KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Wniebowzięty kamieniarz. Ezoteryczne czytanie Himilsbacha

„Na początku był... 'wielki szacunek do pracy w kamieniu, zwłaszcza do rycia liter'.- Te słowa, które napisałem na papierze, można różnie wykorzystać, a spróbujcie zrobić to samo ze słowami, które wyryłem na płycie nagrobnej”  - odgraża się Jan Himilisbach. Nawet nie próbuję, ale to, co napisał na papierze z chęcią wykorzystam.

 

Narodziny artysty

Bez żadnej przesady można go nazwać człowiekiem renesansu, był aktorem, pisarzem, pracował w tysiącu miejsc, obracał się w podejrzanych środowiskach  np. arystokratów, złodziei. W trakcie swojej dziejowej włóczęgi pracował również u kamieniarza. Po (a może w trakcie) pracy pisał wiersze, śląc je później do „Ekspresu Wieczornego”. Poradzono mu, aby popracował nad ortografią i zapewne w tym celu odesłano do Związku Literatów Polskich. Himilsbach pracował wtedy w kamieniu, blisko domu ZLP, także droga - od kamieniarza do pisarza  nie zmęczyła go. Wyprawa okazała się pożyteczna ze wszech miar: kamieniarz został przyjęty do związku, a od Alfreda Słuckiego dostał przepustkę do świata literatury w postaci koszuli, butów i garnituru z Taszkientu. Później na krajowym Parnasie pojawiła się powieść prawie autobiograficzna „Przepychanka”.   „Przepychanka” nie ma nic wspólnego z literackim przepychem  warsztat powieściopisarski Himilsbacha na pewno nie był najlepszym z warsztatów, jakim dysponował (o wiele bardziej interesujące są jego kreacje aktorskie). Podczas lektury  można odnieść wrażenie, że czyta się pamiętniki robotnika rozpisującego pióro przed klasówką w szkole wieczorowej. Są w tej książce jednak momenty - i to wcale nierzadkie - dzięki którym można zorientować się, że autor był obdarzony ponadprzeciętną osobowością.

 

Druga matka i muza

Najciekawszym rozdziałem tej książki jest ten opatrzony całkowicie nie proroczym tytułem „Partanina”, opisujący pracę u anonimowego kamieniarza określanego jako „Majster”. Z człowiekiem tym związało Himilsbacha wspólne dobro materialne i uczucie podobne do tego, jakie wywiązuje się między matką i jej dziećmi. Majster niejednokrotnie wygrażał i straszył swoich ludzi: twierdził że z roboty pijaków powyrzuca, jednak kiedy pracownik marnotrawny „poszedł w cug”  Majster niczym pies tropiący bezbłędnie odnajdywał go w danej melinie, płacił długi i odtransportowy-wał delikwenta (a raczej już prawie denata) do zakładu. Miłość majstra nie była jednak miłością całkowicie macierzyńską, była nieco interesowna, bowiem majster  chociaż kilkakrotnie silniejszy od każdego ze swoich pracowników  nie był w stanie sam dźwignąć „kamienia”. Dzięki temu grupa była tak ze sobą zżyta, że „gdyby co” (czyli np. milicja albo inny urząd podatkowy), to wszyscy „milczeliby jak jeden”, nawet jeśliby komu przyszło „biksować po celi nawet dziesięć Wojtków”. Czy dzisiejsze udogodnienia techniczne w postaci wózków widłowych oraz bezrobocie nie powodują rozkładu pożycia między pracodawcą a pracownikiem? Metody wychowawcze stosowane przez majstra zasadzały się na werbalnym pobudzaniu wyobraźni pracowników: tłumaczył im cierpliwie, że gdyby nie on, to by już dawno z głodu - i  pragnienia - pod płotem jak psy pozdychali. Być może również wizja zatrudnienia w państwowej hodowli zarodowej bydła w charakterze reproduktora umotywowała artystę do pracy nad sobą.

 

Samo życie i śmierć

Ogłady i życiowej mądrości pracownicy nabywali podczas delegacji; jedną takich wypraw po złote runo Himilsbach dokładnie zrelacjonował w „Partaninie”. W nieznane dwójka pracownicza wyruszyła z błogosławieństwem Majstra („nie opierdalać mi się przy robocie...),  narzędziami i materiałem. Na starego forda o nośności 900 kg załadowano trzy tony kamienia poprzekładanego wioliną i spuszczono samochód z górki - nie zapalił. Doświadczony  kierowca stanął na środku torów w oczekiwaniu na tramwaj wypełniony pasażerami, którzy klnąc pod nosem pomogli odpalić wóz. W drodze, jak w klasycznej powieści, kamieniarze poznają się wzajemnie z kierowcą-innowiercą, odkrywając różnorodność świata. Aby zjeść beczkę soli zatrzymali się nawet w gospodzie, gdzie Dudek, kolega Himilsbacha, dał lekcje savoir-vivre'u kierowcy, który nie poczęstował towarzyszy podróży alkoholem. Dudek-religioznawca stwierdził, że kalwinizm (którego wyznawcą był szofer) jest kiepską religią skoro „nie zabrania swojemu wyznawcy samemu pić wódki, zwłaszcza wtedy, gdy przy tym samym stoliku siedzi jeszcze dwóch pijących”. Co prawda kierowca przyznał po kłótni w końcu rację swoim kompanom podróży i nawet kupił im pół litra w ramach ekumenicznego pojednania, ale na katolicyzm nie przeszedł. Z tej życiowej lekcji wypływa ważna nauka, że porozumienie między wyznawcami różnych religii jest jednak możliwe, a to za sprawą spiritus movens...  Z opisu stawiania nagrobka można wywnioskować iż Himilsbach był kamieniarską „fachurą”. Dwójka robotnicza dopasowywała do siebie poszczególne kawałki pomnika, podbijała je drewnianymi klinikami i podlewała od spodu rzadkim cementem trzysta pięćdziesiąt, żeby szybciej wiązało. Był to nagrobek nie lada, wykonany po mistrzowsku ze szwedzkiego granitu. Za jego cenę można było postawić mały domek z cegły lub kupić dwa nowe samochody, ale za to o ileż wzrastał prestiż denata! Zarówno na tym, jak i na tamtym świecie. Mieszkańcy miasteczka i okolicznych wsi ściągali na cmentarz, aby zobaczyć to cudo. Przeglądając się dyskretnie w wypolerowanym na szkło kamieniu nie podejrzewali nawet, że pomnik został wyszabrowany ze starego cmentarza. W warsztacie tablicę wpakowano pod maszynę, posypano grubo stalmasą i po dwóch godzinach znikło z niej nazwisko prawowitego właściciela. „Życiowa” postawa Himilsbacha pozwoliła mu wraz z kolegą dać się wynająć do „odwalenia fuchy”. Nowa praca, zlecona przez...  przewodniczącego miejscowej rady narodowej,  polegała na cichym „poprawieniu” dziewiętnastowiecznego grobowca miejscowego bohatera. Pomnik był ze skałką pośrodku wezgłowia i krzyżem stojącym na jej wierzchołku, paserowanym na kształt pnia z sękami. Przeprowadzona na miejscu ekspertyza wykazała konieczność kompleksowego remontu. Kiedy okazało się, że jest to grób Wysockiego, przywódcy Powstania Listopadowego, Dudek zaczął wietrzyć „jakąś prowokację”, lecz przewodniczący uspokoił robotników i  sam poszedł stanąć na czatach. W nocy wyniesiono z katakumby trumnę, aby nie przeszkadzała w remoncie grobu i schowano ją pod płotem przykrywając starymi wiankami. Pro forma należy zaznaczyć, że po robocie kierownik zaprosił Himilsbacha i Dudka na suto zakrapianą kolację.

 

Realizm magiczny inaczej

Nie wiem czy opis dalszych kolei tej przygody miał tak w zamierzeniu autora wyglądać, ale odnoszę wrażenie, że ma ona jakiś transcendentny - zamierzony lub nie - związek z opowieściami pewnej starożytnej księgi. Być może zabrzmi to jak trawestacja, w każdym bądź razie,  kiedy cała trójka siedziała już w lokalu:

„Za oknem panowała ciemność. Słabe światło jednej żarówki, wiszącej u sufitu i upstrzonej przez muchy, z trudem przebijało się przez kłęby dymu [tytoniowego  przyp. aut.] zbitego u góry...” Z tego chaosu wyłania się robotniczy świat. Kiedy do gości podeszła zmęczona kobieta w ciąży, przewodniczący zapytał ją, czy wie już, kto jest ojcem jej dziecka, na co ta odpowiedziała, że „cholera wie”, ponieważ „żaden się nie chce przyznać”. Po złożeniu zamówienia na schabowe z kapustą i pierwsze pół litra przewodniczący stwierdził, że kelnerka Zosia to porządna dziewczyna  Himilsbach nie rozwija jednak tego wątku i jedynie można domniemywać, czy panna wydała na świat robotniczego wybawiciela, który wywalczył swoim bliźnim wolne szabasy... przepraszam - soboty. Kolacja mogła zakończyć się małym zgrzytem, ponieważ Dudka strasznie irytowały nieludzki wręcz możliwości przewodniczącego, który choć mały, to jednak wódkę „pił jak kefir”, ten jednak kąśliwe uwagi klasy pracującej puszczał mimo uszu. Przykro mi to powiedzieć, ale okazuje się, iż Himilsbach nie był zbyt dobrym maratończykiem: klasa pracująca na nocleg wróciła na „automatycznym  pilocie”, ponieważ niewiadomo kiedy urwała jej się kronika filmowa. Himilsbach obudził się w środku nocy i w świetle gorejącego na czerwono serca Chrystusa z podświetlanego obrazu zobaczył ubierającego się Dudka - po fazie całkowitej utraty świadomości przyszedł czas na bytowanie między snem a jawą.  Jak się okazało, dręczonemu przez demony Dudkowi włączył się moralniak, postanowił więc wrócić na cmentarz i złożyć trumnę na jej miejsce, tak aby ktoś przez przypadek nie wywiózł szczątków wodza na śmieci. Himilsbach stwierdził, że nawet gdyby ktoś trumnę wywiózł to:

- Założymy sklepienie i cześć pracy, był Wysocki i nie będzie Wysockiego.

Dudek nie dawał jednak za wygraną i zadał  jak mu się zapewne wydawało  pytanie zasadnicze:

- A jak kiedyś znowu otworzą mu grób i okaże się, że go tam nie ma, że jest tylko pusta katakumba?

Himilsbach odpowiedział wtedy bardzo przytomnie, jak na pijanego w sztok robotnika:

- To nas już wtedy tu nie będzie.

Dudek nie potrafiąc najwyraźniej zbić tak mocnego argumentu wlazł z powrotem pod pierzynę i w ten sposób zakończyła się ta nocna Polaków rozmowa.

Nad ranem nici z przędzy historii ponownie splotły się ze sobą za sprawą sióstr Mojr.  

Podczas ostatnich prac wykończeniowych, do otwartej katakumby, w której siedzieli robotnicy, podeszła wycieczka prowadzona przez młodą dziewczynę. Przewodniczka, niczym Maria Magdalena przystanęła przy otwartym grobie i wskazując pustą katakumbę powiedziała:

- Proszę kolegów tu leży jeden z naszych najznakomitszych...

Co prawda Himilsbach w pierwszym odruchu chciał wyprowadzić towarzystwo z błędu, ale uprzytomnił sobie, że nie powinien wtrącać się do cudzej roboty - w tym przypadku, do pracy przewodniczki. Po tym jak wycieczka oddaliła się, pracownicy złożyli trumnę do katakumby.

„Zanim jednak nakryliśmy trumnę wiekiem  pisze Himilsbach  niby to niechcący uścisnąłem staremu [Piotrowi Wysockiemu  przyp. aut] prawicę. I w ten sposób spełniły się moje marzenia. Dotknąłem własną ręką historii. Kogoś bardzo sławnego”. Komizm całej sytuacji zostaje stonowany przez pojawienie się tajemniczej starszej pani w czerni (być może Alegorii Narodowej), która odbyła wraz z nieboszczykiem jego drugą ostatnią drogę. Wyprawa po złote runo zakończyła się oczywiście słowiańskim happy enden przewodniczący zaprosił robotników na alkohol i po podpisaniu odpowiednich dokumentów wręczył im trzy tysiące złotych z „funduszu przeznaczonego na rozwój kultury, za reperację lastrykowych podestów przy wejściu do budynku Prezydium”. A później... Himilsbach żył długo i szczęśliwie... Piotr Kuncewicz wspomina, że „Jasiu” wpadł kiedyś do niego w środku nocy z półlitrem i sam zajmując się jedynie notowaniem kazał sobie opowiadać o zwyczajach grzebalnych  być może ma to jakiś związek z Wysockim i starszą panią w czerni, którą zapamiętał do końca życia. Starsze panie również miały powody do tego, aby zapamiętać Himilsbacha; kiedyś zaproszony na warszawskie salony, po skorzystaniu z łazienki, struty Himilsbach oświadczył:

- Właśnie puściłem pawia...

Na co pani domu:

- Cóż za ekstrawagancja..., drogi panie, chodźmy zobaczyć tego przepięknego ptaka!

I to też jest ezoteryczna przypowieść. 

Kamienny symbol bezczasowej przestrzeni

Ludzie starożytni wznosili kopce zwane kurhanami; w jednych rejonach świata usypane były one wokół pni drzew, w innych wznoszono je z kamieni. Służyły najczęściej jako grobowce wybitnych osobistości, wojowników czy starszyzny plemiennej. W Azji, wraz z rozwojem filozofii buddyjskiej, funkcja tych grobowców została przekształcona przez rozbudowaną symbolikę, ukrytą w każdym fragmencie tej powoli ewoluującej budowli sakralnej. Stupa, bo o niej mowa, jest trójwymiarowym symbolem oświecenia. Przedstawia przekształcenie pięciu rodzajów emocji w pięć oświeconych mądrości. Jej symetryczna forma wypełniona jest zwykle relikwiami, mantrami, kosztownościami (złoto, klejnoty) oraz różnego rodzaju symbolami. Oprócz aspektu religijnego stupy stały się również manifestacją strefę wpływu. Były wszędzie tam, dokąd docierał buddyzm. Budowano je jako widoczny znak na zasadzie „dotąd dotarliśmy, tutaj rozpościeramy swoje energie”. Już około 300 roku p.n.e. cesarz Asioka w pierwszej połowie swego życia zjednoczył zbrojnie północne Indie, by w drugiej oddać się praktyce buddyjskiej i stać największym budowniczym stup (ufundował ich około 84 000). Na przestrzeni dziejów stupy ulegały ciągłym modyfikacjom i nie od razu przybrały formy, jakie znamy dzisiaj. Czas ich powstania daje się między innymi rozpoznać na podstawie zawartych w nich proporcji. Pierwotne miały bardzo szeroką podstawę i były niezbyt wysokie (np. stupa Sanczi w Indiach zbudowana przez cesarza Asiokę). Jeżeli stupa pochodzi z późniejszego okresu, ma dużo smuklejsze proporcje. Podstawa jej staje się coraz mniejsza, a całość wyższa. W III w. n.e. buddyzm dociera do Nepalu. Tutaj zostaje odbudowana starożytna stupa Swajambhu. W wieku VI-VII nauka Buddy wraz ze sztuką wznoszenia stup zostaje przeniesiona do Tybetu. Dopiero około XIV w. utrwalono na piśmie współczesne zasady budowania stup, które jeszcze uległy wielu modyfikacjom przybierając formy chińskiej pagody, cejlońskiej dagoby, birmańskiej pagadi czy tybetańskiego czortenu.Śledząc ewolucję form stupy trzeba również wspomnieć drogę, jaką przeszła na przestrzeni wieków filozofia buddyjska. Zrodzony w Indiach buddyzm, na przełomie III i IV wieku dotarł do Nepalu. Następnie przekroczył granice Himalajów i w VI, VII wieku opanował Tybet. Tutaj w prawie niezmienionej formie filozofia buddyjska przetrwała aż do połowy XX wieku, czyli do momentu zagarnięcia Tybetu przez armię chińską.Każdy z nas pragnie stworzyć coś, co jest niepowtarzalne. Każda nietypowa praca pociąga odważnych ludzi. Do realizacji budowy stupy w Polsce firmy kamieniarskie podchodziły z wielką rezerwą z uwagi na to, że nie miały pewności, czy potrafią sprostać takiemu zadaniu. W końcu jednak znalazła się firma „Piramida” z Kostrzy koło Strzegomia, która bez żadnych obaw podjęła się wykonania najbardziej skomplikowanych elementów. O wykonaniu zadania zadecydowały szybkość i sprawność montażu. Cała budowla, jaką jest ta stupa, będzie realizowana od początku aż do całkowitego jej zmontowania i oddania całego obiektu. Wykonanie stupy należy do nietypowych, jest to rzecz technicznie bardzo ciekawa, lecz niełatwa. Ostatnie zbudowane w Europie stupy posiadają betonowy trzon, a na zewnątrz obłożone są solidnymi blokami z naturalnego kamienia. Kamień zapewnia im konieczną ochronę przed niszczącymi wpływami atmosferycznymi i sprawia, że stanowią imponujący widok.Zamawiającym jest Związek Buddyjski Karma Kagyu w Polsce, a stupa stanie w Ogólnopolskim Ośrodku Medytacyjnym w Kucharach (niedaleko Płocka). Obecnie w tym ośrodku znajduje się nieduża stupa, wykonana jedynie z betonu, która jest niezbyt inspirującą budowlą. Nowa stupa będzie budowlą o ogromnym znaczeniu ponadkulturowym. Będzie to piąty z wymienionych dalej typów stup, czyli Stupa Cudów  (symboliczne jej znaczenie odnosi się do cudów, które sprawiają, że błędne poglądy zostają wyparte przez właściwe). Pod koniec lipca tego roku planowana jest uroczystość poświęcenia stupy, którą poprowadzi Lobpyn Tseczu Rinpocze, jeden z największych żyjących mistrzów buddyzmu Diamentowej Drogi. Na tę niecodzienną uroczystość przyjedzie według wstępnych szacunków około 2500 osób. Cała realizacja stupy polega na tym,iż nie można przerywać jej budowania. Jest to istotny obrzęd, który w swoich szczegółach będzie w pełni zachowany. Stupa jest swojego rodzaju relikwiarzem. Zostanie w niej umieszczonych sporo różnych skarbów, rozpoczynając od złota i srebra, po wszystkie aktywności świata zawarte w symbolach aktywności ludzkiej, (sztuka, broń, narzędzia), w figurkach zwierząt i w wielu innych ważnych obiektach buddyjskich. Stupa jest uznawana często za symboliczne centralne miejsce świata, dlatego w jej osi pionowej (do kanału centralnego) zostanie włożony ociosany pień drzewa zwany Drzewem Życia. Będzie on opisany i powleczony płótnami z malowanymi szafranem mantrami. Trzon tego drzewa umieszczony zostanie w sposób odwrotny niż był ścinany. Element ten ma symbolizować siłę, a stupa po włożeniu tego drzewa-symbolu zacznie według przekazów emanować energią oświecenia.Wnętrze stup w zależności od ich rozmiarów wygląda zawsze inaczej, lecz wszystkie zawierają wypełniane różnymi przedmiotami skarbce. Stupy nie powinny posiadać żadnych "pustych" ani użytkowych przestrzeni. W ten sposób podkreślony zostaje ich symboliczny, a nie użytkowy charakter.Znaczną część wypełnienia skarbców stanowią tzw. tsa-tsa. Są to małe wotywne stupy, ofiary składane naukom Buddy. Ich produkcja jest ceremonią samą w sobie. Jest bardzo wiele różnych form tsa-tsa. Każda z nich powinna posiadać otwór, do którego wkładany jest zwitek z wypisaną mantrą. Dla przykładu, w Stupie Kalaczakry w Hiszpanii jest złożonych 14 000 tsa-tsa. Stupa Cudów ma inspirować, nastrajać ludzi do tego, żeby zaczęli myśleć przede wszystkim o innych, inaczej postępować, żeby mogli dążyć do samodoskonalenia się. Do wykonania stupy wydobyto dwa ogromne bloki granitowe. Pierwszy z nich waży ponad 33 tony, drugi około 32. Dopilnowano, żeby nie było w nich żadnych pęknięć, czy jakichkolwiek poważniejszych rys. Technologia wykonania polegała na tym, iż na samym wstępie wykonano dwa cięcia piłą linową, uzyskując kształt plastra, aby wykonać cały charakterystyczny element zwany „bumpą”. Najpierw wykonano krąg, otrzymując formę walca. Następnie nadano mu charakterystyczny skos. Wiercąc ręcznie otwór przy otworze, a potem ręcznie zeszlakowując, groszkując i wygładzając, doprowadzono do planowanej formy. „Bumpa” po tybetańsku znaczy dokładnie „waza” i przypomina odwrócony dzwon, inaczej rozumiany jako serce Stupy. Całość bumpy wykonywało zaledwie dwóch kamieniarzy. Wykonywali tę pracę, wymagającą ostrożności i ogromnej precyzji, przez ponad sześć tygodni. Oprócz bumpy, równocześnie wykonuje się wiele innych, równie istotnych elementów, łącznie ze wszystkimi stopniami i okładzinami. Całkowita wysokość Stupy, po zamontowaniu wszystkich elementów, wyniesie 7,5 metra. Kolejny etap realizacji, to tabernakulum, czyli dokładnie "wejście" do bumpy. Aby sprostać terminowi, wykonano kopię tego elementu ze zwykłej blachy imitującej oryginał. Element ten musi być idealnie dopasowany. Kopia jest perfekcyjnie wykonana i specjalnie przygotowana do ostatecznego wykończenia całej bumpy. Wysokość bumpy wynosi 130 cm, a średnica 231 cm. Wewnątrz waza ta będzie obłożona aksamitem. Jest to najbardziej nietypowy, a jednocześnie bardzo charakterystyczny element całej budowli.Najbardziej stresujące dla wykonawców było to, że został wyznaczony dokładny termin i nie starczyłoby czasu na ewentualne wykonanie drugiego identycznego elementu. Dlatego nie można było ryzykować uszkodzenia, bowiem realizacja ta wymagała wyjątkowego wysiłku i długiego czasu. Precyzję, a zarazem delikatność obróbki zapewnić mogła jedynie ręczna robota (oprócz początkowej obróbki kamienia). Ze względu na krótki czas realizacji kamieniarze z firmy Piramida pracowali na zmiany po osiem godzin. Często też pracowali wspólnie, razem obrysowując kamień.

                                                             ***

Spoglądając na stupę od dołu do góry widzimy symboliczną drogę do oświecenia. Tutaj każdy schodek oddaje inny niezbędny dla rozwoju element - Buddę, Naukę, wspólnotę praktykujących (Sangę), oświeconą postawę i radość jako fundament i pierwsze schodki. Kolejne "rogi" fundamentu symbolizują konieczne nam do rozwoju nieograniczoną miłość, współczucie, radość i nieograniczone zrównoważenie. Posiadając właściwy fundament możemy zacząć gromadzić zasługę. Aby w przyszłości móc coś otrzymać, musimy teraz coś zainwestować, zgromadzić. Tak, więc gromadzimy pozytywne wrażenia. Ukierunkowani właściwym poglądem, niczym waza stupy stajemy się właściwym "naczyniem" o wystarczającej percepcji i koncentracji, aby móc skutecznie medytować.Najbardziej niezwykłą stupą na świecie jest stupa Swajambhu, wzniesiona na wzgórzu o tej samej nazwie, w stolicy Nepalu, Katmandu. Według legendy stupa ta istnieje od niepamiętnych czasów. Obecna stupa Swajambhu wykorzystuje wzgórze, na którym stoi, jako część swojej struktury. Na płaskowyżu, na który można się wspiąć po 365 stopniach, otaczają ją liczne towarzyszące stupy wotywne. Swajambhu oddaje jedną z buddyjskich symbolik wszechświata, który składa się z podstawowej skały - wzgórza stanowiącego podstawę stupy. Ono jest również częścią budowli, która symbolizuje embrion, początek życia. To wszystko jest spajane przez oś Wszechświata - centralny pień Drzewa Życia opierający się na skale. Pierwsza europejska stupa powstała z inspiracji mistrza buddyjskiego Tseczu Rinpocze i zbudowano ją w Hiszpanii, w buddyjskim ośrodku Karma Guen w 1994 roku. Jest to trzynastometrowa stupa Kalaczakry, która według Tseczu Rinpocze jest "Stupą Matką" dla pozostałych siedemnastu do tej pory wzniesionych.Należą do nich stupy w Niemczech w Auen Buettel, Wuppertalu i w Schwarzenbergu,  w Graz w Austrii, w Zurychu i innych miastach Szwajcarii, stupa w Eliście u podnóża Kaukazu i na końcu największa z nich wszystkich, trzydziestotrzymetrowa, budowana obecnie stupa Oświecenia w Benalmadena, w Hiszpanii.

                                                             ***

Przekonanie, że robi się rzecz całkowicie inną niż te ogólnie nam znane, jest potężnym wyzwaniem. Wykonanie pierwszej w Polsce tego rodzaju budowli jest dla wielu osób ogromnym przedsięwzięciem. W realizację projektu zostały zaangażowane setki osób.

”Stupa ta będzie nie tylko modelem uniwersalnego oświecenia, ale również symbolem naszej polskiej drogi do wolności, naszego cudu”  mówią polscy buddyści.

 

 „Stupa przynosi pożytek całemu światu. Wiatr przenosi jej błogosławieństwo na wszystkie czujące istoty i oczyszcza wiele negatywności. Ktokolwiek wzniesie stupę z wielkim oddaniem dla Nauki i Buddy, na pewno osiągnie oświecenie. Kto zaangażuje się w jej budowę, zgromadzi ogromną zasługę i zasieje w swoim umyśle nasiona mądrości”.

(Lobpyn Tseczu Rinpocze)

Czytaj więcej

Ósmy cud świata

 Jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji turystycznych w Stanach Zjednoczonych jest Park Góry Kamiennej w Georgii. Co roku odwiedza go ponad 6 milionów ludzi. Tym różni się od zwykłych parków, że na jego terenie znajduje się jeden z cudów świata  Góra Kamienna. Pojawiła się ona  prawie 300 milionów lat temu. Jest to ogromny kamień narzutowy, jaki wynurzył się z morza; podobne do niego kamienie są porozrzucane na bardzo dużym obszarze - na południu Alabamy, w Georgii, Carolinie i Virginii. Powierzchnia góry zajmuje 583 akry, jest wysoka na około 2000 stóp n.p.m. Na szczyt góry można dostać się kolejką linową, skąd rozlega się zapierający dech w piersiach widok. Jednak turystów z różnych stron świata przyciąga głównie to, że jest to największa na świecie góra z wykutymi w granicie rzeźbami.Barwna historia góry przeplata się z losami pierwotnych mieszkańców Ameryki  Indianami, z historią, z konfederacją podczas wojny domowej. W 1915 roku Zjednoczone Córy Konfederacji, głównie pani Helen C. Plane, zdecydowały się na wybudowanie historycznej pamiątki, która miałaby przetrwać wieki. Rezultatem tego jest ogromna (90 na 190 stóp) rzeźba, którą ukończono dopiero około 1970 roku. Przedstawia ona trzech południowoamerykańskich bohaterów wojny domowej  prezydenta Jeffersona Davisa, generała Roberta E. Lee, oraz Thomasa J. Jackson „Stonewall”.J. Davis po secesji Południa od 1861 r. sprawował urząd tymczasowego prezydenta. W 1862 wybrany został na prezydenta skonfederowanych stanów Ameryki. Rządy jego powodowały konflikty zarówno z ludnością cywilną, jak i wojskiem. Po upadku konfederacji więziono go do 1867 r. Generał Robert E. Lee w czasie wojny secesyjnej walczył w siłach zbrojnych konfederacji. Od lutego do kwietnia 1865 r., to jest do momentu kapitulacji pod Appomattox, pełnił obowiązki naczelnego wodza. Należał do najbardziej utalentowanych dowódców armii Południa. T. J. Jackson był bohaterem konfederacji w czasie wojny secesyjnej, posiadał tytuł profesorski, był prawą ręką gen. Lee.Przez XIX i XX wiek eksploatowano granit z Góry Kamiennej. Jej fragmenty  znajdują się w różnych zakątkach, nie tylko Ameryki, ale i świata: w śluzach Kanału Panamskiego, w schodach wschodniego skrzydła capitolu, w budynku magazynu w Forcie Knox. Także wiele innych gmachów zawiera fragmenty granitowe, pochodzące z parku w Georgii. Cała powierzchnia parku zajmuje 3200 akrów. Można tam spędzić czas, nie tylko podziwiając Górę Kamienną i jej rzeźby, ale także czynnie i aktywnie skorzystać z ofert parku. Może to być mecz na wielu kortach tenisowych, udział w klubie golfowym, wędkowanie, ogród zabaw dla dzieci, oraz odwiedzenie muzeum zabytkowych samochodów lub muzeum muzyki. Istnieje możliwość wzięcia udziału w rejsie po rzeczce w  parku statkiem Scarlet O`Hara, co pozwala na obejrzenie góry z różnych perspektyw. Dla zainteresowanych historią powstało Muzeum Góry Kamiennej, gdzie można poznać i odkryć historię regionu od czasów starożytnych - turyści zaczynają swą podróż historyczną od roku 1020 p.n.e., a kończą ją na latach współczesnych. Jeśli komuś nie starczy dnia, by skorzystać z wielu atrakcji, jakie park oferuje, można przenocować w Zajeździe Góry Kamiennej. Jest on umiejscowiony w centrum parku, posiada restaurację w południowym stylu oraz możliwość organizowania bankietów i spotkań. Dla widocznego zainteresowania ze strony firm, jeśli chodzi o organizowanie konferencji, powstało centrum konferencyjne Evergreen, które szybko uplasowało się w pierwszej dziesiątce najlepszych centrów konferencyjnych w Stanach Zjednoczonych. W skład kompleksu konferencyjnego wchodzą: pływalnie, baseny, kort tenisowy, ścieżki do joggingu oraz klub fitness.

 

Redakcja dziękuje za udostepnienie materiałów panu B. Solimie.

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet