KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Wniebowzięty kamieniarz. Ezoteryczne czytanie Himilsbacha

„Na początku był... 'wielki szacunek do pracy w kamieniu, zwłaszcza do rycia liter'.- Te słowa, które napisałem na papierze, można różnie wykorzystać, a spróbujcie zrobić to samo ze słowami, które wyryłem na płycie nagrobnej”  - odgraża się Jan Himilisbach. Nawet nie próbuję, ale to, co napisał na papierze z chęcią wykorzystam.

 

Narodziny artysty

Bez żadnej przesady można go nazwać człowiekiem renesansu, był aktorem, pisarzem, pracował w tysiącu miejsc, obracał się w podejrzanych środowiskach  np. arystokratów, złodziei. W trakcie swojej dziejowej włóczęgi pracował również u kamieniarza. Po (a może w trakcie) pracy pisał wiersze, śląc je później do „Ekspresu Wieczornego”. Poradzono mu, aby popracował nad ortografią i zapewne w tym celu odesłano do Związku Literatów Polskich. Himilsbach pracował wtedy w kamieniu, blisko domu ZLP, także droga - od kamieniarza do pisarza  nie zmęczyła go. Wyprawa okazała się pożyteczna ze wszech miar: kamieniarz został przyjęty do związku, a od Alfreda Słuckiego dostał przepustkę do świata literatury w postaci koszuli, butów i garnituru z Taszkientu. Później na krajowym Parnasie pojawiła się powieść prawie autobiograficzna „Przepychanka”.   „Przepychanka” nie ma nic wspólnego z literackim przepychem  warsztat powieściopisarski Himilsbacha na pewno nie był najlepszym z warsztatów, jakim dysponował (o wiele bardziej interesujące są jego kreacje aktorskie). Podczas lektury  można odnieść wrażenie, że czyta się pamiętniki robotnika rozpisującego pióro przed klasówką w szkole wieczorowej. Są w tej książce jednak momenty - i to wcale nierzadkie - dzięki którym można zorientować się, że autor był obdarzony ponadprzeciętną osobowością.

 

Druga matka i muza

Najciekawszym rozdziałem tej książki jest ten opatrzony całkowicie nie proroczym tytułem „Partanina”, opisujący pracę u anonimowego kamieniarza określanego jako „Majster”. Z człowiekiem tym związało Himilsbacha wspólne dobro materialne i uczucie podobne do tego, jakie wywiązuje się między matką i jej dziećmi. Majster niejednokrotnie wygrażał i straszył swoich ludzi: twierdził że z roboty pijaków powyrzuca, jednak kiedy pracownik marnotrawny „poszedł w cug”  Majster niczym pies tropiący bezbłędnie odnajdywał go w danej melinie, płacił długi i odtransportowy-wał delikwenta (a raczej już prawie denata) do zakładu. Miłość majstra nie była jednak miłością całkowicie macierzyńską, była nieco interesowna, bowiem majster  chociaż kilkakrotnie silniejszy od każdego ze swoich pracowników  nie był w stanie sam dźwignąć „kamienia”. Dzięki temu grupa była tak ze sobą zżyta, że „gdyby co” (czyli np. milicja albo inny urząd podatkowy), to wszyscy „milczeliby jak jeden”, nawet jeśliby komu przyszło „biksować po celi nawet dziesięć Wojtków”. Czy dzisiejsze udogodnienia techniczne w postaci wózków widłowych oraz bezrobocie nie powodują rozkładu pożycia między pracodawcą a pracownikiem? Metody wychowawcze stosowane przez majstra zasadzały się na werbalnym pobudzaniu wyobraźni pracowników: tłumaczył im cierpliwie, że gdyby nie on, to by już dawno z głodu - i  pragnienia - pod płotem jak psy pozdychali. Być może również wizja zatrudnienia w państwowej hodowli zarodowej bydła w charakterze reproduktora umotywowała artystę do pracy nad sobą.

 

Samo życie i śmierć

Ogłady i życiowej mądrości pracownicy nabywali podczas delegacji; jedną takich wypraw po złote runo Himilsbach dokładnie zrelacjonował w „Partaninie”. W nieznane dwójka pracownicza wyruszyła z błogosławieństwem Majstra („nie opierdalać mi się przy robocie...),  narzędziami i materiałem. Na starego forda o nośności 900 kg załadowano trzy tony kamienia poprzekładanego wioliną i spuszczono samochód z górki - nie zapalił. Doświadczony  kierowca stanął na środku torów w oczekiwaniu na tramwaj wypełniony pasażerami, którzy klnąc pod nosem pomogli odpalić wóz. W drodze, jak w klasycznej powieści, kamieniarze poznają się wzajemnie z kierowcą-innowiercą, odkrywając różnorodność świata. Aby zjeść beczkę soli zatrzymali się nawet w gospodzie, gdzie Dudek, kolega Himilsbacha, dał lekcje savoir-vivre'u kierowcy, który nie poczęstował towarzyszy podróży alkoholem. Dudek-religioznawca stwierdził, że kalwinizm (którego wyznawcą był szofer) jest kiepską religią skoro „nie zabrania swojemu wyznawcy samemu pić wódki, zwłaszcza wtedy, gdy przy tym samym stoliku siedzi jeszcze dwóch pijących”. Co prawda kierowca przyznał po kłótni w końcu rację swoim kompanom podróży i nawet kupił im pół litra w ramach ekumenicznego pojednania, ale na katolicyzm nie przeszedł. Z tej życiowej lekcji wypływa ważna nauka, że porozumienie między wyznawcami różnych religii jest jednak możliwe, a to za sprawą spiritus movens...  Z opisu stawiania nagrobka można wywnioskować iż Himilsbach był kamieniarską „fachurą”. Dwójka robotnicza dopasowywała do siebie poszczególne kawałki pomnika, podbijała je drewnianymi klinikami i podlewała od spodu rzadkim cementem trzysta pięćdziesiąt, żeby szybciej wiązało. Był to nagrobek nie lada, wykonany po mistrzowsku ze szwedzkiego granitu. Za jego cenę można było postawić mały domek z cegły lub kupić dwa nowe samochody, ale za to o ileż wzrastał prestiż denata! Zarówno na tym, jak i na tamtym świecie. Mieszkańcy miasteczka i okolicznych wsi ściągali na cmentarz, aby zobaczyć to cudo. Przeglądając się dyskretnie w wypolerowanym na szkło kamieniu nie podejrzewali nawet, że pomnik został wyszabrowany ze starego cmentarza. W warsztacie tablicę wpakowano pod maszynę, posypano grubo stalmasą i po dwóch godzinach znikło z niej nazwisko prawowitego właściciela. „Życiowa” postawa Himilsbacha pozwoliła mu wraz z kolegą dać się wynająć do „odwalenia fuchy”. Nowa praca, zlecona przez...  przewodniczącego miejscowej rady narodowej,  polegała na cichym „poprawieniu” dziewiętnastowiecznego grobowca miejscowego bohatera. Pomnik był ze skałką pośrodku wezgłowia i krzyżem stojącym na jej wierzchołku, paserowanym na kształt pnia z sękami. Przeprowadzona na miejscu ekspertyza wykazała konieczność kompleksowego remontu. Kiedy okazało się, że jest to grób Wysockiego, przywódcy Powstania Listopadowego, Dudek zaczął wietrzyć „jakąś prowokację”, lecz przewodniczący uspokoił robotników i  sam poszedł stanąć na czatach. W nocy wyniesiono z katakumby trumnę, aby nie przeszkadzała w remoncie grobu i schowano ją pod płotem przykrywając starymi wiankami. Pro forma należy zaznaczyć, że po robocie kierownik zaprosił Himilsbacha i Dudka na suto zakrapianą kolację.

 

Realizm magiczny inaczej

Nie wiem czy opis dalszych kolei tej przygody miał tak w zamierzeniu autora wyglądać, ale odnoszę wrażenie, że ma ona jakiś transcendentny - zamierzony lub nie - związek z opowieściami pewnej starożytnej księgi. Być może zabrzmi to jak trawestacja, w każdym bądź razie,  kiedy cała trójka siedziała już w lokalu:

„Za oknem panowała ciemność. Słabe światło jednej żarówki, wiszącej u sufitu i upstrzonej przez muchy, z trudem przebijało się przez kłęby dymu [tytoniowego  przyp. aut.] zbitego u góry...” Z tego chaosu wyłania się robotniczy świat. Kiedy do gości podeszła zmęczona kobieta w ciąży, przewodniczący zapytał ją, czy wie już, kto jest ojcem jej dziecka, na co ta odpowiedziała, że „cholera wie”, ponieważ „żaden się nie chce przyznać”. Po złożeniu zamówienia na schabowe z kapustą i pierwsze pół litra przewodniczący stwierdził, że kelnerka Zosia to porządna dziewczyna  Himilsbach nie rozwija jednak tego wątku i jedynie można domniemywać, czy panna wydała na świat robotniczego wybawiciela, który wywalczył swoim bliźnim wolne szabasy... przepraszam - soboty. Kolacja mogła zakończyć się małym zgrzytem, ponieważ Dudka strasznie irytowały nieludzki wręcz możliwości przewodniczącego, który choć mały, to jednak wódkę „pił jak kefir”, ten jednak kąśliwe uwagi klasy pracującej puszczał mimo uszu. Przykro mi to powiedzieć, ale okazuje się, iż Himilsbach nie był zbyt dobrym maratończykiem: klasa pracująca na nocleg wróciła na „automatycznym  pilocie”, ponieważ niewiadomo kiedy urwała jej się kronika filmowa. Himilsbach obudził się w środku nocy i w świetle gorejącego na czerwono serca Chrystusa z podświetlanego obrazu zobaczył ubierającego się Dudka - po fazie całkowitej utraty świadomości przyszedł czas na bytowanie między snem a jawą.  Jak się okazało, dręczonemu przez demony Dudkowi włączył się moralniak, postanowił więc wrócić na cmentarz i złożyć trumnę na jej miejsce, tak aby ktoś przez przypadek nie wywiózł szczątków wodza na śmieci. Himilsbach stwierdził, że nawet gdyby ktoś trumnę wywiózł to:

- Założymy sklepienie i cześć pracy, był Wysocki i nie będzie Wysockiego.

Dudek nie dawał jednak za wygraną i zadał  jak mu się zapewne wydawało  pytanie zasadnicze:

- A jak kiedyś znowu otworzą mu grób i okaże się, że go tam nie ma, że jest tylko pusta katakumba?

Himilsbach odpowiedział wtedy bardzo przytomnie, jak na pijanego w sztok robotnika:

- To nas już wtedy tu nie będzie.

Dudek nie potrafiąc najwyraźniej zbić tak mocnego argumentu wlazł z powrotem pod pierzynę i w ten sposób zakończyła się ta nocna Polaków rozmowa.

Nad ranem nici z przędzy historii ponownie splotły się ze sobą za sprawą sióstr Mojr.  

Podczas ostatnich prac wykończeniowych, do otwartej katakumby, w której siedzieli robotnicy, podeszła wycieczka prowadzona przez młodą dziewczynę. Przewodniczka, niczym Maria Magdalena przystanęła przy otwartym grobie i wskazując pustą katakumbę powiedziała:

- Proszę kolegów tu leży jeden z naszych najznakomitszych...

Co prawda Himilsbach w pierwszym odruchu chciał wyprowadzić towarzystwo z błędu, ale uprzytomnił sobie, że nie powinien wtrącać się do cudzej roboty - w tym przypadku, do pracy przewodniczki. Po tym jak wycieczka oddaliła się, pracownicy złożyli trumnę do katakumby.

„Zanim jednak nakryliśmy trumnę wiekiem  pisze Himilsbach  niby to niechcący uścisnąłem staremu [Piotrowi Wysockiemu  przyp. aut] prawicę. I w ten sposób spełniły się moje marzenia. Dotknąłem własną ręką historii. Kogoś bardzo sławnego”. Komizm całej sytuacji zostaje stonowany przez pojawienie się tajemniczej starszej pani w czerni (być może Alegorii Narodowej), która odbyła wraz z nieboszczykiem jego drugą ostatnią drogę. Wyprawa po złote runo zakończyła się oczywiście słowiańskim happy enden przewodniczący zaprosił robotników na alkohol i po podpisaniu odpowiednich dokumentów wręczył im trzy tysiące złotych z „funduszu przeznaczonego na rozwój kultury, za reperację lastrykowych podestów przy wejściu do budynku Prezydium”. A później... Himilsbach żył długo i szczęśliwie... Piotr Kuncewicz wspomina, że „Jasiu” wpadł kiedyś do niego w środku nocy z półlitrem i sam zajmując się jedynie notowaniem kazał sobie opowiadać o zwyczajach grzebalnych  być może ma to jakiś związek z Wysockim i starszą panią w czerni, którą zapamiętał do końca życia. Starsze panie również miały powody do tego, aby zapamiętać Himilsbacha; kiedyś zaproszony na warszawskie salony, po skorzystaniu z łazienki, struty Himilsbach oświadczył:

- Właśnie puściłem pawia...

Na co pani domu:

- Cóż za ekstrawagancja..., drogi panie, chodźmy zobaczyć tego przepięknego ptaka!

I to też jest ezoteryczna przypowieść. 

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet