KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Brukarski fach

Z wielkim zadowoleniem przeczytałem w kolejnych dwóch numerach Świata Kamienia (nr 2 i 3 z 2006 roku) informację na temat działalności Centrum Szkolenia Zawodowego w Świdnicy, prowadzonych szkoleń w zakresie kamieniarstwa i brukarstwa oraz standardów egzaminacyjnych i programu szkolenia w zakresie brukarstwa na poziomie czeladniczym i mistrzowskim. Informacja dotycząca organizowania dwutygodniowych kursów dla brukarzy w Strzegomiu powinna być możliwie szeroko rozreklamowana w kraju, bowiem miejsce szkoleń jest najgodniejsze z godnych i z tradycjami kamieniarskimi oraz brukarskimi, a program kursów niezwykle ambitny. Sądzę, że przy właściwej jego realizacji poziom brukarstwa w kraju powinien wyraźnie wzrosnąć, dzięki coraz lepiej wykształconym fachowcom. Czytając z uwagą standardy egzaminacyjne oraz wymagania dla kandydatów, które zapewne odzwierciedlają program kursów dla czeladników i mistrzów brukarskich, nasunęło mi się jednak szereg refleksji, krytycznych uwag, a nade wszystko pojawiła się chęć dyskusji, zarówno z autorami programów jak i brukarzami, którzy szkolenia i egzaminy mają poza sobą, a ich doświadczenia mogą być przydatne do modyfikacji programów szkoleń i egzaminów. Aby jednak podjąć dyskusję nad wspomnianymi sprawami, chcę odnieść się do pojęć związanych z brukarstwem i jego historią, także brukarstwem jako zawodem – uwzględniając posiadane materiały z Krakowa – oraz pragnę podzielić się kilkoma refleksjami natury ogólniejszej. Na początek kilka informacji o najstarszych zapisach dotyczących bruku i etymologii wyrazu „bruk”, oraz zarys dziejów bruku i brukarstwa. Nazwa „bruk” pojawia się w polskich rękopisach już w XV wieku. W Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego znajduje się zapis datowany na 1437 rok „camyonna droga vel brukowanye licostratus (pro litostratus)”. Także w rękopisach kapitulnych katedry krakowskiej jest mowa o bruku w zapisie „via lapide strata”. Używa się tam zwrotu licostratus (pro lithostratus), a także w pisowni Brvk licostratus. W „Słowniku języka polskiego” Lindego wyraz „Bruk”, również „Burk”, używany jest w znaczeniu „wykładu kamiennego ulicy lub gościńca”. W końcu XIX wieku w wielu encyklopediach pojawiają się obszerne objaśnienia dotyczące bruku i brukowania. W „Wielkiej encyklopedii powszechnej ilustrowanej” z 1893 roku „pod ogólną nazwą bruku rozumie się pokrycie drogi zwyczajnej lub przejazdowej materiałem twardym, ułożonym podług zasad technicznych w celu udogodnienia po niej komunikacji pieszej lub kołowej”. W obszernej informacji na temat bruku znajduje się szczegółowy opis spraw technicznych bruku i brukowania. Inaczej traktuje się sprawę w „Encyklopedii powszechnej” S. Orgelbranda z 1898 roku. Hasło bruk ma bardzo rozbudowaną definicję, którą (z pominięciem szczegółów technicznych), warto przytoczyć, gdyż wyjaśnia, co rozumie się pod słowem „bruk”. Bruk – według cytowanej Encyklopedii – „to przestrzeń gruntu ułożona kamieniami naturalnymi lub sztucznymi, kostkami drzewnymi, płytami żelaznymi lub asfaltem, dla nadania powierzchni większej wytrzymałości, dla ułatwienia odpływu wód deszczowych i ściekowych oraz dla utrzymania czystości. Przeznaczenie powierzchni pokrytej brukiem bywa: do jazdy (ulice, droga), do chodzenia (trotuar, chodnik), do zabezpieczenia ziemi od usuwania się, wymycia (oskałowanie), do odprowadzenia ścieków (rynsztok). Materiał brukowany nie może być umieszczony wprost na gruncie, lecz na stosownym fundamencie (piasek ubity, gruz, cement). Do bruku kamiennego używa się porfiru, granitu, głazu, piaskowca twardego, a nawet wapienia. Kamienie polne, zwykle do bruku używane, są to granity narzutowe, które używa się bądź w naturalnym kształcie (bruk zwyczajny), bądź też nadaje się im postać foremniejszą rozbijając kamienie na płyty i odtrącając ich nieforemność do żądanej wielkości”. Ta definicja w pewien sposób otwiera współczesny etap rozwoju bruku, który jest poddawany wszechstronnej analizie w wielu publikacjach krajowych i zagranicznych, a także w podręcznikach do budowy dróg i ulic (np. Sznuk Zdzisław, Podręcznik o budowy dróg bitych, gruntowych i ulic miejskich z 1918 r.; Kuhnel Artur, Ulice z 1925 r.). Ciekawa jest także etymologia słowa „bruk”. Według Ptaśnika słowo jest pochodzenia niemieckiego i oznaczało most. Wywodzi się to stąd, że w miastach średniowiecznych, w porze dżdżystej, trudno było przejść z jednej strony (ulicy) na drugą, także w pewnych miejscach kładło się dyle drewniane i w ten sposób powstawały mosty uliczne. Z czasem wzdłuż całej ulicy rzuca się kolce drewniane, zamienia się ją na most, po niemiecku brucke, czyli brukuję drewnem. Historia bruku w zarysie Historia bruku jest tak długa, jak długa jest historia miast. Przypuszcza się, że już w najstarszym znanym nam mieście – osiedlu neolitycznym Jeryho (Tell-es Sultan leżące w dzisiejszej Jordanii), datowanym na 7500 rok p.n.e. były brukowane ulice. Bardziej wiarygodne dane, uzyskane z badań archeologicznych, dotyczą jednak okresu końca neolitu i są związane z pojawieniem się pierwszych aglomeracji o dużej gęstości zaludnienia. Powstanie tych aglomeracji jest datowane na przestrzeni 1000 lat, gdyż w Mezopotamii pojawiły się około 3500 r. p.n.e., w Egipcie około 2000 r. p.n.e., w Chinach i Indiach w latach 3000÷2500 r. p.n.e. Tam, gdzie były najwcześniej budowane miasta, czyli w Mezopotamii, pojawiły się prawdopodobnie również pojazdy kołowe, a z nimi ulepszone nawierzchnie ulic. W wioskach halafskich (kultura Halaf nazwana od osady Tell Halaf leżącej nad rzeką Chaburem), które w 3000 r. p.n.e. należy określić jako małe miasteczka, spotyka się brukowane ulice. Również w mieście Uruk odkopano fragmenty bruku ulicznego pochodzącego z 2900 r. p.n.e. Jest to najstarszy znany nam okres stosowania ulepszenia nawierzchni ulic brukiem kamiennym. W następnych wiekach utwardzanie nawierzchni stało się coraz bardziej pożądane i konieczne z powodu rozwoju miast, ich planowej rozbudowy, a także nadawania niektórym ulicom specjalnego charakteru, np. sakralnego. Przykładem miasta założonego wg z góry ustalonego planu było Kalchu (obecnie Nimrud) mające około 70.000 mieszkańców, odbudowane przez Aszurnasipala w 879 r. p.n.e. Miasto miało wielkie, doskonale wybrukowane arterie wylotowe, tak by mogły dobrze służyć wyruszającej w pole armii królewskiej. W Nimrud odkopano taką drogę. Bruki kładziono w pobliżu pałaców królewskich, świątyń i bram miejskich. Stosowano do tego celu kamień łamany, płyty kamienne albo cegłę paloną. Robiono to dla wygody użytkowników, a zwłaszcza panujących, dostojników oraz wojska. Innego typu ulicami brukowanymi w sposób wyjątkowy, mającymi charakter raczej pomników niż dróg publicznych były ulice sakralne. Budowane, zwłaszcza w miastach Wschodu, służyły celom kultu religijnego, a ich trasa, budowa i wystrój miały charakter wynikający z filozofii Wschodu. Musiały być piękne, trwałe i godne bóstwa, któremu podczas procesji składano ofiary. Bruk był stosowany również w miastach innych części ówczesnego świata. W miastach greckich, w czasach Homera (VIII-VII w. p.n.e.) ulice i place brukowano drobną lub średnią kostką kamienną, częściej jednak brukiem nieregularnym. Bruki „zakopywano” w podbudowie, tj. kostkę lub płyty kamienne układane w uprzednio wykonanym korycie. Również wtłaczano tłuczeń w grunt, zalewając kamienną nawierzchnię zaprawą wapienną (lithostratos). Wielowiekowe doświadczenia najstarszego okresu stosowania bruku zostały wykorzystane przez Rzymian. Świadczą o tym zachowane do dzisiaj drogi czy odkrywane ulice Rzymu i innych miast czerpiących z rzymskich doświadczeń. W Pompejach, na przykład, jezdnię pokrywano nawierzchnią z płyt wapiennych lub trachitowych, wielokątnych i starannie do siebie dopasowanych. Chodniki brukowano małymi kamykami lub też stosowano nawierzchnię betonową. Bruk kamienny z nieregularnych wieloboków wyrabiano z twardego bazaltu, ławy lub marmuru. Natomiast płyty prostokątne wyrabiano na ogół z tufu lub innego materiału pochodzenia wulkanicznego – np. brekcji (zlepu skalnych okruchów spojonych lawą). Używano także trawertynu. Upadek Cesarstwa Rzymskiego w 395 r. n.e., najazdy plemion barbarzyńskich, podział Europy na małe samowystarczalne państewka doprowadziły do zmniejszenia się zapotrzebowania na drogi i ulice i zapomnienia całej techniki i technologii dróg rzymskich. Drogi o brukowanych nawierzchniach przez wiele kolejnych wieków puste i nieutrzymywane zarastały trawą. Długo przyszło czekać na renesans bruków. Dopiero rozwój miast przyczynił się do zainteresowania się nimi. Pierwsze bruki, po okresie zapomnienia, wprowadziło miasto Kordoba w 850 r., następnie Paryż w 1184 r. za sprawą Filipa II, który kazał ułożyć bruk przed swoim pałacem. Z brukami Paryża wiąże się ciekawa historyjka zapisana przez kronikarza w 1186 roku. Według tej relacji pewnego dnia Filip August, król Francji, podszedł do pałacowego okna, gdzie spoglądając na Sekwanę, miał zwyczaj odpoczywać. Jednak z błotnistych ulic otaczających pałac miasta dobiegł Filipa tak straszny fetor, że król natychmiast zajął się paryskimi brukami, chcąc usunąć powody do nazywania swej stolicy Lutecją, czyli „miastem błotnistym”. Kolejnymi miastami, w których podjęto prace brukarskie były: Florencja – 1237 r., Bolonia – 1241 r., Mediolan – 1260 r., Lubeka – 1310 r., Praga – 1331 r. i Norymberga – 1368 r. W Niemczech zaczęto w XIV w. stosować tzw. kamienie mieszczańskie potem „chodniki mieszczańskie” – płaskie kamienie układane na środku ulicy umożliwiały przejście na drugą stronę ulicy w porze deszczowej. Pierwsze wzmianki o brukach z tzw. kocich łbów pochodzą z Londynu – 1302 r. i Lubeki – 1310 r., a o wybrukowanych drogach z Norymbergii i Frankfurtu odpowiednio 1368 i 1399 r. W każdym razie już w XV w. większe miasta na zachodzie mają brukowane ulice. Trudno jednak porównywać znaczenie „wybrukowane” w pojęciu XIV czy XV w. z dzisiejszym znaczeniem tego słowa. Ulice wyglądały jak rozjeżdżone wiejskie drogi, a bruki, jeśli trafiały się tu czy tam, były wyboiste, dziurawe co było powodem częstego łamania się osi wozów i końskich nóg. Taki stan trwał przez 18 wieków. Przez ten czas bruki wykonywane były w większości przypadków z niesortowanych kamieni polnych, osadzonych na podsypce z piasku. Trwałość takiego bruku była oczywiście mała, co było widoczne, gdy pojawiły się na ulicach ciężkie wozy kupieckie o żelaznych obręczach. Ciężkie wozy wgniatały niektóre kamienie gorzej osadzone w podłożu, powodując coraz większą deformację nawierzchni. Dopiero z początkiem XIX w. rozpoczęto przygotowywanie podbudowy pod bruk w postaci mieszanki żwiru, tłucznia, a nawet odłamków cegieł z gruboziarnistym piaskiem i gruntem. Dużym postępem było wprowadzenie kamienia w formie kostki. Ale i ten rodzaj bruku produkowanego zazwyczaj z kamienia o niewielkiej wytrzymałości po kilku latach upodabniał się do bruku z „kocich łbów”. Pod wpływem kół z obręczami oraz podków koni brzegi kamieni odłamywały się, a krawędzie zaokrąglały. Pojawiło się również w tym czasie inne niebezpieczeństwo. Brukowane ulice dawały możliwość zwiększania szybkości zaprzęgów. Powodowało to olbrzymi wzrost hałasu i drgań. Pisano wtedy, że „osoby o słabych nerwach, a szczególnie delikatne damy, cierpią przez to i mogą sobie zupełnie zrujnować zdrowie”. Pewnym wyjściem z sytuacji okazał się bruk drewniany, który jednak był nietrwały, trudny w utrzymaniu, wymagający stałych zabiegów konserwacyjnych opóźniających gnicie, a tym samym bardzo drogi. Potrzeba wyciszenia hałasu była jednak tak duża w miastach, że wiele miast, a zwłaszcza Londyn wprowadził tego rodzaju nawierzchnię na wielu ulicach. Szczytowym jednak osiągnięciem XIX wieku w dziedzinie bruków było wprowadzenie przez budowniczego Gravenhorsta w 1885 r. nawierzchni z kostki granitowej, która – jak podawano – jest „prawie że nieograniczenie trwałą nawierzchnią”. Bruki w polskich miastach Polskie miasta nie odbiegały stanem ulic od innych średniowiecznych miast europejskich. Wygląd i stan sanitarny ulic tego okresu był zły. Nieporządek, brak utwardzanych nawierzchni, błoto i kurz – w zależności od pory roku – charakteryzowały ulice naszych miast, ale również i innych znaczących w ówczesnym świecie. Początki bruku w Polsce były podobne do innych krajów europejskich. Brukowano więc początkowo głównie dziedzińce pałacowe, podwórza bogatych domów, podjazdy, czasami krótkie odcinki dróg dojazdowych do pałaców. Bruki służyły wygodzie właścicieli tych znakomitych budowli oraz najbliższemu ich otoczeniu. Do dzisiaj w obrębie zabudowań pałacowych natrafia się w czasie badań archeologicznych na kolejne poziomy bruków. Często bruki te datowane są na lata poprzedzające lokację danego miasta i świadczą o wykorzystywaniu go już w XI i XII wieku. Co również ciekawe, bruki są odkopywane w obiektach położonych na terenach ubogich w kamień lub nawet pozbawionych złóż kamiennych. Świadczyłoby to o sprowadzaniu kamienia do brukowania nawet z odległych miejsc. W zasadzie do XIV wieku w opisach miast stale powtarzają się narzekania na fatalny stan sanitarny spowodowany traktowaniem ulic jako publicznego wysypiska śmieci i braku utwardzania jezdni. A jeśli nawet zdarzyły się informacje o brukowanych ulicach, to należy sądzić, że dotyczyły one tylko niewielkich przestrzeni przed budynkami. Sytuacja zmienia się na lepsze wraz z rozwojem miast, który datuje się w Polsce od XIV wieku. W Krakowie pod koniec tego wieku bruki są już na wielu ulicach ówczesnego miasta. Brukowano materiałem uzyskiwanym z miejskiego kamieniołomu na Krzemionkach, a prace brukarskie prowadził naczelnik robót, zwany „magister pavimentorum”. W rejestrach wydatków na komunikację znajdują się pozycje dotyczące „łamania kamienia”, „ociosywanie klocków”, przewozu kamienia i piasku oraz płacę robotników. Podobnie ma się sprawa w innych miastach. Kraków i Wrocław brukują ulice wcześniej niż wiele dużych miast średniowiecznej Europy, między innymi takich jak Berno, Regensburg czy Bazylea. Również w Warszawie bruki z kamienia polnego, tzw. otoczaków, kładziono już na przełomie XIV i XV wieku. Nie były to jednak prace o dużym rozmachu, skoro w 1564 r. były dopiero dwie ulice brukowane, a na pozostałych „błoto było większe niż w Krakowie”. O złym stanie nawierzchni dróg i ulic świadczą również materiały lustracji dóbr królewskich, która została przeprowadzona we wszystkich województwach po sejmie lubelskim w 1569 roku. Sytuacja poprawiała się bardzo powoli, mimo wydawania wielu przepisów i przywilejów, jak choćby przywilej Zygmunta Augusta z 1557 r., na mocy którego zobowiązano mieszkańców Warszawy do płacenia na naprawę bruków po groszu od osoby i wozu furmańskiego. Bardziej planowa działalność nad poprawą stanu ulic rozpoczęła się po sejmie z 1685 r. Powołano specjalną Komisję Brukową. W programie jej działalności znalazł się tak ważny element, jakim była inwentaryzacja ulic. Delegowano do przeprowadzenia tej pracy budowniczego Tylmana, który do 1693 r. zinwentaryzował 28 ulic i 343 posesje. Brak jednak szczegółowych informacji o wynikach prac nad brukowaniem ulic Warszawy. Dokładniejsze dane pochodzą z lat 1740-1766. W okresie tym wznowiono działalność Komisji Brukowej pracującej pod nadzorem marszałka wielkiego Franciszka Bielińskiego. Efekty ponad dwudziestoletniej pracy były tak znaczne, że Beliński mógł w memoriale Komisji napisać, że Warszawa „ma już bruki na znaczniejszych ulicach, ma i wielkim kosztem fundowane przystępy do siebie, pryncypialnie od Wisły, od Ujazdowa, od Woli, od koszar Gwardii, ogólnie jednak biorąc, więcej niż czwartej części bruków nie dostaje”. Prace nad porządkowaniem ulic i brukowaniem ich mają miejsce we wszystkich większych miastach Polski. Walnie przyczyniły się do tego komisje dobrego porządku (boni ordinis) powołane po sejmie 1764 r., działające szczególnie prężnie w mieście Lublinie i wojewódzkie. Brukowanie ulic wymagało rozwiązania trzech najważniejszych problemów, a mianowicie: źródła funduszy, pozyskiwanie materiału brukarskiego oraz fachowców. Bruki były coraz droższe tak w budowie jak i utrzymaniu. Poszukiwano więc rozwiązań przez wprowadzenie podatków brukowych, wydawaniu zarządzeń, aby każdy właściciel budynku w mieście brukował ulicę przed domem czy wreszcie zaproponowano wprowadzenie dotacji ze skarbu państwa na bruki w miastach, gdyż same one nie mogą podołać wydatkom na ten cel. O wiele jednak trudniejsze problemy do rozwiązania stanowią braki materiału kamiennego. W jednych miastach stosuje się cegłę paloną jako uzupełnienie otoczaków, w innych trudno nawet o otoczaki. Proponuje się w tym przypadku inne rozwiązanie, np. aby „każda fura ładowana zbożem, drzewem, lub inszym ciężarem, za każdym przybyciem do miasta przywiozła do miasta po 2 kamienie”. Również i w Warszawie, jak stwierdza w swoim opisie z 1778 r. podróżnik Johann Bernoulli, „jest godne pochwały rozporządzenie, że każdy chłop przyjeżdżający do miasta musi na rogatce dostarczyć kamień określonej wielkości pod karą sześciu groszy”. Tylko bowiem takie działania mogły przynieść efekt w postaci bruków na ulicach. Nie można było liczyć na inny kamień, np. pochodzący z kamieniołomów, gdyż taki był bardzo drogi, podrażany dodatkowo przez transport. Pewne ożywienie w dziedzinie kamieniarstwa na użytek drogownictwa datuje się pod koniec XIX wieku. W tym okresie nastąpiły zmiany i usprawnienia w procesie obróbki kamienia, a zwłaszcza przejście z obróbki ręcznej na maszynową. Nie znaczy to oczywiście, że sytuacja uległa generalnej zmianie. Jeszcze w latach 20. XX w. pisano, że „zapotrzebowanie kamieni brukarskich w Polsce było dotychczas nieznaczne, gdyż prawie tylko miasta wielkie (liczące powyżej 100 000 głów) je kupowały, przeto i kamieniołomów wyrabiających je jest niewiele, zwłaszcza kamieniołomów o dużej produkcji”. Pomimo tego ulice brukowano coraz doskonalszym materiałem i w coraz większym zakresie. Już w 1875 r., czyli wcześniej od Gravenhorsta, przystąpiono do wymiany kamieni polnych, tzw. kocich łbów, na kostkę granitową w Warszawie, w miejscach największego ruchu, jakim było na przykład skrzyżowanie ul. Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. Stosowano do tego celu również materiał importowany w postaci „czarnych granitów szwedzkich”, granitów sudeckich, finlandzkich i innych. Do najtrudniejszych do rozwiązania problemów należała zawsze sprawa dostatecznej liczby fachowców brukarzy o wysokich kwalifikacjach, chociaż uważano, że utwardzanie nawierzchni dróg i ulic w dawnych wiekach nie wymagało szczególnych umiejętności od wykonawców. Nawet jeszcze we wczesnym okresie rzymskim legioniści po zakończonych działaniach wojennych utwardzali nawierzchnię najprostszą metodą zasypywania nierówności kamieniami, które zagęszczały się pod ciężarem przejeżdżających pojazdów. Jednak wraz z udoskonaleniem technologii dróg i ulic oraz przy powszechnym wprowadzeniu obrobionego kamienia jako wierzchniej warstwy nawierzchni, niezbędni stali się wykwalifikowani rzemieślnicy i majstrowie, umiejący wykonać taką kamienną nawierzchnię. Ci, którzy zdobyli biegłość w wykonywaniu nawierzchni dróg i ulic, byli zaliczani wraz z kamieniarzami do pracowników ogólnobudowlanych, gdyż do czasów Witruwiusza, a więc do I wieku p.n.e., roboty drogowe nie były odrębną specjalnością. Rzemieślnicy wykonujący kamienne nawierzchnie nazywali się silicarii, co pochodzi od rzymskiej nazwy bazaltu – silex, z którego najczęściej wyrabiane były wieloboczne nieregularne płyty stosowane na nawierzchnie. Silicarii byli więc najdawniejszymi odpowiednikami dzisiejszych brukarzy. Na późniejsze informacje o zawodzie brukarza trzeba było czekać aż do końca średniowiecza. Od czasu bowiem przyspieszenia rozwoju miast i większej dbałości o ich higienę i wygląd datuje się zatrudnianie w miastach zawodowych brukarzy. W Londynie brukarze (paviors) pracowali już od 1302 r., a w 1479 r. utworzyli własny związek. Wiadomo również, że mieli dobre zarobki i że kilku z nich zdobyło zaszczytne stanowiska w mieście. Również i inne miasta angielskie, np. Southampton zatrudniały w 1482 r. fachowego brukarza miejskiego. Od XV w. brukarze pojawiają się w wielu miastach europejskich. Przykładem może być Norymberga, w której pracował mistrz Heinrich, „portretowany” przy pracy w 1456 r. Również i w większych polskich miastach zatrudniani są brukarze. W Krakowie już w 1362 r. pracował mistrz Wacław, o którym wspomina Szujski. W Księdze przyjęć do prawa miejskiego w Krakowie znajdują się dwa zapisy o przyjęciu brukarzy. Zapis z 1467 r. „qui vias lapidibus sternit Micolay Maly bruckarzs” oraz z 1489 r. „Stanisłaus brukars de Kuyawia ius habet”. Również w innych miastach, np. Lwowie od 1452 r. miasto utrzymywało rocznie opłacanych brukarzy. Słowo „brukarz” weszło na stałe do języka polskiego i oznaczało wg słownika Lindego – „robotnika, czyli rzemieślnika od bruku (inaczej) Faber lapidarius, brukarz albo ten co kamienie ciesze”. Zawód to ciężki i niezbyt doceniany, skoro brukarze skarżyli się na swój los podobny do dręczonego kamienia, który musi znosić „wroga deptanie, uderzenia, pchnięcia”. Los ciężki skoro w średniowieczu w wielu krajach nie podlegali prawu miejskiemu. Brukarze od XVII wieku organizowali się w cechy. W Krakowie zachowały się akta cechu brukarskiego z lat 1677-1788, w których występują podpisani Walenty Soika, starszy burkarz krakowski i Sebastian Kubicki, starszy burkarz kazimierski, jako starsi cechu brukarskiego. W wieku XVIII pojawiają się już zasady brukowania w postaci opisów uzupełnianych rysunkami. Kraków nie miał szczęścia do dobrych brukarzy, wobec czego trzeba było fachowców „importować” ze Śląska. W początkach XIX wieku często wymienianym brukarzem był Walenty Nowak. W latach trzydziestych XIX wieku zatrudniano 3 brukarzy ze Śląska, a jako pomocników często przydzielano aresztantów. W 1843 roku w dokumentach miejskich wymienia się majstra brukarskiego Będkowskiego oraz majstra murarskiego Ludwika Bajma, a później Wincentego Janosińskiego. W tym czasie bowiem majstrowie murarscy podejmowali się brukowania szczególnie chodników wykonywanych z płyt kamiennych. W latach siedemdziesiątych XIX wieku zaczęto w Krakowie stosować nawierzchnie ulic i chodników z asfaltu (z asfaltu sprowadzanego z Limmer pod Hannowerem), ale w niczym nie ograniczyło to zapotrzebowania na dobrych brukarzy. Wprawdzie brukarstwo zaliczano do rzemiosł o małej złożoności, ale równocześnie pisano „nauka brukarza winna trwać co najmniej 3 lata, a nawet 4 lata i to ledwie wystarczy do wyuczenia brukarza we wszystkich rodzajach bruku i kamienia”. Od końca XIX wieku, w krakowskiej prasie, kalendarzach oraz oficjalnych wykazach zawodów wymieniani są brukarze jako przedsiębiorcy. Należeli do nich Jan Jędras z Łobzowa, Mateusz Stawczykowski i Józef Krupiński z Krowodrzy. W 1911 roku Kraków posiadał 7 majstrów brukarskich, w tym tylko dwóch „starych” doświadczonych, to znaczy Jana Jędrasa i Józefa Molendę. Po I wojny światowej pracowali jeszcze Andrzej Korta z Nowej Wsi, Kazimierz Chachoł z Krowodrzy, Franciszek Będkowski z Grzegórzek, Tadeusz Oleś ze Zwierzyńca oraz Ludwik Spólnik z Łobzowa. Niektórzy z wymienionych brukarzy czynni byli jeszcze do 1938 roku. Wymieniam nazwiska brukarzy pracujących w Krakowie, aby zwrócić uwagę na rangę tego zawodu dla miasta. Nazwiska ich pojawiały się w różnych materiałach informacyjnych, co podkreślało użyteczność zawodu brukarskiego dla mieszkańców. W każdym mieście można odnaleźć nazwiska ludzi parających się od bardzo dawna czy tylko od dawna brukarstwem. Tym bardziej, że często zawód przechodził z ojca na syna, a nawet zdarzają się przypadki wielopokoleniowych rodzin brukarskich. W latach 1927-1933 brukarstwo nie zaliczało się w Polsce do rzemiosł, co spowodowało poważne skutki, a mianowicie zanik fachowości wśród pracowników brukarskich. Brak szkoleń, brak mistrzów mogących szkolić, a nawet przyuczać młodych do zawodu negatywnie odbił się na stanie polskiego brukarstwa. Po II wojnie światowej podjęto intensywne prace przywracające godność zawodu brukarza, ale w latach 50. zakończył się okres kamienia – jak uważali niektórzy – a rozpoczął się okres asfaltu. Nowy okres dla brukarstwa nastąpił w końcu lat 80. I jeszcze tylko kilka zdań o brukowaniu i narzędziach brukarskich. Sposoby brukowania były różne w zależności od kraju. Francuscy i flamandzcy brukarze pracowali siedząc na stołkach o czterech nóżkach, posuwając się w miarę układania kamieni do przodu. Wyraźnie to widać na obrazie przedstawiającym budowę drogi pomiędzy Bavai i Doornik we Flandrii wybrukowanej przed bramą miasta. Brukarze niemieccy posługiwali się stołkami o jednej tylko nóżce i przy układaniu bruku przesuwali się do tyłu. W późniejszym okresie przy stosowaniu do brukowania kamieni regularnych, brukarze wykonywali swą pracę klęcząc na jednym kolanie i przesuwając się do tyłu wraz z postępem robót. W początkach XX wieku była nawet propozycja, aby brukarz nie klęczał, lecz stał i pochylony układał kamienie. Co kwadrans miał przewidziany odpoczynek 5 minut. Kamienie dostarczał pomocnik, który miał je układać w stos poza brukarzem tak, aby ten przez ćwierć obrotu górnej części ciała mógł wybrać ze stosu właściwy kamień. Narzędzia brukarskie były zawsze bardzo proste i niewiele zmieniały się na przestrzeni wieków. Można je oglądać na danych sztychach, których reprodukcję drukowano w Świecie Kamienia (patrz: ŚK nr 4/2005 s. 95 i 96). Widać na nich niezbędne do wykonywania zawodu narzędzia: młotek brukarski nazwany także perlikiem, kielnię albo przyrząd mający kształt małej motyki do osadzania kamienia w podłożu. Głównym przyrządem, zmieniającym się, a nawet mechanizującym w ciągu wieków, była tzw. dobnia służąca do ubijania materiału brukarskiego dla lepszego osadzenia go w piasku czy suchej zaprawie. Po tym długim wstępie o historii brukarstwa chciałbym odnieść się do programu kursów zarówno czeladniczych jak i mistrzowskich. Nie ma w tych programach, albo może ja nie zauważyłem, ani jednego punktu, który osadzałby zawód brukarza w historii, zarówno historii „branżowej” jak i w szerszym kontekście. A za ten szerszy kontekst uważam sprawy brukowania i bruku o specjalnym znaczeniu, a więc w zakresie odtwarzania bruku historycznego, czy wykonywania bruku w miejscach historycznych. Skoro autorzy programów szkolenia i standardów egzaminacyjnych zakładają przekazywanie kandydatom na mistrza podstaw psychologii i pedagogiki, a nawet podstaw metodyki nauczania, to zadaję pytanie, dlaczego zapominają o wyrabianiu u kandydatów szacunku do zawodu? Uważam, że ten szacunek można kształtować także poprzez historyczne osadzenie zawodu, którzy będą wykonywać w przyszłości, w dziejach cywilizacji. Uzasadnienie ważności wykonywanego zawodu, jego roli i znaczenia w historii dróg i miast może stać się ważnym czynnikiem w doskonaleniu się w zawodzie dla osiągnięcia nie tylko stopnia mistrzowskiego, ale więcej, brukarza artysty i twórcy. Pozwoliłem sobie na komentarz dotyczący jednej zaledwie sprawy. O następnych wątpliwościach i propozycjach w kolejnym numerze Świata Kamienia.

Mapascan - skaner do kamienia

Do chlubnych zwyczajów praktykowanych podczas imprez targowych zaliczyć należy premierowe pokazy najnowszych osiągnięć techniki, technologii, niespotykanych dotąd materiałów kamiennych itp. nowych zjawisk, które niejednokrotnie zmieniają oblicze światowego kamieniarstwa. Wpisując się w tę tradycję firma Mapastone, założona zaledwie wiosną 2003 r., zaprezentowała swoje urządzenie nazwane Mapascan podczas ostatnich targów Carraramarmotec. Być może trudno uznać skaner do kamienia Mapascan za urządzenie, które dokona zasadniczych zmian we współczesnym kamieniarstwie, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe, rzeczywiście bardzo poważne problemy z oddaniem w fotografii rzeczywistych walorów estetycznych kamieni, stanowi ono konkretny krok w stronę rozwiązania tej kwestii. Pieniądze zainwestowane w badania miały zaprocentować rozwiązaniami wszystkich zagadnień związanych z zautomatyzowanym procesem przemysłowym na tym polu. Główna uwaga była skupiona na obrazie płyty, który dziś utrwalany jest w większości przypadków mniej lub bardziej zaawansowanym technicznie aparatem cyfrowym. Wykonanie dobrego zdjęcia obarczone jest bardzo często brakiem idealnego oświetlenia, potrzebnego do wykonania zdjęcia o satysfakcjonującej jakości. Odpowiedzią na ten stan rzeczy ma być Mapascan, specjalny skaner, który jest pierwszym projektem zrealizowanym w włoskiej firmie Mapastone. Prezentowany skaner automatycznie dokonuje rejestracji kamiennej płyty w dużej rozdzielczości. W docelowym zastosowaniu, przy odpowiednim oprogramowaniu komputerowym, skaner jest zintegrowany z linią produkcyjną. Włoski wynalazek przemysłowy w marcu 2005 r. oficjalnie uzyskał patent. Jest to pierwszy i jedyny skaner na świecie, który potrafi utrwalić cyfrowy obraz płyty z kamienia naturalnego w pełni zautomatyzowany sposób. Skaner Mapascan jest jedynym skanerem na świecie produkowanym z przeznaczeniem dla przemysłu kamieniarskiego; jego idealna lokalizacja to końcowa część maszyny polerującej płyty, zaraz po maszynie woskującej. Urządzenie nie wymaga jakiejkolwiek zmiany w linii produkcyjnej. Jego w pełni zautomatyzowany system jest w stanie osiągnąć bardzo wysoką jakość obrazu, skanując płyty przed ich zmagazynowaniem. Zdjęcie zrobione przez Mapascan może posiadać różne wielkości, dostosowując się do wymagań klienta, może osiągnąć nawet 150 megapikseli, co daje 150 mln punktów (15000x10000 pikseli dla płyt o długości 300 cm – 118 cali)! Można także wybrać własną wielkość w rozmiarze bardziej właściwym dla pożądanego efektu poprzez dostępne pliki. Przewidziano również operacje drastycznego zmniejszenia rozmiaru, co pozwala na szybką publikację w internecie. Odpowiednio do wysokiej dokładności obrazów Mapascan pozwala automatycznie zorientować się w ekonomicznej wartości każdej zeskanowanej płyty. Urządzenie jest całkowicie integralne i nie wymaga wykorzystywania jakichkolwiek części linii polerskiej, a przy tym jest całkowicie z nią kompatybilne. Składa się z dwóch podstawowych elementów połączonych ze sobą: skanera, który jest umieszczany nad istniejącą ławą, i zaprogramowanego bloku, zainstalowanego bez kontaktu poniżej ławy pomiędzy cylindrami. Skaner ma funkcję, która iluminuje i rozpoznaje szczegółowo płytę podczas obróbki, zaprogramowany blok natomiast odkrywa obecność płyty, kierunek jej ruchu i szybkość. Stałe oświetlenie oraz doskonałe możliwości optyczne skanera pozwalają stworzyć jednolity cyfrowy obraz, jeśli chodzi o kolor i światło po to, by otrzymywać obrazy płyt i móc je ze sobą porównywać. Płyta może swobodnie poruszać się albo zatrzymywać, przyspieszać albo zwalniać bez żadnego wpływu na proces obróbczy do momentu, kiedy zaprogramowany blok jest zupełnie bierny wobec ruchów płyty. Operator, obsługujący polerkę, steruje skanerem poprzez proste połączenie graficzne z ekranem dotykowym dużych rozmiarów. Urządzenie ma możliwość tworzenia DVD zeskanowanych obrazów w bardzo krótkim czasie. Mapascan jest również wyposażony w szybkie połączenie LAN, by komunikować się z siecią komputerową firmy oraz z inwestycyjnym programem kierownictwa zainstalowanym przez użytkowników, jak i końcowy transfer obrazów na stronę internetową, który może odbywać się w czasie rzeczywistym. Zalety Mapascan Skaner, dzięki wysokiej jakości analizie zastosowanej w obrazach, stwarza wiele możliwości, pozwala bowiem na: - kontrolę jakości, określenie charakterystyki barw i wad, - automatyczne wykrywanie rozmiaru płyt, pełny i handlowy pomiar, - tworzenie biblioteki cyfrowych obrazów kamieni dla użycia wewnętrznego albo publikacji w internecie, - możliwość wyselekcjonowania pojedynczych płyt od względem koloru i użylenia, zestawiania ich obrazów, - oszczędność czasu, - możliwość użycia obrazów do wirtualnego wykonania reprodukcji w programie CAD przy użyciu dostępnych obrazów płyt. Instalacja skanera w zakładzie przemysłowym oznacza podniesienie standardów produkcji z wieloma korzyściami dla śledzenia i sprawdzania różnych pozycji w obróbce. Mapascan oraz publikacje on-line cyfrowych obrazów płyt mogą umożliwić każdemu kupującemu lub architektowi możliwość wyboru najbardziej właściwego materiału dostosowanego do jego potrzeb. Jest więc skaner Mapascan nowym zjawiskiem w technologicznej rzeczywistości kamieniarskiej o pewnym potencjale, którego obecność w zakładach kamieniarskich może przyczynić się do pełnej kontroli jakości i znacznie łatwiejszej pracy projektowej.

Biblioteka Uniwersytecka we Wrocławiu

W centrum Wrocławia przerzucony przez Odrę most Pokoju zaskakuje pięknem i niezwykłością rozpościerającej się z jego perspektywy okolicy. W kierunku zachodnim widnieje skromny, ale i majestatyczny, niczym symbol patronki, kościół NMP na Piasku, tnący rzekę na dwa kanały, biegnące dalej by rzucić się od południa na tamę a od północy przecisnąć pod młynem „Maria”. Monumentalny gotyk rozdziela w tym miejscu rzekę i, umownie, widok. Na stronę prawą wzrok biegnie od zabudowań klasztornych ku pałacowi biskupów i wieżom katedry św. Jana Chrzciciela, na stronę lewą, gdzie wzdłuż brzegu południowego ciągnie się zielony bulwar Dunikowskiego, skrywający gmach Akademii Sztuk Pięknych, a dalej ku zachodowi wspaniale odrestaurowane zabudowania Uniwersytetu Wrocławskiego, w samym ich centrum zwieńczone belwederem. W kierunku wschodnim szeroko rozlaną Odrę, którą dodatkowo rozpycha wpływająca w tym miejscu Oława, spina most Grunwaldzki, duma sztuki budowy mostów we Wrocławiu i, z całą pewnością, jeden z najpiękniejszych mostów w Polsce. Masywny u brzegów z kamiennych pylonów wypuszcza nad wodę stalowe ramiona, utrzymujące pas łączący komunikacyjnie plac Powstańców Warszawy z placem Grunwaldzkim. Pomiędzy takimi widokami miała powstać Biblioteka Uniwersytecka, w bezpośrednim sąsiedztwie budynków Urzędu Wojewódzkiego - ascetycznego wręcz w formie, z nielicznym, skromnym detalem otworów okiennych - i Muzeum Narodowego, klinkierowego, bogatego w liczne płaskorzeźby i detale z piaskowca gmachu, dodatkowo wybarwionego i ozdobionego sędziwym winobluszczem, porastającym ściany od poziomu bruku po sam dach. W takich przestrzennych realiach zlokalizowana jest działka Uniwersytetu Wrocławskiego, pomiędzy ulicami Wyszyńskiego a Szczytnicką, u brzegu rzeki, malowniczo wybrzuszonej w tym miejscu, gdzie wzdłuż szpaleru starych topól ciągnie się bulwar spacerowy. Niełatwy mieli wybór projektanci i komisja przetargowa właściwej dla tego miejsca stylistyki. Poza oczywistymi właściwościami funkcjonalnymi, należało dobrać dla całości takie cechy estetyczne, by uzupełnić i wzbogacić to miejsce, bez szkody dla zastanych form, z zachowaniem indywidualnego i właściwego temu miejscu charakteru. Już w 1982 roku uchwałą Senatu UWr podjęto decyzję o budowie nowej biblioteki, lecz dopiero w 1999 roku rozstrzygnięto konkurs na opracowanie projektu architektonicznego. Pierwszą nagrodę i możliwość realizacji przedstawionego pomysłu otrzymał zespół projektantów z Warszawy: arch. arch. Jacek Rzyski, Jerzy Ruszkowski, Jacek Kopczewski. Ostatecznie projekt budowlany, nad którym prace poprowadził arch. Jacek Rzyski, uzyskał pozwolenie na budowę w 2001 roku i, po rozstrzygnięciu przetargu na generalnego wykonawcę, w 2003 roku firma Mitex rozpoczęła realizację monumentalnego założenia. Jest rok 2006 i budowa stanęła. Zgodnie z planami w pierwszej połowie 2006 roku budynek miał być oddany do użytku w związku z czym rok akademicki 2006/07 miał być wyjątkowy dla studentów. Mieli cieszyć się bogatym księgozbiorem swojej uczelni w nowych, wygodnych i klimatyzowanych salach. O ironio! Miejsce, w którym miała być zgromadzona wiedza i mądrość wielu wieków, zamknięta w przeszło 4,5 miliona woluminów, zostało skażone. Tym bardziej dotkliwie, jeśli ma się na uwadze charakter tego miejsca, odczuwa się zamach czynnika ludzkiego na interesy skarbnicy wiedzy. Nieodpowiedzialne działania, brak porozumienia, wyższość interesów własnych nad dobrem publicznym doprowadziły do licznych konfliktów. Oto kilka rozdziałów autorstwa uczestników procesu inwestycyjnego 1/ Budowa rusza w maju 2003roku, ale już w 2004 roku delegatura ABW Prokuratura Apelacyjna rozpoczyna śledztwo w sprawie podejrzeń o korupcję przy przetargach na inwestycje UWr, w tym na wykonawcę biblioteki. 2/ W sierpniu 2005 dochodzi do aresztowania 13 osób. 3/ W marcu 2006 roku prokuratura kieruje do sądu akt oskarżenia przeciwko 18 osobom, m.in. byłym prorektorowi, dyrektorowi administracyjnemu i doradcy ds. przetargów UWr oraz prezesowi, wiceprezesom i pracownikom generalnego wykonawcy. Oskarżenia dotyczą manipulacji przy procesie przetargowym i niedopełnienia obowiązków urzędniczych, co wg szacunków, prowadzi UWr do strat 225 tys. zł, oraz wręczania i przyjmowania korzyści majątkowych, które wobec tylko jednej z osób oblicza się na 700 tys. zł. Zważywszy, że koszt budowy biblioteki opiewa na 186 mln zł (z czego z budżetu państwa pochodzi 117 mln zł) rozmiar korupcji a, co za tym idzie, dochodzenie w sprawie marnotrawionych funduszy, może jeszcze zaskakiwać niejednokrotnie. 4/ W międzyczasie w sierpiniu 2005, Mitex, pod groźbą zerwania umowy, żąda kompletnej dokumentacji. 5/ W maju 2006 umowa zostaje faktycznie zerwana, lecz przez UWr. Powodem jest spór w sprawie rozliczeń finansowych. Do i tak licznych kłopotów, które nękają budowę Biblioteki Uniwersyteckiej dochodzi jeszcze konflikt pomiędzy inwestorem a projektantem. 6/ Jesienią 2004 rozpoczyna się spór pomiędzy projektantem a władzami UWr, którego rozstrzygnięcia obie strony oczekują od sądu. 7/ Projektant zarzuca inwestorowi bezprawne zmiany w projekcie, inwestor odpowiada zarzutem o niekompletności i błędach w dokumentacji. W czerwcu 2005 roku dochodzi do porozumienia zwaśnionych stron. Architekt zobowiązuje się dokonać niezbędnych zmian w projekcie, dotyczących bezpieczeństwa ppoż. i zmiany funkcji niektórych pomieszczeń oraz zaakceptować samowolne zmiany poczynione przez inwestora. Inwestor ponownie zleca pełnienie nadzoru autorskiego głównemu projektantowi. Władze uczelni informują, że jesienią zostanie rozstrzygnięty przetarg na nowego wykonawcę a w roku akademickim 2008/2009 biblioteka zostanie udostępniona najbardziej zainteresowanym - studentom. Nowa Biblioteka Uniwersytecka wyróżnia się w towarzystwie sąsiadujących z nią i znaczących w tej przestrzeni budynków, które wykonane są zarówno w odmiennej stylistyce, jak i materiale. Z samego założenia, formą i materiałem, budynek biblioteki nie nawiązuje do żadnego z nich, jest odrębną, wewnętrznie spójną całością. Zupełnie inny niż otaczające go gmachy, w najmniejszym stopniu nie ulega pokusie stylizacji historycznej lecz mimo to doskonale wpasowuje się w kwartał jako kolejny monumentalny, choć skromny w wyrazie najmłodszy komponent tego uroczego zakątku. Ogólne dane liczbowe dotyczące BU Powierzchnia działki 2,2 ha Powierzchnia zabudowy 7.686 m2 Powierzchnia budynku 37.652 m2 W tym: - powierzchnia biblioteki 22.077 m2 - powierzchnia usługowa (np.: księgarnia, mała gastronomia) 992 m2 - powierzchnie pomocnicze (techniczne, administracyjne) 14.583 m2 Powierzchnie projektowanego kamienia: - fasady zewnętrzne 11.997 m2 - ściany wewnętrzne, sufity i posadzki 12.855 m2 Liczba czytelników mogących korzystać jednocześnie 1.000 osób Zbiory 4,5 mln woluminów, z czego: - druki nowe – 4 mln woluminów - zbiory specjalne – 0,5 mln woluminów Idea zwartej bryły miała, zgodnie z założeniem projektowym, nawiązywać do skały. Niczym Biblioteka Aleksandryjska, będzie skarbnicą wiedzy, centrum, z którego emanuje nauka, lecz, w przeciwieństwie do tej starożytnej, ta będzie wieczna. Stąd też dobór technologii i materiałów. Podstawową konstrukcję zaprojektowano jako żelbetową. Z zewnątrz i wewnątrz ściany sufity i podłogi pokryte będą kamieniem. Do tego prosta, zwarta bryła i - wszystko razem - przywodzi na myśl średniowieczną twierdzę. A masywne filary międzyokienne, które od strony bulwaru wbijają się w basen, to jakby analogia do przypór wzmacniających ciężkie mury i ginących w wodach fosy. Architekt, aby otrzymać jednorodną materiałowo całość i, jednocześnie, nie stwarzać wrażenia rozpraszającej wzrok pstrokacizny, na dużych płaszczyznach, zaproponował wapień muszlowy. Jednak w wyniku zmian, wprowadzonych w trakcie prac budowlanych, które to, między innymi, doprowadziły do przerwania współpracy architekta z inwestorem, doszło do zastąpienia wapienia piaskowcem Brenna. Rezultat tej zamiany można już dziś ocenić. Szczęśliwie dla wizerunku budynku jako całości ten typ kamienia doskonale się sprawdza pod względem wizualnym w tym miejscu. Jego surowość podkreśla dodatkowo szlachetną prostotę formy. Powstała w ten sposób wspaniała idea kamienia tworzy niezwykłą kompozycję z rozbujanym wzdłuż elewacji rzędem starych drzew i snującą się obok rzeką, a rozmiłowanym w sztukach Dalekiego Wschodu przywodzi na myśl wielkie trio sztuki Feng Shui: ziemię, wodę i drzewo. Spokój jaki towarzyszy w tym miejscu obserwatorom (oczywiście gdy most Pokoju nie jest wypełniony agresywnym sznurem samochodów bezdusznie i hałaśliwie przesuwających się w przeciwległych kierunkach), to przede wszystkim zasługa rzeki. Jednak wspaniałe, rozpościerające się w obu kierunkach jej biegu, widoki, zawdzięczamy także wielu architektom i wielu wiekom pracy twórczej, ich oraz nieubłaganego czasu. Dołączył do nich teraz arch. Jacek Rzyski, twórca Biblioteki Uniwersyteckiej, który nie starał się naśladować historycznych form, który nie uległ klinkierowi, tak wszechobecnemu we Wrocławiu, który wreszcie naturalnie, w zgodzie w własną estetyką ale i z szacunkiem dla zastanego klimatu, stanął pewnie na zakręcie rzeki. Zaskakuje piaskowiec Brenna we Wrocławiu. Silne przyzwyczajenie, wynikające z zapatrzenia w zabudowę Starego Miasta i realia architektoniczne Dolnego Śląska, w naturalny sposób, jeśli już nakazują zastosowanie piaskowca, to żółtego, z dolnośląskich złóż. Ale sztandarowym tworzywem pozostają materiały ceramiczne: czerwone dachówki, klinkierowe ściany, ceramiczne, glazurowane detale. Przykład nowej Biblioteki Uniwersyteckiej, tak różnej od obecnie działającej przy ul. Szajnochy, pokazuje jednak, że Brenna obroniła się we Wrocławiu. Może to symboliczna zasługa szerokości geograficznej, piaskowiec Brenna występuje na 50°N, Wrocław leży na 51°N. Może to kolorystyczna zbieżność z piaskowcem żółtym, który, prawie w całym mieście, pokryty patyną czasu i zanieczyszczeń, jest szary. Może to talent twórców, może szczęśliwy przypadek przeniesienia popularnego w Warszawie kamienia na nowe tereny a może zwykła adekwatność i naturalność kamienia we właściwej dla niego strefie klimatycznej i formie. Strony procesu inwestycyjnego Inwestor: Uniwersytet Wrocławski Główny projektant: arch. Jacek Rzyski Główny konstruktor: dr inż. Piotr Pachowski Generalny wykonawca: Mitex S.A. Projektanci okładzin kamiennych: arch.arch. Sławomir Zawiślak, Mieczysław Wilk, Paweł Kosiek Wykonawca okładzin kamiennych: Elkam Sp. z o.o., Kamieniarz – Tadeusz Modliński Pod wieloma względami piaskowiec Brenna sprawdza się na tym obiekcie. Poza właściwościami estetyczno-techniczno-funkcjonalnymi kamienia, oczywiście ogromna zasługa w tym licznej grupy specjalistów, którzy przyczynili się do powstania efektu końcowego, który już dziś można oglądać przy bulwarze Fryderyka Joliot-Curie. Architekt i konstruktor zadbali o to, by stworzyć jak najlepsze warunki dla mocowania kamienia i zaprojektowali monolityczne ściany żelbetowe. Projektanci fasad kamiennych opracowali technologię montażu i zabezpieczenia płyt, by stworzyć kamieniowi doskonałe warunki do wieloletniej ekspozycji. Wykonawcy, przestrzegając technologii z całą pieczołowitością i z wykorzystaniem swojego doświadczenia, zmontowali całość. Dostawca pozyskał w kopalni najlepszy surowiec i przygotował z niego precyzyjnie obrobione produkty. Zwykły i tradycyjny od lat sposób i wciąż niezawodny, gdyż każdy z uczestników tego procesu to znawca kamienia i miłośnik zarazem. Projektowana technologia mocowania okładzin kamiennych Okładziny kamienne występują na wszystkich ścianach zewnętrznych. Okładzina projektowana jest z piaskowca Brenna, który jest mocowany do ścian monolitycznych żelbetowych za pomocą kotew wmurowywanych. Ściany zewnętrzne są ocieplane wełną mineralną grubości 12 cm, a pustka wentylacyjna pomiędzy wełną i kamieniem wynosi 3 cm. 1/ okładzina kamienna elewacji: - piaskowiec Brenna – niebieski, - płyty grubości 4 i 5 cm, - narożniki budynku masywne 20x20 cm, - fugi pionowe szerokości 4mm, poziome 8 mm, - odległości technologiczne od innych materiałowo elementów budynku 10 mm, - płyty impregnowane silikonowym środkiem hydrofobowym Sarsil, - do wysokości 3 m płyty zabezpieczone przez zabrudzeniem preparatem Graffinet. 2/ elementy mocujące płyty kamienne: - mocowanie w 4 punktach płyty kotwami typowymi ze stali nierdzewnej, - płyty kamienne nietypowe, jak np. narożniki masywne montowane za pomocą kotew niestandardowych, projektowanych indywidualnie, - kotwy mocowane w ścianach żelbetowych zaprawą montażową Ceresit CX 15 lub kołkami rozporowymi KROZ firmy LAUDA, - płyty parapetowe układane są na kotwach specjalnych montowanych do płyt podparapetowych. 3/ ocieplenie ściany: - ocieplenie dwuwarstwowe z wełny szklanej hydrofobizowanej URSA typu FDP2/V – 4 cm i KDP1 – 8 cm, firmy PFLEIDERER. - warstwa 8 cm mocowana do ściany żelbetowej za pomocą kołków (2kołki/1m2), - warstwa 4 cm, z welonem mocowana za pomocą kołków (5kołków/1m2), - kołki mocujące tworzywowo-metalowe firmy Koelner. Mimo wielu przeciwności – nie losowych lecz ludzkich - budowa nowej Biblioteki Uniwersyteckiej ma szansę doczekać szczęśliwego finału. Będzie dowodem na to, że człowiek potrafi kształtować otaczającą go przestrzeń elegancko i z wykorzystaniem ofiarowanych przez naturę materiałów. Kolejne pokolenia studentów będą w jej murach poszukiwać wiedzy zawartej w bogatym księgozbiorze i chłonąć atmosferę szczerej prostoty i nieprzemijających wartości. I nie ważne, kto będzie przekraczał most Pokoju i o jakiej porze roku, zastanie tu bowiem widoki obu brzegów, różne, lecz nasycone wyjątkowym pięknem i emanujące spokojem.

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet