieprzeciętną technikę. Wielu mogłoby uczyć się tego fachu przez całe lata, a i tak nie osiągnie jego poziomu. Ludzie z innych zakładów kamieniarskich
z dużym stażem nie są w stanie nadążyć
za nim. Jest po prostu niesamowity, a przy tym bardzo dokładny. Rzeźby uczy się sam. Drugi pracownik Krzysztof Waskiewicz jest wyraźnie utalentowany plastycznie, ma duże pojęcie o rysunku, co w jego pracy jest bardzo pomocne. Uczy się pilnie sztuki kamieniarskiej.
Ma dużo interesujących własnych pomysłów, które uzupełnia wiedzą zdobywaną przez podglądanie mistrzów
i własne próby odtwarzanie ich prac. Chcę zaznaczyć, że w zakładzie nie używamy piaskarek i wszystkie litery są kute.
„ŚK”: Czemu służy rezygnacja z powszechnie stosowanych w zakładach kamieniarskich piaskarek?
Andrzej Retkowski: Kucie ręczne niewątpliwie nas wyróżnia. To banalne, wykonać za pomocą piaskarki "napisówkę". Przy tradycyjnym kuciu ręcznym uzyskuje się wiele walorów, których nie da się osiągnąć przy pomocy piaskarek. Uzyskuje się na przykład lepsze wgłębienie, dzięki któremu po położeniu złota na wykutej literce osiąga się blask z kilku stron.
To wymaga większego nakładu pracy
i dlatego wielu kamieniarzy z tego sposobu wykonywania „napisówki” rezygnuje, sprawę załatwiając ploterem: litery wycina się z folii, nakleja i piaskuje. W ten sposób napis na tablicy może być wykonany powiedzmy w ciągu pół godziny, najwyżej godziny. Gdy wykonujemy go ręcznie
i dodatkowo należy wykonać jakieś rzeźbienie, to w zależności od wprawy pracownika taka praca zajmuje trzy godziny, pięć, a czasami nawet cały dzień. Wykucie pięćdziesięciu liter może zająć od trzech do czterech godzin, na czas kucia ma wpływ liczba dużych liter i ich kształt, bo litery napisane kursywą wymagają więcej pracy, a proste, drukowane łatwiej jest wybrać.
ŚK: Z tego co pan mówi wynika, że nie macie ograniczeń dotyczących rodzajów kutych liter czy też ornamentyki?
AR: Rzeczywiście, żaden napis nie jest dla nas problemem, dlatego klient może czuć się swobodnie przy wyborze kroju pisma - naprawdę mogą być różne, wymyślne rzeczy. Mamy zbiór dwóch tysięcy czcionek.
ŚK: Jaki jest profil produkcji pańskiego zakładu?
AR: Koncentrujemy się głównie na produkcji nagrobków, budowlanka to tylko uzupełnienie oferty. Zlecenia na kominki też realizujemy.
ŚK: Czy mógłby pan określić chłonność tutejszego rynku nagrobkowego?
AR: Z roku na rok liczba zamówień jest coraz większa, co jest dobrym symptomem również dla naszej firmy.
ŚK: Mają państwo w ofercie katalogowe pomniki czy raczej własne propozycje bądź uzgadniane z klientami?
AR: Przede wszystkim nasze propozycje, ale oczywiście wszelkiego rodzaju inwencja klientów jest mile widziana,
bo jest wtedy okazja wykonać coś nietypowego, więc chętnie korzystamy
z ich uwag. Klienci nieraz przyjeżdżają nawet ze zdjęciami różnych pomników. Dzięki współpracy z nimi w każdym roku coś nowego dokładamy do swojej oferty,
na przykład nowe opracowania tablic.
Można powiedzieć, że kształtowanie nagrobka odbywa się głównie przez tablicę. Owszem tworząc nowy pomnik korzystamy ze zdjęć innych nagrobków ale zazwyczaj jest to nasza własna idea. Jednak choć nie boimy się trudnych projektów, pilnujemy, by nadmiernie ich nie komplikować, a przy tym musi być gwarancja wypłacalności klienta. Prowadzimy bardzo racjonalną politykę. Ze swej strony gwarantujemy terminowość realizacji, więc staramy się pracę dobrze rozłożyć w czasie.
Podpisując umowę bierzemy zawsze bezpieczną rezerwę czasową, która uwzględnia opóźnienia dostawy kamienia
z zagranicy.
ŚK: Byłoby sensowne na etapie projektowania nagrobków wejście w porozumienie z konserwatorami zabytków, którzy są jedynymi, obok wykształconych rzeźbiarzy, profesjonalistami w kwestii architektury nagrobków?
AR: Sądzę, że taka współpraca byłaby korzystna, my jesteśmy zainteresowani wykonywaniem coraz ciekawszych wzorów. Sami czasami czujemy się znudzeni powtarzalnością wzorów. Jeżeli będziemy proponowali nowe wzory, to klienci chętniej do nas przyjdą.
ŚK: Czy zauważa pan jakieś tendencje we wzornictwie pomników krajowych?
AR: Odpowiem, że tak. Szczególnie w odniesieniu do rodzaju kamienia, w ciągu roku może być zbyt na jakiś jeden rodzaj kamienia i będzie miał on zbyt przez cały sezon. W tym roku na przykład jest to zielony granit ukraiński Labrador. W tym roku i w ubiegłym roku dominuje więc ciemna zieleń. Co ciekawe, w tej chwili wykorzystuje się coraz mniej czarnego kamienia niż to było jeszcze parę lat temu, kiedy był to najpopularniejszy materiał na nagrobki. Wynika to z trudności utrzymania go w czystości i raczej wysokiej ceny.
ŚK: A jak wygląda zainteresowanie polskimi kamieniami na pomniki?
AR: Nie stosujemy ich ponieważ kopalnie albo nie mają tego, co potrzebujemy, albo nie mają bloków o odpowiednich gabarytach. Wykonujemy nagrobki wymiarowe, do których konieczne są duże elementy. Parę kilometrów stąd na północ stawia się nagrobki krótkie, do produkcji których wielkość bloków ze Strzegomia jest wystarczająca. Nasz nagrobek ma długość 2,5 m, jego szerokości są różne, dlatego wymagana płyta to 2,20 m. Przede wszystkim żeby światło wewnątrz nagrobka po zdjęciu płyty wystarczało do swobodnego wstawienia następnej trumny. Na nowym cmentarzu w Żurominie jest tak ustalone, że tam nie buduje się żadnych pieczar tylko są nagrobki robione na fundamencie i wszystkie są jednakowej długości. Są wyznaczone chodniki i jednakowa długość nagrobka. Obowiązuje  zasadza, że nie można postawić  pomnika przed pochowaniem zmarłego. Tam są nagrobki dwuosobowe o szerokości 1,3 m. Wszystko przygotowywane jest w zakładzie a montaż dokonywany na miejscu.

ŚK: Ile potrzeba czasu na wykonanie nagrobka?
AR: To zależy od jego wielkości ale zazwyczaj wystarczą trzy, cztery godziny. Są dwie ekipy do tego wyznaczone, jedna wykonuje fundamenty, a druga stawia nagrobki. Postawienie nagrobka łączy się z jego wyczyszczeniem, wysprzątaniem całego miejsca montażu i otoczenia.
ŚK: Czy dużo jest zleceń na wykonywanie form rzeźbiarskich na tablicach nagrobnych?
AR: Raczej dominują formy proste, płaskorzeźby. Na rzeźbę potrzeba więcej czasu i nie za bardzo ludzie mają pieniądze na takie elementy. To jest koszt. Jeśli przychodzi zlecenie na wykonanie rzeźby do nagrobka to taką pracę przekazujemy rzeźbiarzowi. Nasz zakład przyciąga obróbką ćwierć wałków i pół wałków, które wykonujemy ręcznie. Widać, robimy to dobrze. Wszystkie te zaokrąglenia i łuki jednak lepiej wykonuje się ręcznie, szczególnie po łuku można wykonać to bardziej starannie i dokładnie. Na pewno istnieją skomplikowane włoskie maszyny, które mogą to wykonać, ale niewiele zakładów je ma, a wykorzystanie takiej maszyny dla jednego nagrobka czy kilku nie ma sensu. Oczywiście są zakłady, które posiadają takie maszyny ale są one wkomponowane w całą ich działalność, czyli również dla potrzeb produkcyjnych elementów budowlanych. Musi istnieć rynek zleceń, który zapewni odpowiednie obłożenie pracą takiej maszyny, tak by koszt jej funkcjonowania mógł się zwrócić. Przydałaby się również nam ale jej zakup nie ma uzasadnienia ekonomicznego, zbyt długo taka maszyna by się amortyzowała. W planach jest maszyna do ćwierć wałków i pół wałków. Jednak nadal będzie dominować obróbka ręczna. Zakład jest umaszynowiony, mamy automat polerski, są dwie piły: 3000 i 3500 mm. Chcemy dokupić jeszcze jedną albo dwie maszyny do cięcia kamienia. Mamy w miarę nowe obiekty więc miejsce pod nowe inwestycje istnieje. Planujemy postawienie oczyszczalni ze względu na wymogi unijne.
JS: Jak opisałby pan tutejszy rynek?
AR: Działamy w otoczeniu konkurencji. W nieodległej Mławie jest firma pana Błyskala, wyspecjalizowana głównie w sprzedaży płyt, która wcześniej przez parę lat w ogóle nie zajmowała się nagrobkami, a od ubiegłego roku wróciła do ich produkcji.
ŚK: Przy takim potentacie co zrobił pan, by klient wybrał ofertę "Granitu"?
AR: Była szeroka akcja promocyjna w postaci insertów dołączanych do „Tygodnika Ciechanowskiego” w liczbie 18.000. Akcja promocyjna objęła powiaty ciechanowski, żuromiński, mławski, działdowski, płoński, no i rejon Pułtuska, Legionowa. Przede wszystkim ważna jest miła obsługa klienta. To ludzi przyciąga, a informacja o firmie idzie dalej. Nawet cena nie jest taka straszna, kiedy da się dużo ciekawej obróbki i lepszy materiał. Mamy człowieka, który jeździ cały czas, jest dostępny pod telefonem, przyjmuje zlecenia.
A kiedy klient przychodzi już do firmy, przede wszystkim próbujemy mu doradzić. Ważne jest dopasowywanie zamówienia do klienta, on na ogół nie wie, czego potrzebuje. Sposobem na istnienie na rynku jest też umieszczanie na pomniku własnej wizytówki firmowej. Od paru lat stosujemy taką formę informowania klienta o sobie. Co ciekawe, dość często są one zrywane, więc stale musimy naklejać nowe.
ŚK: Kto na tym terenie jest waszym dostawcą kamienia?
AR: Między innymi Steneko ze Szczecina, Finnstone z Gdańska. Najwięcej sprowadzamy zielonego Labradora, ale Grissal, Impala też mają wzięcie. W poprzednich latach te dwa ostatnie kamienie cieszyły się największym zainteresowaniem klientów, a w tej chwili dominują zielone, dlatego teraz sprowadzamy obok Labradorytu jeszcze Baltic Green. Stanowią one pięćdziesiąt procent tego wszystkiego, co trafia na zakład, no a pozostałą część obok Impali i Grissala uzupełniają Orion, Baltic Brown, Tokovsky, no i African Black. 
ŚK: A tani kamień z Chin bądź gotowe nagrobki trafiają w ten rejon?
AR: Okoliczne zakłady biorą kamień z Chin, ale to dla nas nie jest problem. Nagrobki chińskie są owszem tanie jednak ich kolorystyka nie jest ciekawa, a poza tym one nic sobą nie reprezentują. My możemy zrobić coś ciekawszego, oferując bogatszą gamę kolorów, dlatego mamy klientów. Właśnie w ostatnich dniach otrzymaliśmy zamówienie na nieszablonowy projekt pomnika. Podobno tylko firma z Krakowa mogła coś takiego wykonać, ponieważ ma odpowiedni sprzęt. Chodzi o bardzo ciekawą formę nagrobka, płyta główna ma mieć frezy i udekorowanie rzeźbą. Tak samo tablica, która ma być wkomponowana i wykonana w podobnej formie jak płyta główna. Pomnik będzie na pewno naszą kolejną wizytówką, bo każdy nagrobek jest wizytówką zakładu. To kosztowne zamówienie, ponieważ do wykonania jest sporo elementów kutych, ale tak wymyślił klient, przyszedł z gotowymi zdjęciami. Chciał, aby ten nagrobek wykonał ktoś z okolicy. Ten projekt jest trudny od strony technicznej. Wszystko ma być w polerze, wszystkie fale, elementy frezowane, które znajdują się na różnych poziomach.
ŚK: O rynku nagrobkowym mówi się dziś, że nie przynosi już tak spektakularnych dochodów, jak było to dawniej. Mówi się o spowolnieniu tego rynku, a nawet jego kurczeniu się. Jak to wygląda z pana perspektywy?
AR: Na razie nie odczuwamy zmian. Najważniejsze, by ciągle nadążać za trendami i tworzyć nowe wzory pomników.
JS: Jak pan sądzi, co jest kluczem do utrzymania się na rynku nagrobkarskim?
AR: Na to czy jest się konkurencyjnym bądź nie, składa się wiele czynników. Przede wszystkim najważniejsze jest wzornictwo, ciekawe i wyróżniające się wśród standardowych nagrobków, oferowanych wszędzie. Trzeba czerpać z dobrych wzorów i modyfikować zrealizowane pomysły. Istotna jest strona techniczna, by rozwiązanie było jak najbardziej sensowne. Niektóre pomniki są ładnie wykonane ale sprawiają kłopot przy otwieraniu. Poza tym obsługa klienta, na pewno cena, która oczywiście odgrywa niebagatelną rolę, no i solidność wykonania usługi. Ważne jest także uświadomienie klientowi, że wyższy standard usług ma swoją cenę. Trzeba wyjaśnić klientowi, jaki jest stosunek ceny do jakości. Po takiej rozmowie klienci nieraz decydują się na wykonanie nagrobka z tańszego granitu, ale z bardziej zaawansowaną obróbką.
JS: Sądzi pan, że klienci byliby skłonni wybrać polski kamień zamiast sprowadzanego z zagranicy, gdyby miał go pan na składzie?
AR: Myślę, że tutaj ważna jest kwestia zaprezentowania kamienia, odpowiedniego przedstawienia go klientowi. Połączenia go z ciekawym wzornictwem. Można też komponować różne rodzaje kamieni. Z polskim kamieniem jest ten problem, że jego kolorystyka nie jest zbyt bogata.
ŚK: W podtekście tej rozmowy wciąż mówimy o granicie ale co na przykład z piaskowcem?
AR: W stosunku do wielu kamieni o ich zastosowaniu decydują warunki klimatyczne Polski. Oczywiście stosuje się piaskowiec, jest on łatwiejszym materiałem do obróbki, nie potrzeba też takich maszyn, jak w przypadku granitu. Nikt tutaj jednak nie pyta o piaskowiec.
ŚK: Jakby miał pan uśrednić cenę nagrobka to jak ona się kształtuje?
AR: Przeważnie cena mieści się w przedziale od 5 do 10 tysięcy złotych.
ŚK: Produkujecie nagrobki nie tylko pod zamówienia, ale też do przodu, wystawiając je na wystawach w punktach sprzedaży gotowych pomników.
AR: Jest to standardowa oferta. Te nagrobki też sprzedajemy, ale bardziej chodzi o sprowokowanie klienta do rozmowy i zainteresowanie go inną ofertą. Ważna też jest sprawa  miejsca montażu nagrobka, czyli cmentarz. W przypadku starych cmentarzy miejsca na montaż jest mało, dlatego nie można oferować nagrobka bez wyjazdu w teren i bez zrobienia na miejscu odpowiednich pomiarów. Nie można klientowi od razu podać wymiarów pomnika. ŚK: W rejonie działania "Granitu" nie ma takiego rozdrobnienia zakładów kamieniarskich, jak w Piławie czy Strzegomiu?
AR: Rzeczywiście. W rejonach, o których pan wspomniał, jest tak duża kumulacja zakładów, że bez porozumienia się ich co do oferty dochodzi do stałego zaniżania cen, co stanowi jedyny instrument walki o klienta i oczywiście źródło komplikowania sobie życia. Przypomina to trochę sytuację w rolnictwie w kraju.

Rezydencja Opera piękno tureckiego trawertynu

Lion Construction Polska Sp. z o.o. to polska firma prowadzona przez Nafi Ergurbuza reprezentująca potentata na rynku tureckim, Federal Marble. Pierwsza przygoda biznesowa w Polsce pochodzącego z Turcji właściciela firmy miała miejsce kilka lat temu w ramach realizowanego w Warszawie projektu inżynieryjnego dotyczącego realizacji konstrukcji stalowych w obiektach biurowych. To były początki, pierwsze rozpoznanie rynku inwestycyjnego nad Wisłą. Najnowszy obiekt realizowany obecnie w Warszawie to Rezydencja Opera, wznoszony w samym centrum stolicy przy ul. Niecałej. Jest to z założenia bardzo ekskluzywny budynek, gdzie koszt metra kwadratowego powierzchni wynosi około 14 tys. Nie było głośno o idei budowania tego obiektu, ponieważ takie było życzenie inwestora. Wybrano 2000 osób najbardziej wpływowych w Polsce i zaproszono ich do bezpośredniego udziału w projekcie. W wyłonionym ścisłym gronie z tej liczby doszło do bezpośredniej promocji obiektu. W efekcie nim ruszyła budowa cały budynek był już sprzedany. Jak dotąd jest to największe wyzwanie kamieniarskie działającej na warszawskim rynku od roku 2001 firmy. W chwili gdy redakcja Świata Kamienia przeprowadzała rozmowę z właścicielem firmy, trwały intensywne prace przygotowawcze między innymi pod montaż elementów kamiennych wewnątrz obiektu. Jak zawsze wejście na budowę z określonym materiałem kamiennym ma swoją historię, na którą składa się szereg konsultacji, rozmów, zabiegów dotyczących uzyskania zlecenia na dostawę materiału kamiennego. Jak podkreśla Nafi Ergurbuz na tej drodze najważniejszym wydarzeniem było bezpośrednie spotkanie z przedstawicielami firmy Hochtief, głównego wykonawcy projektu. Możliwe było to dzięki współpracy z firmą Dom Development, z którą Lion Construction łączyła wcześniejsza współpraca w ramach realizacji rozmaitych projektów inwestycyjnych. To właśnie poprzez Dom Developement Nafi Ergurbuz dowiedział się o projekcie Rezydencja Opera i złożył propozycję dostarczenia materiału. Konkurencja w tym zakresie była duża, ale z całej grupy zaproponowanych materiałów to właśnie trawertyn turecki wywarł najlepsze wrażenie i ostatecznie został zaaprobowany podpisaniem kontraktu na jego dostawę. O wyborze trawertynu zdecydowali architekci Bogdan Napieralski i Andrzej Kaliszewski. Za wyborem tureckiego materiału przemawiało przeznaczenie nowo budowanego obiektu, które wskazywało na jasny trawertyn idealnie wpisujący się w koncepcję wnętrz apartamentowca dla VIP-ów. Początkowo problemem był brak skojarzeń architektów z proponowanym białym trawertynem, a co za tym idzie, brak pomysłów. Nie mieli oni jasnego obrazu, jak taki kamień będzie wyglądał w konkretnych warunkach Opery. Dopiero wizja lokalna w kilku miejscach Warszawy, gdzie kamień ten zdobił istniejące tam obiekty, pozwoliłA na rozwianie różnych wątpliwości. Lion Construction ma swoich projektantów, wśród których jest również architekt. Właśnie oni przygotowali rysunki techniczne dla potrzeb realizacji robót w Rezydencji Opera. Oprócz trawertynu tureckiego zastosowano trzy rodzaju polskiego kamienia: strzegomski granit, wapienie z Morawicy i Pińczowa.Materiał na warszawską budowę pochodzi od Federal Marble, choć w rzeczywistości nie pochodzi z jej kamieniołomów. Ważna w tym przypadku jest jednak bardzo silna pozycja tej firmy na rynku, na co składają się bardzo dobre kontakty w środowisku producentów marmuru. To właśnie ten fakt zdecydował o skorzystaniu przez Lion Construction z oferty tureckiego potentata. Potencjał tej firmy pozwala na załatwienie zlecenia na telefon bez uprzedniego wnoszenia opłat, ewentualnie firma wysyła czeki, jeśli to konieczne. Jej dobra sława polega m.in. na gwarancjach płatniczych.Od tej chwili wszystko potoczyło się bardzo szybko. W ciągu dziesięciu dni uzgodniono warunki kontraktu. Firma Lion Construction dostarczyła próbki. “To bardzo specyficzny projekt, trudny w realizacji, dlatego jeśli uda nam się go zakończyć w granicach zaplanowanego budżetu, na czas, pojawi się szansa na łatwiejszy dostęp do zleceń w przyszłości, ponieważ będziemy już znani na rynku i wyposażeni w bardzo dobre referencje. Kamień mamy bardzo dobry i taki sam trawertyn jesteśmy w stanie zaoferować dla wielu innych projektów w całej Polsce” – mówi szef firmy Lion Construction, Nafi Ergurbuz. Podpisanie kontraktu uruchomiło cały proces realizacyjny. Kamieniarka apartamentowca Projekt Rezydencja Opera przewiduje wykorzystanie dużej ilości kamienia. Planowane jest jego zastosowanie przede wszystkim we wnętrzach – tu dominować ma turecki trawertyn. Okrągłe kolumny stanowiące element konstrukcyjny budynku Opery to bardzo ciekawy element dekoracyjny. Wydobycie tego ich waloru ma umożliwić oblicowanie pasami trawertynu. Podobna intencja przyświecała obłożeniu kamieniem schodów oraz korytarzy na poszczególnych kondygnacjach, a także wnętrz wind. Inwestor nałożył na wykonawcę wymóg wysokiej precyzji wykonania poszczególnych elementów kamieniarki. Materiał pochodzi z jednego złoża we wschodniej Turcji, z regionu Malatia. Bloki wydobywa się w kamieniołomie w pobliżu miasta Kaisiri, gdzie jednocześnie działa jeden z najlepszych zakładów obróbczych w Turcji. Tam też przerabia się materiał z kopalni. Mniejsze bloki są wysyłane do Izmiru, gdzie działa zakład produkujący framugi drzwiowe, portale i wejścia do wind, a także fontanny. O jego jakości zadecydują nie tylko warunki naturalne w złożu ale i technologia wydobycia. Dlatego do wykonania przewidzianych elementów z kamienia zastosowane zostaną centra obróbcze sterowane numerycznie CNC. “Komputerowo umieścimy te płyty na ścianach, zgodnie z kierunkami żył, bo zdecydowaliśmy się użyć cięcia wzdłuż żył a nie w poprzek, tak by można było wszystko do siebie dobrze dopasować” - podkreślił szef firmy, pan Ergurbuz. W Polsce firma Lion Construction korzysta z usług zakładu kamieniarskiego Mar-Gran mieszczącego się przy ul. Ordona 1 w Warszawie. O wyborze tego zakładu kamieniarskiego zdecydowały znaczne upusty cenowe na usługi, ponieważ wówczas niezbędne prace kamieniarskie, trudne do przewidzenia w czasie przygotowywania materiału w Turcji, jak na przykład korekty materiału, czy przygotowanie mniejszych elementów, zostaną wykonane w Polsce. Skorzystanie z usług Mar-Granu wynika również z faktu, że wszystko może odbywać się szybko, ponieważ zakład ten jest oddalony o jakieś 2-3 kilometry od placu budowy. Będzie zatem możliwość przewiezienia materiału do zakładu i w razie potrzeby wykonać wspomniane ewentualnej korekty. Wożenie gotowych elementów z Turcji nie zawiera w sobie takiej możliwości. Część elementów gotowych jak kamienne donice, będzie przygotowana w Turcji, gdzie zostaną one pooznaczane zgodnie z kolejnością instalacji i wysłane do Polski, co pozwoli je z łatwością poskładać, jak klocki lego.W planie przewidzianych było siedem dostaw kamienia. Do końca sierpnia cały materiał dotarł do Warszawy, gdzie zostały przeprowadzone ostatnie obróbki materiału. Na ostateczne wykończenie zarezerwowano okres mniej więcej dwóch tygodni. 10 października, o ile nie wystąpią jakieś nieprzewidziane okoliczności związane z transportem, wszystko powinno już funkcjonować.

Kamieniarski łącznik czasu

W podwarszawskim Hornówku ulokował swój dom pan Grzegorz Czernichowski, w którym dziś mieszka wraz ze swoją żoną i dziećmi. Nie wpisuje się ten budynek w okoliczny standard architektonicznej zabudowy przestrzeni, którą stanowią na ogół budynki katalogowe

Parapety Mimo że pan Czernichowski jest wielkim entuzjastą kamienia, w podejściu do jego stosowania zachowuje zdrowy dystans. Z góry założył, że parter będzie wykańczany kamieniem natomiast piętro już nie. Góra domu miała być lżejsza z założenia, dlatego miejsce parapetów zajęły dachówki, identyczne jak na dachu. Wszystkie wykończenia parapetów na parterze są wykonane z piaskowca, jeżeli nie cała obróbka wokół okna, to sama płyta parapetu jest kamienna. Parapetom nadano dwie formy, które są efektem poszukiwań pana Grzegorza, stąd jeden z parapetów został zrobiony inaczej niż trzy pozostałe, chociaż idea jest ta sama. Jest więc parapet wywinięty jęzorem, jest jedno małe okienko, które ma troszeczkę inny parapet niż pozostałe, bo ma zmiękczane naroża. “Kiedy najpierw małe okno zmiękczyłem, stwierdziłem, że uwidacznianie kompromisu będzie dużo ciekawsze”. Z kolei okna obrabiane dookoła kamieniem mają swój odmienny parapet.

Posadzki W sieni posadzkę zdobi wapień Morawica, świadomie nie przebierany podczas zakupu, a w czasie układania brany bez dobierania poszczególnych elementów do całości. Ponieważ każda płytka jest z innego kawałka cięta, efektem końcowym jest mocno urozmaicona powierzchnia posadzki; każda płytka żyje swoim życiem, dzięki czemu całość jest ciekawsza. Rezygnacja z polerowania powierzchni płytek i ostrych krawędzi dała efekt udomowienia, odmienny niż ma to miejsce w przypadku polerowania i łączenia ścisłego ostrych krawędzi, co najczęściej ma miejsce w posadzkach różnych urzędów, banków czy sal reprezentacyjnych hoteli i uważane jest za najwyższy standard. W części domu, skąd jest wyjście na ogód, również podłogę przykryje Morawica, choć były próby przymiarki do Bolechowic ale ostatecznie właściciele uznali je za zbyt ciemne. Planowane jest więc wykorzystanie dwu kolorów Morawicy - będzie wykonana opaska dookoła pomieszczenia, a w środku wzór przypominajacy dywan. Środek przyozdobi karo.

Drzwi

W średniowiecznych stylizacjach, jakie można spotkać w opisywanym budynku, również drzwi są niczym żywcem przeniesone z zabytkowych obiektów. “Portal kamienny głównego wejścia w stylu angielskim jest wykonany przez mnie na nowo, natomiast brama, która jest montowana w elewację, to oryginał mający około 300 lat, wyciągnięty z kościoła z Lipna, gdzie proboszcz wymieniał drzwi wyrzucając stare. Przypadek sprawił, że natrafiłem na tę bramę. W zaistniałych okolicznościach nie było trudno stać się ich właścicielem, potem troszeczkę konserwacji, starania i będzie służyła przez kolejne lata” opowiada właściciel domu. W ten sposób ogólne wrażenie pogłębia wartościowy autentyk, ciekawy i unikatowy, szczególnie w zastosowaniu w prywatnym budownictwie.

Wanna

W łazience na piętrze przyciąga wolno stojąca wanna. Jej obudowa wykonana jest z marmuru Carrara DC według własnego pomysłu, bez żadnych odniesień. Był początkowo taki pomysł, żeby wstawić wannę tradycyjną, żeliwną, ale okazało się to nierealne, zbyt kosztowne i wypadało sobie poradzić w inny sposób, na przykład przez zastosowanie jej obudowy z Carrary. Wanna jest więc blaszana i wraz z kamienną obudową łączy chęci z możliwościami. Forma obudowy została prostu wymyślona przez pana Grzegorza, który jako dyplomowany artysta z dużym doświadczeniem nie miał problemów z jej znalezieniem.

Pozostałe elementy do zrealizowania: Wymienione elementy kamieniarki nie wyczerpują całego zakresu zastosowanych rozwiązań. I tak, ogrodzenie całej posesji będzie kamienne, z łupanego piaskowca, tzw. murak, stawiany na prostą fugę i przykryty czapą albo z piaskowca, albo z betonu. Inwestor s

kłania się do przykrycia muru czapą betonową uważając, że będzie się ona ładniej starzeć, szybciej zzielenieje i złapie klimat, który pasuje do całości. Drugi element kamienny to podjezdnia, która będzie wyłożona kostką. Przed wejściem do domu niewielki taras będzie zdobił jeden stopień z piaskowca, a także na wyjściu do ogródka również będzie wykończenie z piaskowca, a także na wejściu do ogródka również będzie wykończenie z tego kamienia .

z indywidualnymi modyfikacjami. Jego charakter i forma naznaczone są osobistym piętnem osobowości właściciela domu, który jednocześnie jest autorem koncepcji projektu budynku i rozmaitych detali, czyniących zeń obiekt o wyjątkowych walorach estetycznych. Niewątpliwie dom państwa Czernichowskich ma swoją historię, w której niebagatelne miejsce znalazł kamień i fascynacje nim właściciela: “Idea zastosowania większej ilości kamienia niż to się standardowo odbywa, wywodzi się z mojego zamiłowania i wykonywanego zawodu. Rozumiem kamień i wiem, jakie są jego możliwości, jakie daje rezultaty. Ukończyłem konserwację na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, więc napatrzyłem się na starą architekturę i te tęsknoty za starym solidnym budownictwem, urokliwymi fragmentami portali, okien czy wnętrz gdzieś tam siedziały we mnie. Dlatego o ile możliwości pozwalały takie elementy zostały umieszczone w budynku. Do głosu doszedł sentyment za zapomnianym zawodem”. Wzorem i inspiracją do powstania budynku w istniejącej dziś formie był m.in. stojący bezpośrednio przy wrocławskim rynku dom, o wdzięcznej nazwie Jaś i Małgosia. To pozostałość z okresu średniowiecza, jest bardzo wąziutki i właśnie ten fakt miał duże znaczenie przy podejmowaniu decyzji przez państwo Czernichowskich odnośnie realizacji własnego domu. Fantazję twórczą na wąziutkiej działce budowlanej w Hornówku ograniczały bardzo trudne warunki budowalane i wrocławski budynek stanowił fizyczny dowód na to, że niezbyt korzystną pod względem gabarytów działkę można zagospodarować i wybudować na niej dom, w którym będzie się dało mieszkać. Bezpośrednią inspiracją kamieniarską był po trosze angielski gotyk - to jeżeli chodzi o portal wejściowy, a także późne średniowiecze, które konkretnie reprezentuje stary kościół stojący na rynku w Szydłowcu oraz Dom Długosza i w jakiejś niewielkiej części stary Sandomierz. Elementy kamieniarki zastosowane w domu mają swoje pierwowzory. Pan Grzegorz odnosząc się do koncepcji zastosowania określonych rozwiązań kamieniarskich w domu stwierdza: “Była to próba wyciągnięcia ze starej architektury po pierwsze bryły całego domu, po drugie różnych smaczków, tych elementów i rzeczy, które uprzyjemniają życie. Żaden z elementów architektury budynku nie nawiązuje do współczesnej architektury. Co prawda nie da się dzisiaj wszystkiego utrzymać w historycznej konwencji, gdzieś jednak mieszanka współczesności z wczesnym renesansem czy późnym średniowieczem musi polegać na kompromisie. Zatem to, co niezbędne a nowoczesne znalazło się w budynku ze zrozumiałych powodów. Z tym się po prostu wygodnie żyje”.

Kamienny wystrój hotelu "Sheraton" w Krakowie

U podnóża Wawelu nad Wisłą powstał nowoczesny, najwyższej klasy hotel. Jakkolwiek opinie architektów i historyków sztuki na temat lokalizacji budynku oraz jego walorów architektonicznych są podzielone, to jednak zastosowanie kamienia do wystroju wnętrz i na elewacji w tym obiekcie zasługuje na uwagę. We współczesnej architekturze specjalnego znaczenia nabrało świadome operowanie kontrastami w dziedzinie faktury i koloru. Uzyskanie tych efektów w kamieniu zależy w decydującej mierze od właściwie dobranych rodzajów surowca. W projektowaniu oraz w wykonaniu elewacji i wystroju wnętrz hotelu „Sheraton” uwarunkowania te umiejętnie wykorzystano. Efekt kolorystyczny posadzek we wnętrzach oparto na silnych kontrastach, na operowaniu kolorami mocnymi i zdecydowanymi, które osiągnięto stosując marmur hiszpański (420 metrów kwadratowych) Roi Alicante (Rojo Alicante) barwy czerwonej z białymi smugami i plamami oraz kremowy - w odcieniu białym - marmur egipski New Crema (300 metrów kwadratowych). Płytom posadzkowym nadano fakturę antyczną, co również wywiera wpływ na estetyczny wygląd i na lepsze ich stonowanie. Wzór posadzki oparto na układzie geometrycznym płyt kwadratowych i prostokątnych o zróżnicowanej wielkości. Taki dobór barw i kształtów daje wrażenie eleganckiego dywanu o interesującym wzorze. Elewacje frontową od strony Wisły wykonano z niemieckiego piaskowca Wustenzeller o jednolitej mocnej barwie czerwonej w połączeniu ze szkłem. Zastosowano płyty szlifowane o wymiarach 115x80x4cm w ilości 1000 metrów kwadratowych. Elewacje boczne wykonano z granitu Strzegom ze złoża Grabina barwy jasnoszarej z odcieniem seledynowym z płyt szlifowanych o wymiarach 110x80x3cm w ilości 1350 metrów kwadratowych. Cokoły i obramowania okien wykonano z piaskowca Wartowice barwy żółtej w fakturze szlifowanej w ilości 200 metrów kwadratowych. Na schody wejściowe użyto granitu Strzegom w ilości 50 metrów kwadratowych. Schody wykonano w konstrukcji okładzinowej. Oblicówkę kamienną elewacji zamontowano według współczesnej technologii na kotwach ze stali nierdzewnej. Elewacja jest przewietrzana, pomiędzy płytę kamienną a warstwą izolacji termicznej jest pustka powietrzna, która ułatwia odprowadzanie wilgoci zawartej w ścianie i spełnia w ten sposób wraz z otwartymi spoinami wentylującymi również funkcję termoizolacyjną. Intensywna barwa czerwona elewacji frontowej w połączeniu ze szkłem harmonizuje z otoczeniem i wpisuje się w kolorystykę wawelskich murów. Całość prac kamieniarskich wykonała firma Hofmann Polska.

                                                  

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet