ŁUPIARKA NA MEDAL

Na tegorocznych targach Kamień nie obyło się bez niespodzianek. Młoda firma z Targoszyna – Kuzik pierwszy raz wystawiająca się we Wrocławiu zdobyła pierwszą nagrodę organizatora targów w kategorii: Maszyny, urządzenia i technologie. Zaskoczenia, ale wielkiej satysfakcji nie krył sam właściciel firmy Krzysztof Kuzik.

Ta nagroda zaskoczyła wszystkich, w dodatku pozytywnie. Warto zatem przyjrzeć się bliżej nagrodzonej maszynie łupiarce Kuzik 50, i zobaczyć, co tak spodobało się Komisji Konkursowej, że postanowiło uhonorować ją pierwszą nagrodą.
Maszyna to prawie dwadzieścia lat naszych doświadczeń jako konstruktorów – tłumaczy Krzysztof Kuzik. To całkowicie polska konstrukcja zbudowana w naszym zakładzie, gdzie oprócz uszczelnień, noży, rozdzielaczy, pomp, filtrów, osprzętu elektrycznego robimy wszystko sami – dodaje.
Jak podkreśla, do jej powstanie przyczynił się nie on sam, ale przede wszystkim prawie dwudziestoosobowa załoga zakładu.
Maszyna jest silna, ma 60 ton nacisku. Przy czym wyjątkowo cicho pracuje, jak sami sprawdziliśmy. Posiada wiele ciekawych rozwiązań. Do nowości należy choćby to, że wszystkie układy hydrauliczne, pompy, rozdzielacze, są schowane w pojemniku pod płytą. Dzięki temu wzrasta bezpieczeństwo pracy przy łupiarce. Ludzie niepowołani nie regulują rozdzielaczy a ewentualne przesiąki oleju zostają w zbiorniku nie zanieczyszczając gruntu.
Obudowa ma jeszcze jedną zaletę. Czasem się zdarza, że wystrzliwuje korek. Jest to groźne dla osoby obsługującej maszynę, grozi kalectwem a nawet śmiercią. Tu jest on rówież schowany i w razie ewentualnego wystrzału nie ma prawa zrobić nikomu krzywdy.
Maszyna ma też bardzo solidny korpus, z wysokogatunkowej stali. Jest on wyliczony na rozrywanie ponad 200 ton – tłumaczy Krzysztof Kuzik, ale maszyna przygotowana jest na 60 ton,co daje nam spory zapas mocy i mniej nadwyręża urządzenie, powodując zwiększenie jego trwałości.
O trwałości maszyny decyduje także to, co schowane jest w jej wnętrzu. Kręgosłupem łupiarki z zakładu Krzysztofa Kuzika jest biegnąca od dołu do góry ściana zastrzelona zastrzałami w miejscach, które są narażone na bardzo duże rozrywanie. Sam korpus, bez osprzętu waży dwie tony, czyli więcej niż niejedna kompletna łupiarka. Cała maszyna waży 2600 kg.
Wiadomo, że każda maszyna się psuje - mówi Krzysztof Kuzik. Nam zależy na tym, aby maszyna była naprawiona natychmiastowo, by pracowała jeszcze w tym samym dniu, w którym się zepsuła. Daletego też wszystkie elementy, które zostały użyte do jej  budowy są zamiennikami na całym świecie – dodaje.
Łupiarki z zakładu Krzysztofa Kuzika trafiają na Ukrainę, do Niemiec, ale przede wszystkim na polski rynek.
Tomasz Maciejczyk