KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Brukarski fach

Z wielkim zadowoleniem przeczytałem w kolejnych dwóch numerach Świata Kamienia (nr 2 i 3 z 2006 roku) informację na temat działalności Centrum Szkolenia Zawodowego w Świdnicy, prowadzonych szkoleń w zakresie kamieniarstwa i brukarstwa oraz standardów egzaminacyjnych i programu szkolenia w zakresie brukarstwa na poziomie czeladniczym i mistrzowskim. Informacja dotycząca organizowania dwutygodniowych kursów dla brukarzy w Strzegomiu powinna być możliwie szeroko rozreklamowana w kraju, bowiem miejsce szkoleń jest najgodniejsze z godnych i z tradycjami kamieniarskimi oraz brukarskimi, a program kursów niezwykle ambitny. Sądzę, że przy właściwej jego realizacji poziom brukarstwa w kraju powinien wyraźnie wzrosnąć, dzięki coraz lepiej wykształconym fachowcom. Czytając z uwagą standardy egzaminacyjne oraz wymagania dla kandydatów, które zapewne odzwierciedlają program kursów dla czeladników i mistrzów brukarskich, nasunęło mi się jednak szereg refleksji, krytycznych uwag, a nade wszystko pojawiła się chęć dyskusji, zarówno z autorami programów jak i brukarzami, którzy szkolenia i egzaminy mają poza sobą, a ich doświadczenia mogą być przydatne do modyfikacji programów szkoleń i egzaminów. Aby jednak podjąć dyskusję nad wspomnianymi sprawami, chcę odnieść się do pojęć związanych z brukarstwem i jego historią, także brukarstwem jako zawodem – uwzględniając posiadane materiały z Krakowa – oraz pragnę podzielić się kilkoma refleksjami natury ogólniejszej. Na początek kilka informacji o najstarszych zapisach dotyczących bruku i etymologii wyrazu „bruk”, oraz zarys dziejów bruku i brukarstwa. Nazwa „bruk” pojawia się w polskich rękopisach już w XV wieku. W Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego znajduje się zapis datowany na 1437 rok „camyonna droga vel brukowanye licostratus (pro litostratus)”. Także w rękopisach kapitulnych katedry krakowskiej jest mowa o bruku w zapisie „via lapide strata”. Używa się tam zwrotu licostratus (pro lithostratus), a także w pisowni Brvk licostratus. W „Słowniku języka polskiego” Lindego wyraz „Bruk”, również „Burk”, używany jest w znaczeniu „wykładu kamiennego ulicy lub gościńca”. W końcu XIX wieku w wielu encyklopediach pojawiają się obszerne objaśnienia dotyczące bruku i brukowania. W „Wielkiej encyklopedii powszechnej ilustrowanej” z 1893 roku „pod ogólną nazwą bruku rozumie się pokrycie drogi zwyczajnej lub przejazdowej materiałem twardym, ułożonym podług zasad technicznych w celu udogodnienia po niej komunikacji pieszej lub kołowej”. W obszernej informacji na temat bruku znajduje się szczegółowy opis spraw technicznych bruku i brukowania. Inaczej traktuje się sprawę w „Encyklopedii powszechnej” S. Orgelbranda z 1898 roku. Hasło bruk ma bardzo rozbudowaną definicję, którą (z pominięciem szczegółów technicznych), warto przytoczyć, gdyż wyjaśnia, co rozumie się pod słowem „bruk”. Bruk – według cytowanej Encyklopedii – „to przestrzeń gruntu ułożona kamieniami naturalnymi lub sztucznymi, kostkami drzewnymi, płytami żelaznymi lub asfaltem, dla nadania powierzchni większej wytrzymałości, dla ułatwienia odpływu wód deszczowych i ściekowych oraz dla utrzymania czystości. Przeznaczenie powierzchni pokrytej brukiem bywa: do jazdy (ulice, droga), do chodzenia (trotuar, chodnik), do zabezpieczenia ziemi od usuwania się, wymycia (oskałowanie), do odprowadzenia ścieków (rynsztok). Materiał brukowany nie może być umieszczony wprost na gruncie, lecz na stosownym fundamencie (piasek ubity, gruz, cement). Do bruku kamiennego używa się porfiru, granitu, głazu, piaskowca twardego, a nawet wapienia. Kamienie polne, zwykle do bruku używane, są to granity narzutowe, które używa się bądź w naturalnym kształcie (bruk zwyczajny), bądź też nadaje się im postać foremniejszą rozbijając kamienie na płyty i odtrącając ich nieforemność do żądanej wielkości”. Ta definicja w pewien sposób otwiera współczesny etap rozwoju bruku, który jest poddawany wszechstronnej analizie w wielu publikacjach krajowych i zagranicznych, a także w podręcznikach do budowy dróg i ulic (np. Sznuk Zdzisław, Podręcznik o budowy dróg bitych, gruntowych i ulic miejskich z 1918 r.; Kuhnel Artur, Ulice z 1925 r.). Ciekawa jest także etymologia słowa „bruk”. Według Ptaśnika słowo jest pochodzenia niemieckiego i oznaczało most. Wywodzi się to stąd, że w miastach średniowiecznych, w porze dżdżystej, trudno było przejść z jednej strony (ulicy) na drugą, także w pewnych miejscach kładło się dyle drewniane i w ten sposób powstawały mosty uliczne. Z czasem wzdłuż całej ulicy rzuca się kolce drewniane, zamienia się ją na most, po niemiecku brucke, czyli brukuję drewnem. Historia bruku w zarysie Historia bruku jest tak długa, jak długa jest historia miast. Przypuszcza się, że już w najstarszym znanym nam mieście – osiedlu neolitycznym Jeryho (Tell-es Sultan leżące w dzisiejszej Jordanii), datowanym na 7500 rok p.n.e. były brukowane ulice. Bardziej wiarygodne dane, uzyskane z badań archeologicznych, dotyczą jednak okresu końca neolitu i są związane z pojawieniem się pierwszych aglomeracji o dużej gęstości zaludnienia. Powstanie tych aglomeracji jest datowane na przestrzeni 1000 lat, gdyż w Mezopotamii pojawiły się około 3500 r. p.n.e., w Egipcie około 2000 r. p.n.e., w Chinach i Indiach w latach 3000÷2500 r. p.n.e. Tam, gdzie były najwcześniej budowane miasta, czyli w Mezopotamii, pojawiły się prawdopodobnie również pojazdy kołowe, a z nimi ulepszone nawierzchnie ulic. W wioskach halafskich (kultura Halaf nazwana od osady Tell Halaf leżącej nad rzeką Chaburem), które w 3000 r. p.n.e. należy określić jako małe miasteczka, spotyka się brukowane ulice. Również w mieście Uruk odkopano fragmenty bruku ulicznego pochodzącego z 2900 r. p.n.e. Jest to najstarszy znany nam okres stosowania ulepszenia nawierzchni ulic brukiem kamiennym. W następnych wiekach utwardzanie nawierzchni stało się coraz bardziej pożądane i konieczne z powodu rozwoju miast, ich planowej rozbudowy, a także nadawania niektórym ulicom specjalnego charakteru, np. sakralnego. Przykładem miasta założonego wg z góry ustalonego planu było Kalchu (obecnie Nimrud) mające około 70.000 mieszkańców, odbudowane przez Aszurnasipala w 879 r. p.n.e. Miasto miało wielkie, doskonale wybrukowane arterie wylotowe, tak by mogły dobrze służyć wyruszającej w pole armii królewskiej. W Nimrud odkopano taką drogę. Bruki kładziono w pobliżu pałaców królewskich, świątyń i bram miejskich. Stosowano do tego celu kamień łamany, płyty kamienne albo cegłę paloną. Robiono to dla wygody użytkowników, a zwłaszcza panujących, dostojników oraz wojska. Innego typu ulicami brukowanymi w sposób wyjątkowy, mającymi charakter raczej pomników niż dróg publicznych były ulice sakralne. Budowane, zwłaszcza w miastach Wschodu, służyły celom kultu religijnego, a ich trasa, budowa i wystrój miały charakter wynikający z filozofii Wschodu. Musiały być piękne, trwałe i godne bóstwa, któremu podczas procesji składano ofiary. Bruk był stosowany również w miastach innych części ówczesnego świata. W miastach greckich, w czasach Homera (VIII-VII w. p.n.e.) ulice i place brukowano drobną lub średnią kostką kamienną, częściej jednak brukiem nieregularnym. Bruki „zakopywano” w podbudowie, tj. kostkę lub płyty kamienne układane w uprzednio wykonanym korycie. Również wtłaczano tłuczeń w grunt, zalewając kamienną nawierzchnię zaprawą wapienną (lithostratos). Wielowiekowe doświadczenia najstarszego okresu stosowania bruku zostały wykorzystane przez Rzymian. Świadczą o tym zachowane do dzisiaj drogi czy odkrywane ulice Rzymu i innych miast czerpiących z rzymskich doświadczeń. W Pompejach, na przykład, jezdnię pokrywano nawierzchnią z płyt wapiennych lub trachitowych, wielokątnych i starannie do siebie dopasowanych. Chodniki brukowano małymi kamykami lub też stosowano nawierzchnię betonową. Bruk kamienny z nieregularnych wieloboków wyrabiano z twardego bazaltu, ławy lub marmuru. Natomiast płyty prostokątne wyrabiano na ogół z tufu lub innego materiału pochodzenia wulkanicznego – np. brekcji (zlepu skalnych okruchów spojonych lawą). Używano także trawertynu. Upadek Cesarstwa Rzymskiego w 395 r. n.e., najazdy plemion barbarzyńskich, podział Europy na małe samowystarczalne państewka doprowadziły do zmniejszenia się zapotrzebowania na drogi i ulice i zapomnienia całej techniki i technologii dróg rzymskich. Drogi o brukowanych nawierzchniach przez wiele kolejnych wieków puste i nieutrzymywane zarastały trawą. Długo przyszło czekać na renesans bruków. Dopiero rozwój miast przyczynił się do zainteresowania się nimi. Pierwsze bruki, po okresie zapomnienia, wprowadziło miasto Kordoba w 850 r., następnie Paryż w 1184 r. za sprawą Filipa II, który kazał ułożyć bruk przed swoim pałacem. Z brukami Paryża wiąże się ciekawa historyjka zapisana przez kronikarza w 1186 roku. Według tej relacji pewnego dnia Filip August, król Francji, podszedł do pałacowego okna, gdzie spoglądając na Sekwanę, miał zwyczaj odpoczywać. Jednak z błotnistych ulic otaczających pałac miasta dobiegł Filipa tak straszny fetor, że król natychmiast zajął się paryskimi brukami, chcąc usunąć powody do nazywania swej stolicy Lutecją, czyli „miastem błotnistym”. Kolejnymi miastami, w których podjęto prace brukarskie były: Florencja – 1237 r., Bolonia – 1241 r., Mediolan – 1260 r., Lubeka – 1310 r., Praga – 1331 r. i Norymberga – 1368 r. W Niemczech zaczęto w XIV w. stosować tzw. kamienie mieszczańskie potem „chodniki mieszczańskie” – płaskie kamienie układane na środku ulicy umożliwiały przejście na drugą stronę ulicy w porze deszczowej. Pierwsze wzmianki o brukach z tzw. kocich łbów pochodzą z Londynu – 1302 r. i Lubeki – 1310 r., a o wybrukowanych drogach z Norymbergii i Frankfurtu odpowiednio 1368 i 1399 r. W każdym razie już w XV w. większe miasta na zachodzie mają brukowane ulice. Trudno jednak porównywać znaczenie „wybrukowane” w pojęciu XIV czy XV w. z dzisiejszym znaczeniem tego słowa. Ulice wyglądały jak rozjeżdżone wiejskie drogi, a bruki, jeśli trafiały się tu czy tam, były wyboiste, dziurawe co było powodem częstego łamania się osi wozów i końskich nóg. Taki stan trwał przez 18 wieków. Przez ten czas bruki wykonywane były w większości przypadków z niesortowanych kamieni polnych, osadzonych na podsypce z piasku. Trwałość takiego bruku była oczywiście mała, co było widoczne, gdy pojawiły się na ulicach ciężkie wozy kupieckie o żelaznych obręczach. Ciężkie wozy wgniatały niektóre kamienie gorzej osadzone w podłożu, powodując coraz większą deformację nawierzchni. Dopiero z początkiem XIX w. rozpoczęto przygotowywanie podbudowy pod bruk w postaci mieszanki żwiru, tłucznia, a nawet odłamków cegieł z gruboziarnistym piaskiem i gruntem. Dużym postępem było wprowadzenie kamienia w formie kostki. Ale i ten rodzaj bruku produkowanego zazwyczaj z kamienia o niewielkiej wytrzymałości po kilku latach upodabniał się do bruku z „kocich łbów”. Pod wpływem kół z obręczami oraz podków koni brzegi kamieni odłamywały się, a krawędzie zaokrąglały. Pojawiło się również w tym czasie inne niebezpieczeństwo. Brukowane ulice dawały możliwość zwiększania szybkości zaprzęgów. Powodowało to olbrzymi wzrost hałasu i drgań. Pisano wtedy, że „osoby o słabych nerwach, a szczególnie delikatne damy, cierpią przez to i mogą sobie zupełnie zrujnować zdrowie”. Pewnym wyjściem z sytuacji okazał się bruk drewniany, który jednak był nietrwały, trudny w utrzymaniu, wymagający stałych zabiegów konserwacyjnych opóźniających gnicie, a tym samym bardzo drogi. Potrzeba wyciszenia hałasu była jednak tak duża w miastach, że wiele miast, a zwłaszcza Londyn wprowadził tego rodzaju nawierzchnię na wielu ulicach. Szczytowym jednak osiągnięciem XIX wieku w dziedzinie bruków było wprowadzenie przez budowniczego Gravenhorsta w 1885 r. nawierzchni z kostki granitowej, która – jak podawano – jest „prawie że nieograniczenie trwałą nawierzchnią”. Bruki w polskich miastach Polskie miasta nie odbiegały stanem ulic od innych średniowiecznych miast europejskich. Wygląd i stan sanitarny ulic tego okresu był zły. Nieporządek, brak utwardzanych nawierzchni, błoto i kurz – w zależności od pory roku – charakteryzowały ulice naszych miast, ale również i innych znaczących w ówczesnym świecie. Początki bruku w Polsce były podobne do innych krajów europejskich. Brukowano więc początkowo głównie dziedzińce pałacowe, podwórza bogatych domów, podjazdy, czasami krótkie odcinki dróg dojazdowych do pałaców. Bruki służyły wygodzie właścicieli tych znakomitych budowli oraz najbliższemu ich otoczeniu. Do dzisiaj w obrębie zabudowań pałacowych natrafia się w czasie badań archeologicznych na kolejne poziomy bruków. Często bruki te datowane są na lata poprzedzające lokację danego miasta i świadczą o wykorzystywaniu go już w XI i XII wieku. Co również ciekawe, bruki są odkopywane w obiektach położonych na terenach ubogich w kamień lub nawet pozbawionych złóż kamiennych. Świadczyłoby to o sprowadzaniu kamienia do brukowania nawet z odległych miejsc. W zasadzie do XIV wieku w opisach miast stale powtarzają się narzekania na fatalny stan sanitarny spowodowany traktowaniem ulic jako publicznego wysypiska śmieci i braku utwardzania jezdni. A jeśli nawet zdarzyły się informacje o brukowanych ulicach, to należy sądzić, że dotyczyły one tylko niewielkich przestrzeni przed budynkami. Sytuacja zmienia się na lepsze wraz z rozwojem miast, który datuje się w Polsce od XIV wieku. W Krakowie pod koniec tego wieku bruki są już na wielu ulicach ówczesnego miasta. Brukowano materiałem uzyskiwanym z miejskiego kamieniołomu na Krzemionkach, a prace brukarskie prowadził naczelnik robót, zwany „magister pavimentorum”. W rejestrach wydatków na komunikację znajdują się pozycje dotyczące „łamania kamienia”, „ociosywanie klocków”, przewozu kamienia i piasku oraz płacę robotników. Podobnie ma się sprawa w innych miastach. Kraków i Wrocław brukują ulice wcześniej niż wiele dużych miast średniowiecznej Europy, między innymi takich jak Berno, Regensburg czy Bazylea. Również w Warszawie bruki z kamienia polnego, tzw. otoczaków, kładziono już na przełomie XIV i XV wieku. Nie były to jednak prace o dużym rozmachu, skoro w 1564 r. były dopiero dwie ulice brukowane, a na pozostałych „błoto było większe niż w Krakowie”. O złym stanie nawierzchni dróg i ulic świadczą również materiały lustracji dóbr królewskich, która została przeprowadzona we wszystkich województwach po sejmie lubelskim w 1569 roku. Sytuacja poprawiała się bardzo powoli, mimo wydawania wielu przepisów i przywilejów, jak choćby przywilej Zygmunta Augusta z 1557 r., na mocy którego zobowiązano mieszkańców Warszawy do płacenia na naprawę bruków po groszu od osoby i wozu furmańskiego. Bardziej planowa działalność nad poprawą stanu ulic rozpoczęła się po sejmie z 1685 r. Powołano specjalną Komisję Brukową. W programie jej działalności znalazł się tak ważny element, jakim była inwentaryzacja ulic. Delegowano do przeprowadzenia tej pracy budowniczego Tylmana, który do 1693 r. zinwentaryzował 28 ulic i 343 posesje. Brak jednak szczegółowych informacji o wynikach prac nad brukowaniem ulic Warszawy. Dokładniejsze dane pochodzą z lat 1740-1766. W okresie tym wznowiono działalność Komisji Brukowej pracującej pod nadzorem marszałka wielkiego Franciszka Bielińskiego. Efekty ponad dwudziestoletniej pracy były tak znaczne, że Beliński mógł w memoriale Komisji napisać, że Warszawa „ma już bruki na znaczniejszych ulicach, ma i wielkim kosztem fundowane przystępy do siebie, pryncypialnie od Wisły, od Ujazdowa, od Woli, od koszar Gwardii, ogólnie jednak biorąc, więcej niż czwartej części bruków nie dostaje”. Prace nad porządkowaniem ulic i brukowaniem ich mają miejsce we wszystkich większych miastach Polski. Walnie przyczyniły się do tego komisje dobrego porządku (boni ordinis) powołane po sejmie 1764 r., działające szczególnie prężnie w mieście Lublinie i wojewódzkie. Brukowanie ulic wymagało rozwiązania trzech najważniejszych problemów, a mianowicie: źródła funduszy, pozyskiwanie materiału brukarskiego oraz fachowców. Bruki były coraz droższe tak w budowie jak i utrzymaniu. Poszukiwano więc rozwiązań przez wprowadzenie podatków brukowych, wydawaniu zarządzeń, aby każdy właściciel budynku w mieście brukował ulicę przed domem czy wreszcie zaproponowano wprowadzenie dotacji ze skarbu państwa na bruki w miastach, gdyż same one nie mogą podołać wydatkom na ten cel. O wiele jednak trudniejsze problemy do rozwiązania stanowią braki materiału kamiennego. W jednych miastach stosuje się cegłę paloną jako uzupełnienie otoczaków, w innych trudno nawet o otoczaki. Proponuje się w tym przypadku inne rozwiązanie, np. aby „każda fura ładowana zbożem, drzewem, lub inszym ciężarem, za każdym przybyciem do miasta przywiozła do miasta po 2 kamienie”. Również i w Warszawie, jak stwierdza w swoim opisie z 1778 r. podróżnik Johann Bernoulli, „jest godne pochwały rozporządzenie, że każdy chłop przyjeżdżający do miasta musi na rogatce dostarczyć kamień określonej wielkości pod karą sześciu groszy”. Tylko bowiem takie działania mogły przynieść efekt w postaci bruków na ulicach. Nie można było liczyć na inny kamień, np. pochodzący z kamieniołomów, gdyż taki był bardzo drogi, podrażany dodatkowo przez transport. Pewne ożywienie w dziedzinie kamieniarstwa na użytek drogownictwa datuje się pod koniec XIX wieku. W tym okresie nastąpiły zmiany i usprawnienia w procesie obróbki kamienia, a zwłaszcza przejście z obróbki ręcznej na maszynową. Nie znaczy to oczywiście, że sytuacja uległa generalnej zmianie. Jeszcze w latach 20. XX w. pisano, że „zapotrzebowanie kamieni brukarskich w Polsce było dotychczas nieznaczne, gdyż prawie tylko miasta wielkie (liczące powyżej 100 000 głów) je kupowały, przeto i kamieniołomów wyrabiających je jest niewiele, zwłaszcza kamieniołomów o dużej produkcji”. Pomimo tego ulice brukowano coraz doskonalszym materiałem i w coraz większym zakresie. Już w 1875 r., czyli wcześniej od Gravenhorsta, przystąpiono do wymiany kamieni polnych, tzw. kocich łbów, na kostkę granitową w Warszawie, w miejscach największego ruchu, jakim było na przykład skrzyżowanie ul. Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. Stosowano do tego celu również materiał importowany w postaci „czarnych granitów szwedzkich”, granitów sudeckich, finlandzkich i innych. Do najtrudniejszych do rozwiązania problemów należała zawsze sprawa dostatecznej liczby fachowców brukarzy o wysokich kwalifikacjach, chociaż uważano, że utwardzanie nawierzchni dróg i ulic w dawnych wiekach nie wymagało szczególnych umiejętności od wykonawców. Nawet jeszcze we wczesnym okresie rzymskim legioniści po zakończonych działaniach wojennych utwardzali nawierzchnię najprostszą metodą zasypywania nierówności kamieniami, które zagęszczały się pod ciężarem przejeżdżających pojazdów. Jednak wraz z udoskonaleniem technologii dróg i ulic oraz przy powszechnym wprowadzeniu obrobionego kamienia jako wierzchniej warstwy nawierzchni, niezbędni stali się wykwalifikowani rzemieślnicy i majstrowie, umiejący wykonać taką kamienną nawierzchnię. Ci, którzy zdobyli biegłość w wykonywaniu nawierzchni dróg i ulic, byli zaliczani wraz z kamieniarzami do pracowników ogólnobudowlanych, gdyż do czasów Witruwiusza, a więc do I wieku p.n.e., roboty drogowe nie były odrębną specjalnością. Rzemieślnicy wykonujący kamienne nawierzchnie nazywali się silicarii, co pochodzi od rzymskiej nazwy bazaltu – silex, z którego najczęściej wyrabiane były wieloboczne nieregularne płyty stosowane na nawierzchnie. Silicarii byli więc najdawniejszymi odpowiednikami dzisiejszych brukarzy. Na późniejsze informacje o zawodzie brukarza trzeba było czekać aż do końca średniowiecza. Od czasu bowiem przyspieszenia rozwoju miast i większej dbałości o ich higienę i wygląd datuje się zatrudnianie w miastach zawodowych brukarzy. W Londynie brukarze (paviors) pracowali już od 1302 r., a w 1479 r. utworzyli własny związek. Wiadomo również, że mieli dobre zarobki i że kilku z nich zdobyło zaszczytne stanowiska w mieście. Również i inne miasta angielskie, np. Southampton zatrudniały w 1482 r. fachowego brukarza miejskiego. Od XV w. brukarze pojawiają się w wielu miastach europejskich. Przykładem może być Norymberga, w której pracował mistrz Heinrich, „portretowany” przy pracy w 1456 r. Również i w większych polskich miastach zatrudniani są brukarze. W Krakowie już w 1362 r. pracował mistrz Wacław, o którym wspomina Szujski. W Księdze przyjęć do prawa miejskiego w Krakowie znajdują się dwa zapisy o przyjęciu brukarzy. Zapis z 1467 r. „qui vias lapidibus sternit Micolay Maly bruckarzs” oraz z 1489 r. „Stanisłaus brukars de Kuyawia ius habet”. Również w innych miastach, np. Lwowie od 1452 r. miasto utrzymywało rocznie opłacanych brukarzy. Słowo „brukarz” weszło na stałe do języka polskiego i oznaczało wg słownika Lindego – „robotnika, czyli rzemieślnika od bruku (inaczej) Faber lapidarius, brukarz albo ten co kamienie ciesze”. Zawód to ciężki i niezbyt doceniany, skoro brukarze skarżyli się na swój los podobny do dręczonego kamienia, który musi znosić „wroga deptanie, uderzenia, pchnięcia”. Los ciężki skoro w średniowieczu w wielu krajach nie podlegali prawu miejskiemu. Brukarze od XVII wieku organizowali się w cechy. W Krakowie zachowały się akta cechu brukarskiego z lat 1677-1788, w których występują podpisani Walenty Soika, starszy burkarz krakowski i Sebastian Kubicki, starszy burkarz kazimierski, jako starsi cechu brukarskiego. W wieku XVIII pojawiają się już zasady brukowania w postaci opisów uzupełnianych rysunkami. Kraków nie miał szczęścia do dobrych brukarzy, wobec czego trzeba było fachowców „importować” ze Śląska. W początkach XIX wieku często wymienianym brukarzem był Walenty Nowak. W latach trzydziestych XIX wieku zatrudniano 3 brukarzy ze Śląska, a jako pomocników często przydzielano aresztantów. W 1843 roku w dokumentach miejskich wymienia się majstra brukarskiego Będkowskiego oraz majstra murarskiego Ludwika Bajma, a później Wincentego Janosińskiego. W tym czasie bowiem majstrowie murarscy podejmowali się brukowania szczególnie chodników wykonywanych z płyt kamiennych. W latach siedemdziesiątych XIX wieku zaczęto w Krakowie stosować nawierzchnie ulic i chodników z asfaltu (z asfaltu sprowadzanego z Limmer pod Hannowerem), ale w niczym nie ograniczyło to zapotrzebowania na dobrych brukarzy. Wprawdzie brukarstwo zaliczano do rzemiosł o małej złożoności, ale równocześnie pisano „nauka brukarza winna trwać co najmniej 3 lata, a nawet 4 lata i to ledwie wystarczy do wyuczenia brukarza we wszystkich rodzajach bruku i kamienia”. Od końca XIX wieku, w krakowskiej prasie, kalendarzach oraz oficjalnych wykazach zawodów wymieniani są brukarze jako przedsiębiorcy. Należeli do nich Jan Jędras z Łobzowa, Mateusz Stawczykowski i Józef Krupiński z Krowodrzy. W 1911 roku Kraków posiadał 7 majstrów brukarskich, w tym tylko dwóch „starych” doświadczonych, to znaczy Jana Jędrasa i Józefa Molendę. Po I wojny światowej pracowali jeszcze Andrzej Korta z Nowej Wsi, Kazimierz Chachoł z Krowodrzy, Franciszek Będkowski z Grzegórzek, Tadeusz Oleś ze Zwierzyńca oraz Ludwik Spólnik z Łobzowa. Niektórzy z wymienionych brukarzy czynni byli jeszcze do 1938 roku. Wymieniam nazwiska brukarzy pracujących w Krakowie, aby zwrócić uwagę na rangę tego zawodu dla miasta. Nazwiska ich pojawiały się w różnych materiałach informacyjnych, co podkreślało użyteczność zawodu brukarskiego dla mieszkańców. W każdym mieście można odnaleźć nazwiska ludzi parających się od bardzo dawna czy tylko od dawna brukarstwem. Tym bardziej, że często zawód przechodził z ojca na syna, a nawet zdarzają się przypadki wielopokoleniowych rodzin brukarskich. W latach 1927-1933 brukarstwo nie zaliczało się w Polsce do rzemiosł, co spowodowało poważne skutki, a mianowicie zanik fachowości wśród pracowników brukarskich. Brak szkoleń, brak mistrzów mogących szkolić, a nawet przyuczać młodych do zawodu negatywnie odbił się na stanie polskiego brukarstwa. Po II wojnie światowej podjęto intensywne prace przywracające godność zawodu brukarza, ale w latach 50. zakończył się okres kamienia – jak uważali niektórzy – a rozpoczął się okres asfaltu. Nowy okres dla brukarstwa nastąpił w końcu lat 80. I jeszcze tylko kilka zdań o brukowaniu i narzędziach brukarskich. Sposoby brukowania były różne w zależności od kraju. Francuscy i flamandzcy brukarze pracowali siedząc na stołkach o czterech nóżkach, posuwając się w miarę układania kamieni do przodu. Wyraźnie to widać na obrazie przedstawiającym budowę drogi pomiędzy Bavai i Doornik we Flandrii wybrukowanej przed bramą miasta. Brukarze niemieccy posługiwali się stołkami o jednej tylko nóżce i przy układaniu bruku przesuwali się do tyłu. W późniejszym okresie przy stosowaniu do brukowania kamieni regularnych, brukarze wykonywali swą pracę klęcząc na jednym kolanie i przesuwając się do tyłu wraz z postępem robót. W początkach XX wieku była nawet propozycja, aby brukarz nie klęczał, lecz stał i pochylony układał kamienie. Co kwadrans miał przewidziany odpoczynek 5 minut. Kamienie dostarczał pomocnik, który miał je układać w stos poza brukarzem tak, aby ten przez ćwierć obrotu górnej części ciała mógł wybrać ze stosu właściwy kamień. Narzędzia brukarskie były zawsze bardzo proste i niewiele zmieniały się na przestrzeni wieków. Można je oglądać na danych sztychach, których reprodukcję drukowano w Świecie Kamienia (patrz: ŚK nr 4/2005 s. 95 i 96). Widać na nich niezbędne do wykonywania zawodu narzędzia: młotek brukarski nazwany także perlikiem, kielnię albo przyrząd mający kształt małej motyki do osadzania kamienia w podłożu. Głównym przyrządem, zmieniającym się, a nawet mechanizującym w ciągu wieków, była tzw. dobnia służąca do ubijania materiału brukarskiego dla lepszego osadzenia go w piasku czy suchej zaprawie. Po tym długim wstępie o historii brukarstwa chciałbym odnieść się do programu kursów zarówno czeladniczych jak i mistrzowskich. Nie ma w tych programach, albo może ja nie zauważyłem, ani jednego punktu, który osadzałby zawód brukarza w historii, zarówno historii „branżowej” jak i w szerszym kontekście. A za ten szerszy kontekst uważam sprawy brukowania i bruku o specjalnym znaczeniu, a więc w zakresie odtwarzania bruku historycznego, czy wykonywania bruku w miejscach historycznych. Skoro autorzy programów szkolenia i standardów egzaminacyjnych zakładają przekazywanie kandydatom na mistrza podstaw psychologii i pedagogiki, a nawet podstaw metodyki nauczania, to zadaję pytanie, dlaczego zapominają o wyrabianiu u kandydatów szacunku do zawodu? Uważam, że ten szacunek można kształtować także poprzez historyczne osadzenie zawodu, którzy będą wykonywać w przyszłości, w dziejach cywilizacji. Uzasadnienie ważności wykonywanego zawodu, jego roli i znaczenia w historii dróg i miast może stać się ważnym czynnikiem w doskonaleniu się w zawodzie dla osiągnięcia nie tylko stopnia mistrzowskiego, ale więcej, brukarza artysty i twórcy. Pozwoliłem sobie na komentarz dotyczący jednej zaledwie sprawy. O następnych wątpliwościach i propozycjach w kolejnym numerze Świata Kamienia.

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet