STONE SCULPTURE SHOW

STONE SCULPTURE SHOW

This year's edition of Stone fair will include a stone sculpture show during which works made at the…

Czytaj...
MARITIME INDUSTRY IS AS STRONG AS A STONE

MARITIME INDUSTRY IS AS STRONG AS A STONE

The 5th edition of the International Maritime Congress was held on 8–9 June in Szczecin. The congress serves…

Czytaj...
SCHOOL FOR STONEMASONS-TO-BE

SCHOOL FOR STONEMASONS-TO-BE

The new school will be set up at the Border Protection Corps School Complex in Szydłowiec. This new…

Czytaj...
STUDENTS RESTORED THE 17TH-CENTURY GRAVESTONE

STUDENTS RESTORED THE 17TH-CENTURY GRAVESTONE

Restoration of an old gravestone was a part of the internship organised by the State Construction Schools in…

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

MARMURY POLSKIE

W petrografii marmurami nazywana jest grupa węglanowych skał metamorficznych, czyli przekrystalizowanych wapieni i (rzadziej) dolomitów. W kamieniarstwie jednak nie geneza jest najważniejszą cechą skał, lecz ich właściwości, czyli odpowiednie parametry fizyczno-techniczne, dekoracyjność oraz podatność na przyjmowanie poleru. Właśnie ta ostatnia cecha zadecydowała o tym, że wszystkie skały węglanowe dające się szlifować i polerować nazwano marmurami. W grupie tej znalazły się, obok wapieni metamorficznych określanych jako marmury właściwe, pozostałe skały węglanowe spełniające warunki techniczne stawiane marmurom i z tego względu nazwane marmurami technicznymi. Do marmurów technicznych należą zróżnicowane petrograficznie rodzaje skał, z których w Polsce występują:

 

 

-zbite wapienie pochodzenia osadowego,

 

 

-wapienie brekcjowo-żyłowe pochodzenia tektoniczno-hydrotermalnego,

 

 

-wapienie porowate  trawertyny,

 -zlepieńce węglanowe. W Polsce istnieją trzy regiony występowania marmurów: śląsko-krakowsko-częstochowski, świętokrzyski i dolnośląski. W każdym z nich występują odmienne typy skał, których eksploatacja posiada swoją historię i tradycję. Marmury właściwe występują tylko na Dolnym Śląsku, w regionie śląsko-krakowsko-częstochowskim i świętokrzyskim występują wapienie i dolomity.

 

 

 

 

 

Region śląsko-krakowsko-częstochowski

 

Historia obróbki polskich marmurów, która zaczęła się na początku XVI wieku, związana jest z podkrakowskim Dębnikiem. Za panowania Zygmunta Starego, kiedy to w Krakowie rozpoczęto przebudowę zamku królewskiego i budowę kaplicy Zygmuntowskiej, zgodnie z duchem renesansu zastosowano na dużą skalę wystrój z marmurów. Sprowadzono do Polski włoskich mistrzów kamieniarskich, którzy osiedli w pobliżu łomów czarnego wapienia, znanego już w średniowieczu. Twarde, zbite skały uzyskujące w procesie polerowania czarną lub ciemnoszarą barwę okazały się doskonałym materiałem kamieniarskim. Umiejętności włoskich kamieniarzy i podatność dębnickich marmurów na obróbkę sprawiły, że wykonywano z nich liczne elementy dekoracyjne, głównie w budynkach sakralnych: portale, pomniki, ambony, tablice inskrypcyjne itd. Stosowano je powszechnie początkowo w kościołach krakowskich (między innymi grobowce i pomniki w katedrze wawelskiej), a później także w całym kraju (Warszawie, Częstochowie, Gdańsku, Wrocławiu, Gnieźnie i innych miastach). Na początku XVII wieku zaczęto na wielką skalę sprowadzać marmur dębnicki do Warszawy. Rozwój budownictwa sakralnego za czasów Zygmunta III Wazy i Władysława IV, w połączeniu z modą na czarny kolor panującą w okresie kontrreformacji, doprowadził do „ery czarnego marmuru”. Zapotrzebowanie na ten rodzaj kamienia trwało przez kilka stuleci, osiągając apogeum w okresie baroku. Pracownie rzeźbiarskie i kamieniarskie funkcjonujące w Dębniku obok kamieniołomów przetrwały do okresu po drugiej wojnie światowej. Marmur znany był również poza granicami kraju  wysyłano go między innymi do Austrii i na Węgry. Sądzić należy, że czasy świetności marmurów dębnickich należą do przeszłości. Ich unikalny charakter w skali kraju narzucający konieczność ochrony złoża wyłącznie do produkcji bloków, niewielkie zasoby i położenie w obrębie Parku Krajobrazowego „Dolinki Krakowskie” nakładają na właścicieli złóż szczególne ograniczenia. Obecnie eksploatacja w obrębie dwu udokumentowanych złóż została zaniechana.   Innym cenionym i niezwykle atrakcyjnym materiałem kamieniarskim były marmury z Paczółtowic. Występujące tam brunatne wapienie zawierają żyły kalcytowe, z których pozyskiwano piękny marmur o barwie różowej z czerwonymi smugami, nazywany polskim onyksem. Zastosowano go wraz z czarnym „dębnikiem” w portalach kaplic w Kościele Mariackim i w katedrze na Wawelu, a także w kościele św. Jacka w Warszawie. W latach 20. wyłożono marmurem paczółtowickim przedsionek gmachu Ministerstwa Handlu Zagranicznego w Warszawie. Wapienie paczółtowickie zostały rozpoznane złożowo, lecz nie podejmuje się ich eksploatacji  głównie ze względu na ochronę przyrody.   Interesującym materiałem budowlanym są dolomity występujące na terenie powiatu Chrzanów i Olkusz. Materiał bloczny pozyskiwany jest w kamieniołomie w Libiążu, chociaż główna produkcja przeznaczona jest na potrzeby hutnictwa. Skała ma atrakcyjne i zróżnicowane barwy żółtawe lub żółtawoszare, wykazuje obecność próżni i żyłek kalcytowych. Wykonywane z niej są elementy dekoracyjne zewnętrzne i wewnętrzne, takie jak płyty okładzinowe, portale itp. Dolomity z Libiąża zastosowano między innymi w fasadzie Muzeum Narodowego w Krakowie i jako płyty okładzinowe we wnętrzach Biblioteki Narodowej w Warszawie.   Jedyne w Polsce złoża trawertynów występują w rejonie Działoszyna. Są to porowate wapienie powstałe na skutek przekrystalizowania wapieni skalistych. Ich cechą charakterystyczną jest obecność licznych porów  i próżni. Trawertyny, posiadające barwy od kremowych do rdzawych, dobrze poddają się obróbce i stosowane są do wyrobu płyt okładzinowych oraz różnych elementów architektonicznych. Najbardziej znanym zastosowaniem tych skał są wykładziny ścienne w obiektach o dużym natężeniu hałasu np. dworcach kolejowych (porowatość wygłusza dźwięki). W ostatnich latach wzrasta zainteresowanie tym rodzajem kamienia budowlanego. Występujące powszechnie w obrębie Wyżyny Śląsko-Krakowskiej wapienie płytowe i skaliste nie są dobrym materiałem do produkcji marmurów  nie przyjmują bowiem poleru bądź jest on nietrwały.

 

 

 

 

 

Region świętokrzyski

 

Region świętokrzyski zajmuje szczególne miejsce w polskim górnictwie skalnym ze względu na różnorodność skał tam występujących, jak i bogate tradycje ich eksploatacji.

 

 

Aczkolwiek wydobycie skał wapiennych prowadzono już w średniowieczu, udokumentowane pozyskiwanie marmurów nazywanych świętokrzyskimi, jak również kieleckimi bądź chęcińskimi, rozpoczęto w drugiej połowie XVI wieku. W kamieniołomie na Górze Zamkowej w Chęcinach eksploatowano wówczas wapienie przeznaczone na rozbudowę Wawelu. W krótkim czasie w rejonie Chęcin powstały liczne warsztaty kamieniarskie założone głównie przez włoskich mistrzów. W czasie panowania Zygmunta II Wazy, który był szczególnie zainteresowany górnictwem w rejonie świętokrzyskim (jako najbliższym nowej stolicy), nastąpił dalszy rozwój eksploatacji i przeróbki marmurów. Obok Góry Zamkowej funkcjonowały wówczas łomy na Zelejowej, Ołowiance, Jerzmańcu (obecnie Czerwona Góra), Rzepce, w Szewcach Kajetanowie. Niektóre czynne są do dziś, w innych zaprzestano wydobycia, a marmury w nich występujące można podziwiać już tylko w architekturze. W ciągu czterech stuleci swej historii, górnictwo i kamieniarstwo więtokrzyskie przeżywało kolejne okresy rozkwitu i zastoju. Znane w całym kraju marmury zdobią wnętrza zabytkowych kościołów, zamków i pałaców, jak np. Zamek Królewski w Warszawie (Gabinet Marmurowy) i pałac w warszawskich Łazienkach. W latach międzywojennych wykorzystywane były na dużą skalę do wystroju budynków reprezentacyjnych. Również po wojnie stosowano je powszechnie w odbudowywanej Warszawie. Zasadniczymi typami skał nadającymi się do produkcji marmurów w Górach Świętokrzyskich są: różne rodzaje zbitych, gruboławicowych i masywnych wapieni, kalcyty żyłowo-brekcjowe i zlepieńce węglanowe. W zależności od miejsca występowania i różnic dekoracyjnych wyróżnianych było kilkadziesiąt odmian marmurów, z których na większą skalę eksploatowano kilkanaście. Największe znaczenie jako kamień budowlany mają gruboławicowe, zbite wapienie występujące w południowej części regionu. Są to skały paleozoiczne oraz mezozoiczne. Wapienie i dolomity paleozoiczne, ze względu na powszechność występowania, dekoracyjność i łatwość obróbki są najpopularniejszym typem marmurów świętokrzyskich. Od ich eksploatacji w okolicy Chęcin zaczęła się przed wiekami historia marmurów w tym regionie. Cechą charakterystyczną górnictwa świętokrzyskiego był fakt istnienia licznych, często niewielkich kamieniołomów, w których wydobywano zróżnicowane rodzaje wapieni. Przyczyniło się to do uzyskiwania licznych odmian kolorystycznych, przeważnie w różnych odcieniach brązu i szarości. Atrakcyjność paleozoicznych marmurów podnosi obecność skamieniałości, użylenie kalcytowe i smugi czy plamy o barwie różnej od tła, które polerowanej powierzchni nadają atrakcyjny rysunek. Najbardziej znanym typem marmurów z omawianej grupy są „bolechowice”. Stanowią one wapień o charakterystycznej barwie ciemnobrązowo-wiśniowej, przepełniony fauną koralowców „robaczkowych” amfipor i bulastych stromatoporoidów. Często występujące żyłki białego i różowego kalcytu podnoszą jeszcze walory dekoracyjne tych skał.  Wapienie mezozoiczne eksploatowane od czasów staszicowskich w rejonie Morawicy mają barwy od jasno- do ciemnobeżowej i wykazują dużą podatność na obróbkę kamieniarską. Ich monotonną kolorystykę urozmaicają nieliczne skamieniałości i tak zwane szwy stylolitowe. Istotną zaletą tych raczej mało dekoracyjnych skał są dobre cechy fizyczno-techniczne i możliwość pozyskania dużych bloków. Stosowane są głównie na wewnętrzne płyty okładzinowe i posadzki, często w połączeniu z kamieniami o ciemniejszej barwie, co zwiększa zdecydowanie ich atrakcyjność jako materiału dekoracyjnego. „Morawicę” spotkać można w wystroju wnętrz wielu budynków na terenie całego kraju, a między innymi warszawskiej Poczty Głównej (z 1921 r.) i Biblioteki Narodowej w Warszawie, budowanej od połowy lat 70. Unikatową skałą w przekroju całego kraju są zlepieńce zygmuntowskie występujące na Czerwonej Górze (dawniej: Jerzmaniec) koło Chęcin. Eksploatowane od stuleci, swą nazwę wzięły od pierwszego polskiego pomnika o charakterze świeckim powstałego w 1644 roku  kolumny Zygmunta III Wazy w Warszawie. Skała stanowi zlepieniec złożony z brązowych i szarych otoczaków węglanowych o wielkości od kilku do kilkudziesięciu centymetrów. Są one scementowane czerwonym spoiwem wapiennym oraz białym kalcytem. Niezwykle efektowna kolorystyka i charakterystyczny wygląd „zygmuntówki” znany jest w całym kraju. Istotne znaczenie dla obróbki i dalszego użytkowania mają korzystne parametry fizyczno-techniczne. Cechy te pozwalają podziwiać marmury zygmuntowskie w wielu zabytkowych i współczesnych wnętrzach.   Szczególnym rodzajem marmuru świętokrzyskiego, o niestety chyba już tylko historycznym znaczeniu, są wapienie brekcjowo-żyłowe, do których należy najbardziej znana i najpiękniejsza ich odmiana, tzw. różanka zelejowska. Różnobarwne żyły kalcytowe, stanowiące wypełnienie szczelin tektonicznych występujących wśród skał paleozoicznych, znane są głównie z rejonu chęcińsko-kieleckiego. Stanowią one wyjątkowo cenną odmianę marmurów pozyskiwaną od XVIII wieku. Największe znaczenie miała eksploatacja w obrębie góry Zelejowej, gdzie występuje kalcyt o charakterystycznym zabarwieniu  od jasnoróżowego do wiśniowego. Wielokrotne etapy mineralizacji i brekcjowania spowodowały powstanie wielobarwnych struktur kalcytu (kokardowych, krustyfikacyjnych) stanowiących o niezwykłej urodzie tego marmuru. Na przełomie lat 1950/60 wydobycie na Zelejowej zostało przerwane, a historyczny łom utworzył w grani tzw. szczerbę, znaną pokoleniom geologów. Inne żyły różanki, rozpoznane w rejonie Chęcin, nie miały większego znaczenia jako materiał dla pozyskiwania marmurów, chociaż prowadzono ich eksploatację miedzy innymi w Gałęzicach, na Miedziance, Kadzielni, w Skrzelczycach i Korzecku.   Również wyłącznie historyczne znaczenie mają marmury uzyskiwane niegdyś z łomów na górach Ołowiance i Miedziance. Z Ołowianki pochodzą zbrekcjowane, czarne wapienie, gęsto użylone białym kalcytem, z Miedzianki natomiast dwie wzorzyste odmiany: jasna z czerwonymi lub pstrymi żyłkami kalcytowymi zawierającymi również malachit lub azuryt oraz czerwona z jasnym użyleniem kalcytowym. Wymienione marmury służyły głównie do wyrobu galanterii. O niezwykłości tych skał świadczy fakt, że Jan III Sobieski na podarunek dla papieża Innocentego XI wybrał marmurowy stolik wykonany właśnie z „miedzianki”. Na kurczące się zasoby marmurów świętokrzyskich w tradycyjnym miejscu ich wydobycia tj. rejonie chęcińsko-kieleckim ma wpływ nie tylko długa eksploatacja, ale głównie ochrona przyrody i krajobrazu. Rozpoznane zostały jednak złoża szarych, brązowych, czarnych i brekcjowatych skał węglanowych o korzystnych właściwościach, występujące we wschodniej części regionu- pomiędzy Opatowem i Iwaniskami. W przyszłości ich wydobycie stać się może kontynuacją tradycji górnictwa świętokrzyskich kamieni budowlanych.

 

 

 

 

 

Region dolnośląski

 

Marmury właściwe, czyli krystaliczne skały węglanowe, występują wyłącznie w Sudetach. Ich powstanie związane jest z procesami metamorfizmu regionalnego, któremu uległy węglanowe skały osadowe. Zmienność form występowania i chemizmu marmurów ma ścisły związek ze skomplikowaną budową geologiczną regionu dolnośląskiego. Tworzą one przeważnie różnej wielkości soczewy i wkładki wśród innych skał metamorficznych, znacznie rzadziej mniej lub bardziej regularne pokłady. Marmury kalcytowe i dolomitowe występują w obrębie: Gór Kaczawskich, Rudaw Janowickich, okolic Kłodzka i Sudetów Wschodnich. Zmienny chemizm tych skał, ich zróżnicowane własności techniczne i możliwości uzyskania bloków sprawiły, że z większości znanych wystąpień nie można uzyskać materiału nadającego się do wykorzystania na kamień dekoracyjny. Zapotrzebowanie innych gałęzi przemysłu na ten rodzaj skał również nie sprzyja podejmowaniu trudów eksploatacji materiału blocznego.   Największe znaczenie jako wysokogatunkowy kamień dekoracyjny, zarówno w przeszłości, jak i obecnie, maja marmury występujące w rejonach: wschodniosudeckim koło Sławniowic oraz kłodzkim koło Stronia Śląskiego. Ich użyteczność wyraża się zarówno atrakcyjną kolorystyką, jak i korzystnymi cechami technologicznymi, takimi jak wytrzymałość, trwałość i odporność.   W rejonie wschodniosudeckim, na południe od Nysy koło Sławniowic, występują marmury, których eksploatacja ma ponad 600-letnią historię. Wykorzystywane były początkowo głównie na nagrobki, o czym świadczą zachowane płyty nagrobne z 1314 roku w Kępicy k. Nysy i z 1378 roku w szpitalu św. Anny na Wyspie Piaskowej we Wrocławiu. W późniejszych wiekach marmurów sławniowickich zaczęto używać do zdobienia kościołów i zamków wznoszonych na Dolnym Śląsku. Największy rozwój kamieniołomów miał miejsce w XIX wieku, dzięki zakładowi C. Thusta. Oprócz nagrobków, w których wykonaniu się specjalizowano, wykonywano również elementy budowlane i płyty meblowe. Dużym powodzeniem cieszył się marmur sławniowicki w Berlinie, gdzie dostarczano wiele wyrobów kamieniarskich. W okresie powojennym, marmury ze Sławniowic stały się jednym z najbardziej popularnych kamieni dekoracyjnych w kraju. Do 1956 r. większość produkcji przeznaczona była do odbudowy Warszawy. Zastosowano je we wnętrzach budynków Sejmu, Prokuratury Generalnej, wielu banków, hoteli i sklepów, a w elewacjach zewnętrznych  na budynku Biblioteki Narodowej.    Marmury sławniowickie są skałami grubokrystalicznymi o charakterystycznej laminacji w kolorystyce biało-szarej z odcieniami: jasnoniebieskim, niebieskoszarym, ciemnoniebieskoszarym lub fioletowawym. Zależnie od płaszczyzny polerowania, umiejętna obróbka kamieniarska pozwala na otrzymanie odmian pasiastych, jednolitych lub chmurkowych. Jak napisano niegdyś „Całe piękno sławniowickiego marmuru, bogactwo jego deseni, różnorodność zabarwienia i żywotność błyszczących kryształów kalcytu może ujawnić tylko właściwa i świadoma robota”. Walory dekoracyjne tych skał najlepiej oddają wyroby kuliste (kolumny, urny), które doskonale oddają przejścia kolorów i wzorów.  Dzięki specyficznemu ułożeniu kryształów kalcytu, z których są zbudowane, odznaczają się bardzo dobrymi własnościami fizyczno-technicznymi. Są zbite, masywne i wyjątkowo, jak na skały węglanowe, odporne na wpływy atmosferyczne. Dzięki tym cechom mają wszechstronne zastosowanie w robotach architektonicznych  również na elementy zewnętrzne.   W rejonie wschodniosudeckim, z niewielkiej soczewki znajdującej się w okolicy Przeworna, wydobywane były również, prawie czysto kalcytowe marmury o korzystnych cechach technologicznych. Występujące tu dwie odmiany kolorystyczne  biała i jasnoszara smużysta oraz czarna bądź ciemnoszara, wykorzystywane były do wyrobu kominków, schodów i tablic nagrobnych. Z czarnej odmiany wykonany został ołtarz w katedrze wrocławskiej.  Na ziemi kłodzkiej, soczewki i pokłady węglanowych skał krystalicznych występują pomiędzy Stroniem Śląskim a Żelaznem oraz w pobliżu Kletna. Największe znaczenie mają kamieniołomy marmurów Biała i Zielona Marianna, znajdujące się na wzgórzu Krzyżnik koło Stronia Śląskiego. Nazwę swą wzięły od dwu zasadniczych odmian kolorystycznych: białej ze smugowaniem szaroniebieskim lub jasnobrunatnym i rzadszej  zielonkawej ze smugami ciemnoszarymi, czasami różowymi, układającymi się w niespokojne, turbulentne wzory. Marmury te mają przeważnie strukturę gruboziarnistą chociaż zdarzają się partie Białej Marianny o strukturze drobnoziarnistej, co czyni je podobnymi do sławnych marmurów z Carrary  tę część złoża nazwano Julianną. Dzięki bardzo dobrym parametrom fizycznym i technicznym skały te wykazują trwałość i odporność na wpływy atmosferyczne, lecz ze względu na znaczną twardość są trudne w obróbce. Wysoka jakość i wyjątkowe walory dekoracyjne obu odmian Marianny sprawiły, że chętnie wykorzystywano je do dekoracji wewnętrznej wielu zabytkowych budynków na Dolnym Śląsku. Służyły one również jako materiał do wyrobu drobnej galanterii, takiej jak płyty stołowe, świeczniki itp. Po wojnie stosowano je do wykonania okładzin wewnętrznych, balustrad, stopni i innych elementów architektonicznych w wielu warszawskich budynkach o charakterze reprezentacyjnym m.in. w Filharmonii Narodowej, Teatrze Wielkim i hotelu „Europejski”. Bogactwo kolorów Białej i Zielonej Marianny pozwala na efektowne zestawienia i kompozycje. Krystaliczne wapienie i dolomity znane z innych rejonów nie mają obecnie znaczenia jako kamień dekoracyjny. Próby wydobywania na większa skalę surowca blocznego z licznych kamieniołomów wapieni wojcieszowskich występujących w Górach Kaczawskich zakończyły się niepowodzeniem, głównie z powodu silnego spękania skały. Marmury te były jednak w przeszłości, zwłaszcza w XVIII wieku, eksploatowane do celów budowlanych w rejonie Wojcieszowa, o czym świadczą wykonane z nich elementy wnętrz w budowlach Dolnego Śląska.

 

 

 

 

 

Autorka jest pracownikiem

 

 

Państwowego Instytutu

 

 

Geologicznego

 

 

w Warszawie

Zagrożenie drganiami mechanicznymi w zakładach górnictwa skalnego cz.II

Z punktu widzenia ochrony człowieka w środowisku pracy drgania mechaniczne (wibracje) to zespół zjawisk, występujących na stanowiskach pracy, polegających na przekazywaniu energii ze źródła drgań do organizmu człowieka przez określone części ciała, będące w kontakcie z drgającym źródłem w czasie wykonywania czynności zawodowych. Długotrwałe zawodowe narażenie człowieka na drgania może wywołać szereg zaburzeń w organizmie, doprowadzając w konsekwencji do trwałych zmian chorobowych. Rodzaj tych niekorzystnych zmian oraz szybkość ich powstawania zależą w istotnym stopniu od miejsca wnikania drgań do organizmu człowieka. Mając powyższe na uwadze, rozróżnia się dwa rodzaje drgań mechanicznych:

 

 

-drgania o oddziaływaniu ogólnym, przenikające do organizmu człowieka przez nogi, miednicę, plecy lub boki (drgania ogólne)

 

 

-drgania oddziałujące na organizm człowieka przez kończyny górne (drgania miejscowe).

 

 

Narażenie na drgania mechaniczne przenoszone do organizmu przez kończyny górne powoduje głównie zmiany chorobowe w układach:

 

 

  krążenia krwi (naczyniowym),

 

 

  nerwowym,

 

 

  kostno-stawowym.

 

 

Najczęściej rejestrowaną postacią zespołu wibracyjnego jest tzw. postać naczyniowa, charakteryzująca się napadowymi zaburzeniami krążenia krwi w palcach rąk. Występujące wówczas napadowe skurcze naczyń krwionośnych objawiają się zblednięciem opuszki jednego lub więcej palców, dlatego ta postać zespołu wibracyjnego nazywana bywa potocznie objawem “Białego palca”. Zespół wibracyjny występuje również w postaci nerwowej i postaci kostno-stawowej, przy czym możliwe są też postacie mieszane. Zmiany w układzie nerwowym powstałe na skutek działania drgań miejscowych to głównie zaburzenia czucia dotyku, czucia wibracji, temperatury, a także dolegliwości w postaci drętwienia czy mrowienia palców i rąk. Jeżeli narażenie na drgania jest kontynuowane, zmiany pogłębiają się, prowadząc do zmniejszenia zdolności do pracy i wykonywania innych czynności życiowych.Zmiany w układzie kostno-stawowym ręki powstają głównie na skutek drgań miejscowych o częstotliwościach mniejszych od 30 Hz. Obserwuje się m.in. zniekształcenia szpar stawowych, zwapnienia torebek stawowych, zmiany okostnej, zmiany w utkaniu kostnym. Na drgania mechaniczne oddziałujące na organizm człowieka przez kończyny górne narażeni są głównie operatorzy wszelkiego rodzaju ręcznych narzędzi wibracyjnych stosowanych powszechnie w przemyśle maszynowym, hutniczym, stoczniowym, przetwórczym, a także w leśnictwie, rolnictwie, kamieniarstwie, górnictwie i budownictwie. Zatem obszar potencjalnego zagrożenia pracowników tym rodzajem drgań jest bardzo rozległy. Negatywne skutki zawodowej ekspozycji na drgania o oddziaływaniu ogólnym dotyczą zwłaszcza:

 

 

  układu kostnego,   narządów wewnętrznych człowieka. W układzie kostnym chorobowe zmiany powstają głównie w odcinku lędźwiowym kręgosłupa, rzadziej w odcinku szyjnym. Zespół bólowy kręgosłupa będący następstwem zmian chorobowych, a występujący u osób narażonych zawodowo na drgania ogólne, został uznany w niektórych krajach (np. w Belgii i w Niemczech) za chorobę zawodową, podobnie jak zespół wibracyjny będący następstwem działania drgań miejscowych. Zaburzenia w czynnościach narządów wewnętrznych pojawiające się na skutek działania drgań ogólnych są głównie wynikiem pobudzenia poszczególnych narządów do drgań rezonansowych (częstotliwości drgań własnych większości narządów zawierają się w zakresie 218 Hz). Najszerzej udokumentowane są niekorzystne zmiany w czynnościach narządów układu pokarmowego, w tym głównie żołądka i przełyku, ale badania dużych grup narażonych zawodowo na drgania ogólne wskazują, że zaburzenia występują również m.in. w narządzie przedsionkowo-ślimakowym, narządach układu rozrodczego kobiet, narządach klatki piersiowej, narządach jamy nosowo-gardłowej. Na drgania mechaniczne o ogólnym oddziaływaniu na organizm są narażeni przede wszystkim kierowcy, motorniczy, maszyniści, operatorzy maszyn budowlanych i drogowych. W tych przypadkach drgania przenoszone są do organizmu z siedzisk pojazdów przez miednicę, plecy i boki. Należy jednak pamiętać, że zawodowa ekspozycja na drgania ogólne często dotyczy też pracowników obsługujących w pozycji stojącej maszyny i urządzenia stacjonarne, eksploatowane w różnych pomieszczeniach pracy. Wówczas drgania przenikają do organizmu pracownika przez jego stopy z drgającego podłoża, na którym usytuowane jest stanowisko pracy, a skutki działania tych drgań są podobne do skutków działania drgań transmitowanych z siedzisk. Według danych statystycznych z ostatnich lat liczba osób zatrudnionych w Polsce w warunkach narażenia na drgania wynosi ok. 100 tysięcy, a w warunkach zagrożenia drganiami ok. 40 tysięcy. Ze względu na powszechność występowania drgań mechanicznych w środowisku pracy oraz wynikające z tego negatywne skutki, pracodawca, w którego zakładzie pracy występują drgania, jest obowiązany do dokonywania pomiarów tego czynnika, przy czym tryb i częstotliwość pomiarów reguluje rozporządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 9 lipca 1996 r. w sprawie badań i pomiarów czynników szkodliwych dla zdrowia w środowisku pracy.

 

 

Badania wibracji

 

Badania wibracji miejscowej oraz ogólnej przeprowadzono w kilku zakładach górnictwa skalnego. Wyniki tych badań przedstawiamy w tablicach 1 oraz 2 Jak wynika z tablicy 1 praca wiertarkami pneumatycznymi WUP 22 oraz młotkami pneumatycznymi MK 8 związana jest z bardzo dużym narażeniem na drgania mechaniczne. Również praca w kabinach niektórych maszyn, co wynika z danych przytoczonych w tablicy 2, jest związana z dużym ryzykiem zawodowym. W przypadku zagrożenia wibracją celem profilaktyki techniczno-organizacyjnej i medycznej jest niedopuszczenie do dyskomfortu psychofizycznego i utraty zdrowia w wyniku działania wibracji w środowisku pracy. Do podstawowych przedsięwzięć profilaktycznych należy zaliczyć następujące zadania: eliminacja maszyn i narzędzi wytwarzających drgania mechaniczne, redukcję i obniżenie intensywności wibracji, ciągłą kontrolą narażenia na drgania, turnusowanie pracowników, kontrola czynników sprzyjających rozwojowi zmian chorobowych, stosowanie ochron indywidualnej, szkolenie pracodawców, dozoru i pracowników, kontrolę stanu zdrowia, rejestrację i archiwizację wyników badań środowiskowych i lekarskich.

 

 

 

Tarcze nowego typu sposobem na hałas

Hałas emitowany na stanowiskach pracy w górnictwie skalnym przekracza często wartości dopuszczalne. Dotyczy to zwłaszcza stanowisk związanych z obróbką oraz przeróbką surowca. Jedną z możliwości ograniczenia tego zagrożenia na stanowiskach operatorów pił tarczowych jest zastosowanie nowych typów tarcz oraz ograniczenie czasu pracy podczas cięcia. W artykule przedstawiono wyniki pomiarów w firmie GRANEX w Strzegomiu wykonanych podczas cięcia płyt granitowych przy zastosowaniu dwóch różnych tarcz.

 

Wartości NDN hałasu zawarto w załączniku nr 2 do rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej w sprawie najwyższych dopuszczalnych stężeń i natężeń czynników szkodliwych dla zdrowia w środowisku pracy. Zgodnie z tym rozporządzeniem hałas w środowisku pracy jest charakteryzowany przez:

-poziom ekspozycji na hałas odniesiony do 8-godzinnego dobowego wymiaru czasu pracy i odpowiadającą mu ekspozycję dzienną lub poziom ekspozycji na hałas odniesiony do tygodnia pracy i odpowiadającą mu ekspozycję tygodniową (wyjątkowo w przypadku hałasu oddziałującego na organizm człowieka w sposób nierównomierny w poszczególnych dniach w tygodniu)

-maksymalny poziom dźwięku A

-szczytowy poziom dźwięku C.

Poziom ekspozycji na hałas odniesiony do 8-godzinnego dobowego wymiaru czasu pracy (LEX,8h) lub tygodnia pracy (LEX,w) jest wielkością stosowaną do scharakteryzowania hałasu zmieniającego się w czasie lub zmiennej ekspozycji na hałas. Definiowany jest jako równoważny (uśredniony energetycznie) poziom dźwięku A, w dB, wyznaczony dla czasu ekspozycji na hałas równego znormalizowanemu czasowi pracy (tj. dla 8-godzinnego dnia pracy lub tygodnia pracy) i określony wzorem:

 gdzie:

            LAeq, Te  -równoważny poziom dźwięku A wyznaczony dla czasu ekspozycji Te, w dB

            To   -czas odniesienia = 8 h = 480 min = 28800 s 

            i  -kolejny dzień roboczy w rozważanym tygodniu

            n  -liczba dni roboczych w rozważanym tygodniu (może być różna od 5).

Odpowiednikiem poziomu ekspozycji na hałas odniesionego do dnia lub tygodnia pracy jest wielkość zwana dzienną lub tygodniową ekspozycją na  hałas  EA,Te, , tzw. dawka hałasu, wyrażana w Pa2s. Między ekspozycją na hałas a poziomem ekspozycji istnieje następujący związek:

 

EA,Te = 1,1510 -510

 

Maksymalny poziom dźwięku A (LAmax) oznacza maksymalną wartość skuteczną poziomu dźwięku A, a szczytowy poziom dźwięku C (LCpeak) maksymalną wartość chwilową poziomu dźwięku C. Wielkości te służą do oceny hałasów krótkotrwałych

i impulsowych o dużych poziomach.

Dopuszczalne ze względu na ochronę słuchu (kryterium szkodliwości) wartości poziomu ekspozycji na hałas: odniesionego

do ośmiogodzinnego dobowego wymiaru czasu pracy lub tygodnia pracy, maksymalnego poziomu dźwięku A i szczytowego poziomu dźwięku C, podane w tabeli 1, obowiązują jednocześnie.  Należy zdawać sobie sprawę, że przestrzeganie tych wartości nie zabezpiecza wszystkich pracowników przed szkodliwym wpływem hałasu. Można przyjąć, że nieprzekraczanie NDN powinno chronić średnią populację pracowników przed ubytkami słuchu przekraczającymi       2 dB po 40 latach zawodowej ekspozycji na hałas.

 

Hałas podczas cięcia płyt granitowych    

W kopalniach surowców skalnych oraz zakładach kamieniarskich podczas cięcia surowca skalnego emitowany jest hałas, który niejednokrotnie na stanowisku operatorów pił przekracza wartość dopuszczalną poziomu ekspozycji odniesionego do ośmiogodzinnego dnia pracy. W firmie „Granex” w Strzegomiu przeprowadzono badania porównawcze poziomu hałasu emitowanego przy zastosowaniu dwóch różnych tarcz do cięcia zamontowanych na pile mostowej Kaspe z tarczą f 500.  Pomiary zostały wykonane przy zastosowaniu do cięcia płyt granitowych tarczy regenerowanej z napawanymi 36 zębami o wysokości i grubości odpowiednio 12 i 3,5 mm oraz tarczy Steinex z dyskiem powlekanym włóknem węglowym z 36 zębami o szerokości, wysokości i grubości odpowiednio 40, 10 oraz 3,5 mm.  Wartość hałasu zmierzonego w odległości 10 cm od tarczy wynosiła odpowiednio 102,4 dB/A dla tarczy regenerowanej oraz 100,6 dB/A dla tarczy firmy Steinex. Wyniki pomiarów w poszczególnych pasmach częstotliwości  przedstawiono na rysunku 1. 

Wyniki obliczeń zagrożenia hałasem na stanowisku operatora piły przedstawiono

w tabeli 2. Pomiary niezbędne do wykonania tych obliczeń były przeprowadzone sonometrem zlokalizowanym w odległości około 10 cm od ucha pracownika. Jak wynika z tabeli przy pracy cyrkularki przez 2 godziny, przy tarczy z zębami napawanymi poziom ekspozycji na hałas odniesiony do ośmiogodzinnego dnia pracy wynosi 83,7 dB/A, natomiast przy tarczy Steinex 81.7 dB/A. Nowa tarcza daje więc obniżenie poziomu ekspozycji na hałas

o 2 dB/A.

 

            Na rysunku 2 przedstawiono wykres, jak kształtowałoby się zagrożenie hałasem (poziom ekspozycji na hałas odniesiony do ośmiogodzinnego dnia pracy) w zależności od zmiany czasu pracy piły wyposażonej w tarczę Steinex. Jak wynika z rysunku, przy ciągłej pracy piły, zgodność z przepisami (85 dB/A) można osiągnąć przy 300 min.

Hałas w górnictwie skalnym obok zapylenia jest główną przyczyną stwierdzonych chorób zawodowych. W myśl rozporządzenia MPiPS z dnia 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy pracodawca jest zobowiązany zapewnić ochronę pracowników przed zagrożeniami związanymi z narażeniem na hałas, a w szczególności zapewnić stosowanie: procesów technologicznych nie powodujących nadmiernego hałasu, maszyn i innych urządzeń technicznych powodujących możliwie najmniejszy hałas, nie przekraczający dopuszczalnych wartości, rozwiązań obniżających poziom hałasu w procesach pracy. Przedstawione rozwiązanie polegające na zastosowaniu nowych tarcz do cięcia płyt granitowych w powiązaniu z ewentualnym ograniczeniem czasu ekspozycji pozwala na osiągnięcie na stanowisku operatora cyrkularki, z uwagi na zagrożenie hałasem, stanu zgodnego z przepisami.

Artykuł recenzowany przez dra Wiesława Frankiewicza z Wydziału Górniczego Politechniki Wrocławskiej Zakładu Górnictwa Odkrywkowego.

Mocny konkurent Impali

Moda czy szczególny rodzaj upodobania Polaków zdecydowały o tym, że jednym z najpopularniejszych kamieni naturalnych w naszym kraju jest obecnie Impala Rustenburg. Jak wskazują wypowiedzi właścicieli zakładów kamieniarskich, jego wykorzystanie do produkcji różnych wyrobów kamieniarskich sięga blisko 68 procent ogólnej liczby stosowanych kamieni naturalnych. Popularność tego granitu na naszym rynku wynika z dwóch przyczyn: atrakcyjnego ciemnego koloru i przystępnej ceny. Za nim jednak kamień ten zdobył gusta i portfele Polaków, wszędzie tam, gdzie istniała potrzeba zastosowania czarnego granitu, najchętniej sięgano po granit ze Skandynawii, popularnego szweda. Ale kamień ten, obok wielu niewątpliwych zalet, ma jedną zasadniczą wadę wysoką cenę, która skutecznie redukuje klientów na gotowe wyroby. Nic dziwnego zatem, że znaleziono mu konkurenta w Impali Rustenburg. Nie poprzestano jednak na tym i do Polski sprowadzono jeszcze jeden kamień koloru czarnego. Ponad dwa lata temu na rynku polskim pojawił się granit o nazwie Bon Acord, który od razu zainteresował kamieniarzy. Pewnie dlatego jego obecność w zakładach kamieniarskich jest coraz bardziej powszechna. Zainteresowany porównaniem obu tych kamieni przeprowadziłem rozmowy z właścicielami zakładów kamieniarskich oferujących Impalę i Bon Acord. Zarówno Impala, jak i Bon Acord dostępne są w pełnej gamie rozmiarów w zbliżonej cenie. Oba kamienie są łatwo osiągalne. Próba oceny ich atrakcyjności sprawia pewną trudność: pożądana jest obiektywność, a wiadomo - gusta są różne, ale można przyjąć, że dla oferenta na atrakcyjność kamienia wskazuje klient. I tu okazuje się, że oferujący zarówno Bon Acord, jak i Impalę Rustenburg zauważają, że klienci  kupujący dotychczas Impalę przenoszą zamówienia na Bon Acord twierdząc, że jest „ładniejszy,  ciemniejszy”. W ocenie właścicieli takich zakładów Bon Acord w ich ofercie wyparł Impalę w 75%. Niewątpliwie istotne dla ogólnej oceny kamienia jest jego podatność na obróbkę:

Cięcie - w opinii kamieniarzy, którzy mają doświadczenie w obróbce obu omawianych kamieni, podczas cięcia nie ma zauważalnej różnicy zarówno w zakresie szybkości, jak i zużycia piły czy poboru prądu. Polerowanie, w tym elemencie obróbki Bon Acord wypada wyraźnie lepiej. W procesie polerowania Impali dość często pojawia się wada materiałowa popularnie nazywana „kocie łapki”. Polega to na pojawianiu się nieregularnych plam widocznych pod światło, które wyglądają jak miejsca niedopolerowane (nazywane reflerksami). Zjawisko to w przypadku Bona Acorda  występuje w znacznie mniejszym zakresie i ryzyko związane z tą wadą sprowadzone jest do minimum. Powtarzalność koloru  i tu znowu ocena jest korzystniejsza dla Bona Acorda. W przypadku Impali różnice w głębokości koloru pomiędzy blokami tego samego gatunku są czasem bardzo duże. W przypadku Bona Acorda powtarzalność należy ocenić bardzo wysoko. O wadze tej cechy materiału nie trzeba nikogo przekonywać  płyta kamienna, której nie można dopasować do kilku następnych bloków, to materiał zalegający w magazynie, który trudno zbyć. A jakie inne możliwości stwarza Bon Acord. Znaczna część zakładów przecina bloki Bon Acord w poprzek wskazanego kierunku cięcia  po trzecim wymiarze. Uzyskuje się dzięki temu zmianę wyglądu kamienia  w praktyce głębokość czerni podkładu uzyskuje się o jeden stopień wyższą a ziarno drobniejsze i bledsze.

 

I znowu, zachowując istotną wielkość ziaren i kontrast między nimi bon acord wypada ciekawiej niż „jednolicie szara” przecięta w tym samym kierunku impala. Bon Acord dostępny jest w trzech odmianach  dark, super medium i light. Porównując kolory można powiedzieć, że Bon Acord Super Medium odpowiada Impali Dark. Ponieważ znajomość tego kamienia nie jest jeszcze zbyt powszechna, warto powiedzieć o nim nieco więcej. Pierwszy kamieniołom został założony w RPA w prowincji Transvaal ( obecnie Mpumalanga ) 60-70 lat temu niedaleko miejsca, w którym znajduje się obecnie miejsce wydobycia tego kamienia. Nazwa firmy Bon Acord  pochodzi właśnie od nazwy tego pierwszego kamieniołomu. Jest on położony 160 km na północny-zachód od Johannesburga. Wydobycie gabro odbywa się tu w scenerii górzystego stepu południowoafrykańskiego pokrytego roślinami. W kompleksie Transwal gabro pochodzące z Bon Acord jest wyżej cenione stratograficznie niż materiał pochodzący z tradycyjnych złóż Rustenburga. Mineralogicznie jest do niego zbliżony, jednak jest bogatszy w minerały, które wpływają na ciemniejszy wygląd gabro wydobywanego w Bon Acord. Układ kamieniołomu Bon Acord zapewnia możliwość dalszego wydobycia idealnych bloków, ponieważ składa się z materiału, w którego skład wchodzą formacje twarde i jednolite. Odkrycie złóż Bon Acord dla współczesnego rynku kamień ten zawdzięcza panu  wieloletniemu szefowi i właścicielowi doskonale znanej firmy Keeley Granite operatora wielu kamieniołomów i producenta najwyższej jakości kamienia exportowanego z Afryki.  Zbudował on firmę, której głównym celem jest dostarczanie materiału o najlepszej dostępnej jakości. Aktualnie eksploatowane złoże odkryto około 5 lat temu, a pełna eksploatacja rozpoczęła się w roku 1998.  Trzeba przyznać, że oferta nowego gabro została szybko zauważona przez polski rynek kamieniarski. Andrzej Stefaniak, jeden z liczących się ludzi branży kamienia naturalnego, złożył jesienią 1998 roku pierwsze zamówienie na Bon Acord. Obecnie jako szef firmy Protea Granite Limited  stawia na Bon Acord - w jego ocenie - najlepszy z oferowanych na rynku gabro. Protea ściśle współpracuje z Keeley Granite. Innym dostawcą Bon Acord do Polski jest firma Steneko. Według aktualnych ocen, do Polski w ciągu zeszłego roku trafiło ok. 6 000 ton tego interesującego kamienia  zorientowani w naszych realiach specjaliści twierdzą, że ten kamień ma przyszłość i w tym roku import powinien się podwoić.

Włożyć duszę w kamień

- Pańska strona internetowa wiele obiecuje, jest to efekt pańskiej sprawności marketingowej czy szczególnych umiejętności kamieniarskich?

- Kamieniarz z naprzeciwka ma jakieś 68 lat, należy do pokolenia, które fachu uczyło się w dobrej, starej szkole i jak to ludzie starej daty jest naprawdę solidny. Natomiast brakuje mu wiedzy o współczesnych metodach działania na rynku, marketingu, projektowaniu. Reprezentuje stare rzemiosło i styl działania z minionej epoki, kiedy nie było takiej walki o klienta, był inny rynek, nie było też takich możliwości obróbki kamienia, ani na taką skalę, jak to ma dzisiaj miejsce. Na ogół kamieniarze starszego pokolenia mają wiele pretensji do młodych o to, że my im odbieramy klientów, ale nie widzą, że jest to konsekwencja naszych różnych postaw. To przecież sami klienci zauważają, że jest różnica w tym, co mamy do zaoferowania. Do tej pory nie potrafią zrozumieć, w jakiej rzeczywistości teraz funkcjonujemy, pytają więc: dlaczego robić reklamę, po co wydawać pieniądze na to wszystko, przecież i tak wszędzie wszyscy mogą przyjść. Wykształcenie w tym zawodzie zdobyłem w Niemczech, gdzie uczęszczałem na zaoczny kurs kamieniarski. To, czego się nauczyłem w Niemczech o marketingu, zarządzaniu, sposobach radzenia sobie w prowadzeniu firmy, organizacji pracy itd., w zderzeniu z naszą rzeczywistością okazało się niesłychanym kontrastem. Nauka na kursie zaocznym, który ukończyłem Niemczech, podobna jest do polskiego trybu kształcenia zaocznego. Po szkole poznałem co najmniej 5 osób, bardzo sympatycznych, często odwołuję się do ich znajomości fachu, to jest też dobra nauka. Jeżeli mam problem, to pytam jednego z tych starszych kamieniarzy. Przecież nikt nie wie wszystkiego, a oni zawsze służą radą, to są osoby w wieku emerytalnym. Maszyny stworzone przez nich, które do tej pory funkcjonują, były złożone w ich własnych warsztatach, taka nauka od tych ludzi jest dużo lepsza niż z książek. W Polsce znamy się między sobą dużo lepiej niż kamieniarze niemieccy. Tam znają się tylko ludzie, którzy, powiedzmy prowadzą handel i mają kontakt z innymi lub ci, którzy spotykają się na targach. My jesteśmy zawzięci, to jest prawda, że konkurencja, szara strefa to niszczy, natomiast, kiedy się spotykamy i zaczynamy ze sobą rozmawiać, otwieramy się jeden na drugiego. Zdarza się, że klient pokazuje jakiś prospekt i chciałby mieć coś takiego jak tam jest pokazane. Nie mamy technologii takich jak kamieniarze na Zachodzie, więc zaczynam myśleć, tworzyć to w wyobraźni i okazuje się, że to wychodzi może nie w 100% za pierwszym razem, ale za drugim, trzecim. Coś, co wydawało się nie do zrobienia, ale okazuje się, że zaczynamy to tworzyć a pojutrze to pokazujemy. To są dla mnie najlepsze prace i najlepsza szkoła, nie mówiąc o tej teorii typowo szkolnej. W Niemczech nauka zaczyna się od tego, że pokazuje się uczniom narzędzia do obróbki kamienia, potem zaczyna się praktyczna nauka zawodu w warsztatach, bierze się młotek i przecinak do ręki i pracuje. Twierdzę, że znajomość fachu polega na umiejętności ręcznej obróbki - jeśli wezmę w ręce przecinak i młotki, kawał płyty, nawet w stanie surowym, to stworzę jakiś element dekoracyjny, ławkę, stół czy nawet nagrobek. Kamieniarza postrzegam w ten sposób, jeżeli potrafi zrobić z niczego coś, przy użyciu podstawowych narzędzi, to on jest dobrym fachowcem, z doświadczeniem, zna strukturę kamienia, jego budowę, łupliwość itd. To jest dla mnie kamieniarstwo, a nie, że pohandluje dużymi  płytami. Dla mnie wyznacznikiem poziomu rzemiosła kamieniarskiego jest to, co zrobi ręka, nie maszyna. Nie ulega wątpliwości, że maszyny są bardzo potrzebne, ale żeby rozumieć sens roboty kamieniarskiej, trzeba poznać rzemiosło. Czytam czasopisma, przeglądam strony internetowe, szukam, dowiaduję się, jeżdżę do Norymbergi i Carrary. Dlaczego? Nie zdarzyło mi się, żebym nie dojrzał czegoś, nie przywiózł czegoś w głowie i nie próbował zastosować. Nie jeździ się na targi, żeby kupić różne rzeczy, tak jak to jest na naszych targach, kupię trochę plastiku, żeby się podróż zwróciła. To nie o to chodzi. Jeżeli wystawiam się na targach międzynarodowych w Poznaniu, wszyscy mówią, człowieku, kup sobie samochód, po co wydajesz tyle pieniędzy! Ale oni nie rozumieją takich rzeczy, jak promocja i reklama i jak ważne są pieniądze przeznaczone na te cele, jakie korzyści i możliwości płyną z tego wszystkiego.

- Jedną z rzeczy, które pan wykonuje, są kamienne kolumny odsłuchowe?

- Wiele kolumn. Te, które pan widzi, były robione w Niemczech, ale czy to jest polski wyrób czy niemiecki trudno określić. Jeżeli chodzi o elektronikę, szukaliśmy w Polsce

i okazało się, że tego nie ma kto produkować. W Niemczech się sprzedają, na Polski rynek są za drogie. Wiadomo jak to się pisze, jak ktoś coś promuje to będzie kupowane. Obudowy kamienne wykonuję tu, na miejscu, natomiast głośniki, zwrotnice i tak dalej, są robione i testowane w Niemczech, ja to tylko składam, ponieważ muszę mieć pewność, że one na pewno zagrają. Są to małe serie 500-700 sztuk. Kiedyś przeczytałem o kimś, kto pierwszy raz zabrał się za produkcję kolumn i po tym, co zobaczyłem, śmiałem się, a brat mój się zdenerwował, zresztą już dwa lata temu spotkałem się z czymś takim, że ktoś wyprodukował pierwszą kolumnę i pokazał na targach we Wrocławiu. Nasze kolumny demonstrowałem 7 lat temu. Dokładnie pamiętam. W Niemczech sprzedaje się takie kamienne kolumny głośnikowe od 15-20 lat. Jeśli obecnie mówi ktoś, że stworzył pierwszą kolumnę marmurową czy granitową to jest to nieprawda. Kolumny w moim biurze są marmurowe, ale granitowe też wykonuję. Mam swoje wzory. Granit ma świetne własności akustyczne. Znaczenie ma odpowiedni kształt, nachylenie, ustawienie ich na odpowiedniej wysokości. Mają bardzo dobrą opinię. Testy wykazywały, że wartości akustyczne kamienia są bardzo dobre, dzięki czemu nasze kolumny dają czysty dźwięk. Im cięższa kolumna, tym lepiej, mogą ważyć nawet i 70 kg jedna. Ja nie jestem z zawodu elektronikiem, więc zdaję się na fachowców. Dużo się robiło w masówce, natomiast są też indywidualni zamawiający, którzy szukają czegoś specjalnego, choć bardziej zależy im na tym, by to wyglądało atrakcyjnie, więc chcą, żeby obudowy były marmurowe i nieważne jest co w środku. Ale kolumny kamienne nie są zbyt upowszechnione. Są w naszej ofercie kolumny o wysokości 90 cm, kolumienki niby najmniejsze, jakie są. Wykonujemy dziwne kształty, np. w formie piramidy. Są projektowane przez fachowców, wszystko jest w nich wyliczone, efekt osiągany jest w wyniku szczegółowej analizy.

Przychodzi do pana klient i co pan robi?

- Zaczynam od rozmowy i odczuć w kontekście przyszłego projektu. Uczono mnie, że jeżeli się coś wykonuje, nie należy zwracać uwagi na to, co klient mówi, ale na to, co czuje, wtedy będzie można odpowiedzieć na jego oczekiwania. To trudne, trzeba spędzić dużo czasu

z ludźmi, bawimy się troszeczkę w psychologów, każdy doświadczenia ma indywidualne, jeżeli oddamy im to jak czują, to widać w tych ludziach, że promienieją, jeżeli włożymy serce, będziemy kierować się emocjami, ci ludzie potrafią nas wzruszyć a my ich. Ktoś się mnie pytał, dlaczego staram się z nimi tak dużo rozmawiać. Jeżeli popatrzymy na naprawdę dobry wyrób , to widzimy, że w nim coś żyje, jakieś tchnienie, trudno to określić, ale widać tę iskierkę w oku ludzi, kiedy spoglądają. To może być porządnie wykonana łazienka, rzeźba, element dekoracyjny.

 - Czy na podstawie zdjęcia jest możliwe stworzenie rzeźby?

- Jest to możliwe, rzecz w wyobraźni. Jeżeli ktoś na podstawie zdjęcia będzie próbował zrobić rzeźbę a ma małą wyobraźnię to potrzebuje co najmniej 4, 5 rzutów na zdjęciach, żeby ją stworzyć, inaczej jest, gdy ktoś ma wyobraźnię przestrzenną. Przy okazji zamówienia, które składała u mnie kiedyś klientka, wpadłem na pomysł, po tym jak powiedziała: „Mój mąż przeszedł na druga stronę”. Zacząłem szukać skojarzeń w wyobraźni, pytałem siebie, co to jest ta druga strona? I wymyśliłem, że to będzie rzeka i most prowadzący na drugą stronę, gdzie będzie jej mąż w otoczeniu natury. On był myśliwym, więc i to musi być widoczne - tak stworzyłem cały nagrobek. W innym przypadku zamawiająca chciała, by na nagrobku był Jezus w takiej pozie, że on miał ją witać w drodze. Stąd też pojawił się napis: „Idę do Ciebie, Panie”.

- Z tak oryginalnym podejściem powinien się pan pokazywać na targach.

- Zastanawiam się, czy wystawiać się na targach kamieniarskich, nie wiem jak uderzyć, czy szokować. Na BUDMĘ przygotowałem rzeczy niestandardowe, taką promocję, klienci przychodzili i byli zszokowani meblami z kamienia, to było dla nich coś nowego.

- A jak jest z konkurencyjnością naszych wyrobów wobec tych z zagranicy?

- Uważam, że wcale nie jesteśmy gorszymi kamieniarzami, wkładamy troszeczkę więcej serca w pracę od Włochów, oni wyprzedzają nas tylko technologią, ale na pewno nie w pomysłowości, może nie mamy takiego doświadczenia, historii, ale mamy wyobraźnię. Oni wymyślili już tyle rzeczy, że nie wiedzą co dalej. My jesteśmy natomiast na początku i jesteśmy w stanie stworzyć coś, czego oni jeszcze nie wymyślili. I tak jest na przykład, kiedy patrzy się meble, wyposażenie wnętrz.

- Kamień to w pańskim życiu duża sprawa?

- Wszystko było w innej kolejności, na początku powinien człowiek zająć się szkołą a potem zawodem, a u mnie było odwrotnie. Chęć pozostania w Niemczech zmusza do nauki i pracy. To, co mnie zainspirowało w kamieniu, on sam mi się bardzo spodobał, forma jego obróbki, to, co można z niego stworzyć. Zająłem się kamieniarstwem zupełnie przez przypadek. Znajomy mnie zawiózł do jednego kamieniarza, po czym wieczorami pracowałem oficjalnie, nieoficjalnie zacząłem od rana, bo miałem cały dzień wolny, nie było co robić z czasem. Zaczęło mi się to podobać. Później już było samo zagłębianie się, więcej się poznaje i chce się poznać jeszcze i to wciąga, wciąga branża, poznaje się ludzi, spotyka się z nimi człowiek a potem stara się robić coraz lepsze rzeczy, ładniejsze, więcej i coraz nowocześniejsze. Dobrze, że miałem takiego przyjaciela, którym mnie nauczył myślenia po kamieniarsku, bo podstawą dobrej pracy w Niemczech jest konieczność myślenia, a później wykonawstwa. U nas to jest na zasadzie najpierw zrób, a później ci wytłumaczę. Poznałem ich mentalność, każdą rzecz, którą robiliśmy, ktoś tłumaczył, skąd co wynika i jak to powstaje i dlaczego to robimy, potem ewentualnie zaczynamy rysować coś i konsultować to ze sobą, czy będzie odpowiednia wysokość, kąt nachylenia, przy różnych elementach dekoracyjnych czy wnętrz. To zaczyna wciągać i nawet się nie wie, że się złapało bakcyla. Nie tylko wykonujemy samodzielnie jeden element czy drugi, nagle okazuje się, że opanowaliśmy kilka podstawowych rzeczy prowadząc zakład, organizujemy pracę, załatwiamy towar, przyjmujemy zamówienia i realizujemy je i nagle okazuje się, że zajmujemy się wszystkim. Nie ograniczam się do pracy 8-godzinnej. Pierwsze targi, na które pojechałem po powrocie do Polski odbyły się dziewięć lat temu w Kłodzku. Następne były w Wałbrzychu, gdzie było 6 czy 7 osób. To był szok. Jeżeli kamieniarstwo polskie jest takie, jak ja tu zobaczyłem, bo przecież targi są wyznacznikiem tego, co dzieje się na danym rynku, to jest szansa zaistnienia na tym rynku.

Kamieniarstwem zająłem się 12 lat temu, a 8 lat temu w Polsce.

- W Niemczech poznał pan zasady biznesu, rzemiosło, czy przyjeżdżając do Polski wykorzystał pan cały bagaż doświadczeń?

- Po przyjeździe do Polski od razu otworzyliśmy z moim byłym szefem spółkę polsko-niemiecką, na zasadach kooperacji i wymiany. W Polsce było tak mało kamienia, więc żeby firma dobrze prosperowała materiał był ściągany do kraju. Współpracuję z moim bratem Jackiem i zaprzyjaźnionym Niemcem. Podzieliliśmy się, ja zająłem się rynkiem polskim, Jacek przede wszystkim eksportem, a Herman pomagał nam w organizacji, w wyposażeniu nas w kraju w maszyny, urządzenia, technologię. Standardy przejęliśmy z Niemiec.

- Zaczął pan od zbudowania pewnego systemu. No i co dalej...

- Należy dalej solidnie pracować, tylko to się opłaca w dzisiejszych czasach, trzeba wprowadzać na rynek te rzeczy, które się sprzedają w Polsce. Zaczynamy pierwsze meble robić i promować, ale one się bardzo słabo sprzedawały, więc musiałem zająć się sprzedażą i wykonywaniem nagrobków. Przez pierwszy okres czterech, pięciu lat trudno było promować kamień w elementach wyposażenia wnętrz w Polsce, był on zbyt drogi, ludzie tego nie znali, nie wiedzieli, że coś takiego można robić ale okazuje się po ośmiu latach, że sytuacja się zmienia i idziemy w kierunku budowlanym, wyposażenia wnętrz, a odchodzimy od nagrobków, które zostawiamy raczej małym zakładom rzemieślniczym. Ja nie ukrywam, że zostaję przy nagrobkach, gdzie będę nadal chciał wykonywać rzeczy artystyczne. Całą działalność opieram na dużych robotach wykonywanych dla osób indywidualnych i dużych firm. Mam pracowników, którzy prawie od samego początku u mnie pracują, oni też pracowali w Niemczech. Jestem z nich zadowolony, mogę im zaufać. Są tak wyspecjalizowani, że osobno działają ci, którzy zajmują się wyposażeniem wnętrz, i ci, którzy robią nagrobki. Tworzę teraz trzeci zakład ogólny. Obsługuję przede wszystkim Konin i ościenne miasta, natomiast ten zakład przygotowuję z nastawieniem na Polskę, dlatego on jest budowany przy drodze wschód-zachód, jeśli pokażę w dużym salonie wystawowym swoje możliwości, to jest dużo łatwiej handlować. Ludzie szukają czegoś naprawdę ładnego, oryginalnego. Chcę promować wyroby z Chin, podglądać Hindusów, Włochów, iść za modą zmienną z roku na rok. W kamieniarstwie tak jak w innych dziedzinach życia obowiązują przecież mody, np. na kolor, rodzaj kamienia.

- Roboty elewacyjne też robicie?

- Mam brygady montażowe, ale też wykonuję kominki. Robimy je elementami, składając jak klocki lego, cały montaż jest pracochłonny i choć zamówień mam bardzo dużo, to odrywać pracownika od maszyny jest mi bardzo ciężko, wolę, żeby on obrabiał kamień, bo jeżeli obrobi go dobrze, to ekipa montażowa potrafi to szybko zmontować, bo to nie jest wielką filozofią. Mam brygady 2, 3-osobowe, czasami 4, ale rzeczywiście grupuję ludzi, jeżeli mam na wykonania duże roboty. Cały nadzór prowadzę sam, nie ma rzeczy, którą bym się nie zajął. W Niemczech pracowałem w firmie, gdzie szef był autorytetem ze względu na wiedzę, umiejętności, ale byliśmy zaprzyjaźnieni, panowała atmosfera współpracy, byliśmy jedną grupą.

- Jak pan sobie radzi z pracownikami?

- Przez wynagradzanie człowieka nie tylko finansowo. Docenienie kogoś w pracy więcej się nie raz znaczy niż pieniądze. Moi pracownicy są zadowoleni, czasami organizuję dla nich imprezy, wiadomo mamy wspólne tematy. Nie ma takich sytuacji, że jeżeli ich potrzebuję, to mi odmówią, bo mają za sobą 8 godzin i mają dosyć. Jeżeli ktoś ma problem rodzinny, cała reszta jest wyrozumiała w stosunku do niego. Ale jak ktoś przesadza to cała grupa ingeruje. Jeżeli są przyjmowani nowi ludzie, to sami pracownicy sprawdzają, czy ci ludzie mają chęć do pracy, czy się nadają, choć ostatnie słowo należy oczywiście do mnie. W ten sposób pracuje się rewelacyjnie.

- Oferta pańska jest mocno zróżnicowana?

- Mówiliśmy o kolumnach, o stołach, regałach - to wszystko, co można z drewna zrobić, można i z kamienia. Ale czy to się będzie sprzedawało? Kamienne meble, różne elementy dekoracyjne, fontanny z kamienia itp. były wykonywane w starożytności i dziś wracają. Każda moda wraca i na kamień też przyjdzie pora, trzeba go tylko promować, pokazywać, pisać o nim w czasopismach. Na przykład taki stół z jednolitej płyty, piękna rzecz, żeby tylko kolor płyty był dobrze dopasowany do wyposażenia wnętrza. Silne firmy promują korian i dziś m.in. w bankach mamy korian, który wcale nie jest tańszy od granitu, ale architekci i projektanci pokazują go, bo dostali ładne próbki. Dopóki kamieniarze polscy nie będą zrzeszeni, albo nie powstaną silne firmy, czy kogoś będzie stać na wypromowanie kamienia, na dostarczenie takich próbek architektom i projektantom, a to oni decydują o tym, co jest na rynku. Tworzy się grupa ludzi, którzy mają pieniądze, oni szukają prestiżowych rzeczy. To nie jest dla przeciętnego odbiorcy, ale jest dla kogo robić. Kiedyś np. klientka przywiozła sobie wszystkie meble z Miami i chciała zamówić umywalkę, zależało jej, żeby kamień był identyczny, jaki widziała gdzieś tam za oceanem. Chętnie wykonuję takie prace, jest zawsze szansa, że ktoś u tej pani zobaczy i przyjdzie do mnie ze zleceniem. Trzeba pokazywać surowiec i pozwolić ludzkiej wyobraźni pracować, tak by sami klienci wskazali, co chcą z tego kamienia mieć. Jeżeli sam dla promocji zrobię ławę, to każdy będzie myślał, że ona może być tylko taka, tej wielkości, tylko z takiego kamienia i nic innego. Natomiast jeżeli pokażę kamień i na nim napiszę stoły, to każdy dopasuje sobie w wyobraźni coś, co chce. Ja jestem od tego, żeby zrealizować ich marzenia. Ktoś potrzebuje stół konferencyjny dla piętnastu osób. Projektuję go więc i jestem w stanie ich przekonać, że to będzie funkcjonowało.

- Jak sytuacja kamieniarzy wygląda w rejonie Konina?

- Jedni są silni drudzy są słabsi. Rynek zmusza do tego, żeby była konkurencja, a ja bardzo lubię konkurować. Ludzie się mnie pytają, nie boisz się konkurencji, masz tutaj 6 czy 8 kamieniarzy pod nosem, a ja się pytam - dlaczego? Możemy ze sobą konkurować, ja pokażę swoje wyroby, oni swoje, niech klient sam decyduje od kogo weźmie. Czasem ludzie zaniżają ceny i tak naprawdę wszyscy na tym tracą, klient zyskuje - ale to jest niezdrowa konkurencja, są też takie metody, że ktoś komuś wyrywa zlecenia, nasyła kontrole. Ja tych kontroli miałem w tym roku 5 czy 6. Ci kamieniarze, którzy wykazują śmieszne ilości nagrobków w zeznaniach dla urzędu skarbowego, jakoś nie są kontrolowani. Pan, który przywozi nagrobek i dorzuca sobie 300 zł do jego ceny, a przy reklamacji zbywa klienta, to nie dosyć że psuje rynek, to odbiera mnóstwo roboty. Jemu wystarczy jak zarobi 700 czy 800 zł, będzie miał na 1 dzień pracy i 3 dni picia, a potem partyzantka trwa dalej i on biega z wizytówkami po cmentarzu, które wciska na siłę i przekonuje, żeby człowiek szedł do niego  to głupie. Myślę, że z czasem tylko silni i dobrzy zostaną. Ci mali, którzy robią partyzantkę sami się wyniszczają. Psują reputację kamieniarzom i ich postrzeganie. 

- Jak pan widzi kondycję kamieniarstwa? 

- Koszty ogólnie firm się podwyższają, myślę, że trzeba wyłapywać indywidualnych klientów, którzy chcą czegoś specjalnego, poza tym zdobyć duże zamówienia publiczne. Gospodarka podupada, ludzie biednieją ogólnie, natomiast tam, gdzie są planowane inwestycje budżetowe, najczęściej pieniądze się znajdują. Mam zamiar wrócić z powrotem na Zachód w formie eksportu swoich towarów. Wykorzystuję do tego Internet, mam swoją stronę, chcę jeszcze otworzyć stronę w języku niemieckim i angielskim i będę promował się na Zachodzie. W swych rękodziełach, rzeźbie podrabiam często naturę i tam potrafią to docenić. W wyrobach standardowych nie jesteśmy w stanie konkurować ani z Włochami, ani z Niemcami, ani ze Szwedami. Oni mają taniej kamień, lepsze możliwości jego zdobycia, choć co prawda produkcja jest u nich trochę droższa. Mnie opłaca się robić coś, czego duże zakłady nie wykonają. Współpracuję z firmami wielkopolskimi, którym daję gotowe nagrobki, oni mi przecinają kamienie, bloki, jest to rodzaj wiązanej transakcji, robię im rzeczy nietypowe, których oni nie są w stanie wykonać. Staram się robić rzeczy niepowtarzalne. Wiem, które firmy są w Wielkopolsce największe i najsilniejsze, z niektórymi handluję od 8 lat, więc dostaję odpowiednie rabaty i upusty, przy większych zakupach negocjujemy ceny i nasza współpraca jest tak dobra, że nie opłaca mi się jechać do Włoch czy gdziekolwiek, żeby sprowadzić kamień, bo ceny dostaję satysfakcjonujące. Mam około 1200 metrów kwadratowych kamienia na stanie, nie jest to dużo, ale wystarczy, by indywidualnych klientów obsłużyć czy jakieś małe inwestycje zrobić. Jest z czego wybrać. Często dostaję zapytania ofertowe Internetem o ceny i kamienie, jakimi dysponuję, handlu płytami nie prowadzę. Mam cennik z wyrobami standardowymi, jest to cennik ogólnopolski, te ceny mniej więcej kształtują się w całej Polsce tak samo, jeżeli chodzi o elementy budowlane standardowe. Jeżeli chodzi o elementy nietypowe, które wykonujemy, są obliczane indywidualnie, tak jak jest przyjęte w całej Polsce. Podejmuję się każdej pracy, którą inwestor zleci wykonać wg projektu. Człowiek bazuje na kamieniu więc ten kamień dla budowlańców przygotowuję, na wyposażenie wnętrz, ostatnio w Poznaniu zaczyna się budować pałace, więc zrobię elementy w rzeźbie, kominki, posadzki w mozaikach. Są łazienki luksusowe, które wykonujemy dla indywidualnego klienta, ewentualnie w hotelach, bankach.

-            Dziękuję za rozmowę.

 

Do not wait add your business to our directory!!

 

Add company...

 

Add small ads/strong>

to our base

 

 

Ogłoszenia...

Targi Xiamen 2012
45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
Woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Tel. +48 77 402 81 22
Advertising:
This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.">This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.

Office:
This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.">This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.

This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.">
     All rights reserved - Swiat-Kamienia 1999-2012
     Design and implementation: Wilinet